Awantura o kołocz śląski ciągnie się już od końca zeszłego roku. Spotkanie (13 lutego br.) śląskich piekarzy i cukierników z Beniaminem Godylą w Rybniku nie przyniosło żadnych rozwiązań. Co gorsza, zaogniło tylko sytuację.
Nie wzruszyły śląskich piekarzy i cukierników słowa Beniamina Godyli z Konsorcjum Producentów Kołocza Śląskiego na Opolszczyźnie o trudach uzyskania unijnego certyfikatu na kołocz śląski (Chronione Oznaczenie Geograficzne), które zajęły prawie 4 lata. Natomiast mocno zdenerwowały ich przedstawione warunki wstąpienia do Konsorcjum i uzyskania certyfikatu, który uprawnia do produkcji kołocza. Śląscy rzemieślnicy nie ukrywali niezadowolenia i wszyscy jednoznacznie orzekli, że jest to kolejne niepotrzebne wyciąganie pieniędzy od producentów, zwłaszcza że ich koszty pośrednie są coraz większe. W zdenerwowaniu pytano zaczepnie, czy na śląską roladę, modro kapusta i czorne śląskie kluski też będą potrzebne certyfikaty.
Rzemieślnicy bezpardonowo orzekli, że nadal będą piekli kołocz po swojemu, według własnych wypróbowanych receptur, bo najważniejsze jest zadowolenie klienta. Beniamin Godyla całą dyskusję, której towarzyszyły duże emocje, skwitował jednym zdaniem: – Niech piekarze, cukiernicy w Rybniku pieką sobie kołacz weselny, rybnicki czy inny, ale muszą pamiętać, że produkcja kołocza śląskiego bez certyfikatu spowoduje konsekwencje finansowe.
***
Nasza redakcja poprosiła Edwarda Szwedę, dyrektora Izby Rzemieślniczej w Rybniku, o opinię i własne spostrzeżenia po spotkaniu, które odbyło się 13 lutego br. Dyrektor w liście do naszej redakcji zwrócił uwagę na parę punktów, które najbardziej budzą jego wątpliwości:
– bycie członkiem Konsorcjum nie jest równoznaczne z uzyskaniem certyfikatu,
– o certyfikat przedsiębiorca musi się starać w Wojewódzkim Inspektoracie Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Opolu,
– wdrożenie chronionego oznaczenia geograficznego na kołocz było finansowane ze środków unijnych z pełnym zaangażowaniem Marszałka Opolskiego, jednym słowem finanse powoli wracają poprzez Wojewódzki Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Opolu.
A więc kto zarabia? – pyta Edward Szweda. - Co ma z tego rzemieślnik, który przez pokolenia piekł śląski kołocz?
Wiedza kosztuje. Jak ją wykorzystać, aby wyciągnąć jeszcze coś z naderwanej kasy rzemieślnika - dodał na koniec w liście do redakcji Edward Szweda.