O determinacji, pasji i pięknej stronie piekarstwa, która najlepiej promuje zawód piekarza. O konieczności stworzenia elity piekarzy na mistrzowskim poziomie. O fenomenie młodych francuskich piekarzy i ukrytych talentach polskiej młodzieży, których nikt nie wspiera…
Podobne artykuły
Tradycyjne piekarstwo w najlepszym wydaniuEdukator i pasjonatGonić króliczka, czyli o sztuce rozwojuO roli nauczycieli, zamykanych szkołach zawodowych i braku praktycznych książek – rozmawiamy z Wiesławem Kucią, wicemistrzem świata w piekarstwie z 2009 r.
Oto fragment rozmowy z drukowanego Mistrza Branży (październik 2013). Pełne wersje wywiadów publikujemy tylko na łamach drukowanego czasopisma - zapraszamy do prenumeraty.
Mistrz Branży: Czy wicemistrz świata w piekarstwie z 2009 r., człowiek, który włada kilkoma językami, był orłem w szkole?
Wiesław Kucia: Szczerze, nigdy nie garnąłem się do nauki. Na dodatek przez dwa lata podstawówki „pauzowałem” (śmiech). Byłem strasznym nygusem. Sytuacji nie ułatwiał rozwód moich rodziców – od 10. roku życia wychowywała mnie tylko mama, więc nie miała ze mną lekkiego żywota.
MB: Wybrałeś szkołę zawodową, bo nie chciało Ci się uczyć?
WK: Po prostu nie sądziłem, że dam sobie radę w liceum czy technikum, więc wolałem nie ryzykować. Ale dzisiaj z czystym sumieniem mówię: nie żałuję. Tu poznałem zawód. Tu przede wszystkim spotkałem Panią prof. Jadwigę Piotrowicz, praktyki odbywałem u prawdziwego mistrza piekarstwa Leszka Gajosa. Młode osoby i ich rodzice boją się szkoły zawodowej jak ognia, bo jeszcze zawodu się nauczą. Szkoła zawodowa źle się kojarzy, a kojarzy się przede wszystkim z niskim poziomem, nieodpowiednim towarzystwem. Prawda jest taka, że jeżeli młody człowiek zajmie się zawodem i nauką, to nie przejmie złych nawyków od kolegów.
Piekarstwo i ludzie związani z tą branżą dużo mi dali. Gdyby nie Pani profesor, nie wiem, czy miałby tyle samozaparcia uczyć się dalej. O Pani Jadwidze mówię, że to jest moja druga matka. Cały czas powtarzała mi: „Wiesiek, idź dalej”, czasem już do znudzenia - i nieraz włączał mi się opór, bo w tym wieku to chętniej się idzie z kumplami na piwo czy na dyskotekę, a nie do pracy, do piekarni. Ale prawda jest taka, że bez motywacji Pani Jadwigi, później Pani Barbary Krzyszczak [przyp. red. współwłaścicielka Piekarni Pola ze Stasina k. Lublina] nie osiągnąłby tego, co mam. Nie skończyłbym technikum, nie poszedłbym na studia i nie poznałbym Ani, mojej żony. Dlatego było warto! Tu jest duża rola nauczyciela, żeby zobaczył w uczniu potencjał, talent, ale też umiejętnie zachęcał go do pracy.
MB: Co było motywujące dla Ciebie w tamtym czasie?
WK: Młodych ludzi niezmiennie motywują nagrody, nawet te drobne. Na pewnym etapie nie czujesz jeszcze prestiżu tego zawodu, bo to przychodzi z czasem, dlatego potrzebujesz przysłowiowej marchewki. Często brałem udział w konkursach. Pierwszy poważny konkurs to były eliminacje do Ogólnopolskiego Turnieju Uczniów w Zawodzie Piekarz i Cukiernik w 1999 r. We Wrocławiu w finale uplasowałem się na 5. miejscu i ten wynik zagwarantował mi miejsce w technikum. Do dzisiaj mam pióro, które wtedy wygrałem.
(...)
MB: Według mnie jesteś szczęściarzem!
WK: Jestem, bo mam szczęście do ludzi. Ale szczęście to nie wszystko. Między tym wszystkim jest ciężka praca. Nieważne, czy trafisz na cukiernika, czy piekarza, jeżeli ma pasję, to dla niego liczy się perfekcja – pracuje nad czymś uparcie tak długo, aż uzyska 100% satysfakcji.
MB: W 2006 r. jako student V roku Akademii Rolniczej w Lublinie zdobyłeś I miejsce w Mistrzostwach Polski Lesaffre w Poznaniu. I nagle otworzyłeś sobie drzwi na salony. Życie zrobiło się prostsze?
WK: Ten wyjazd pamiętam bardzo dobrze: zrobiłem pracę z ciasta żywego drożdżowego, bardzo trudnego do okiełznania. Pierwsze miejsce mocno mnie podbudowało. Kiedy w końcu przebijesz się przez sito eliminacji, jest na pewno łatwiej, bo poznajesz różnych znanych ludzi – to może Ci pomóc znaleźć wsparcie w branży, ale do końca musisz liczyć na siebie i być zdeterminowany do ciągłej pracy. Na zawodach jesteś Ty i Twoje umiejętności.
MB: Twoja determinacja pozwoliła Ci parę razy zdobyć mistrzowskie szczyty. W 2012 r. w Monachium zaliczyłeś „porażkę”, zyskując z Przemkiem Koperskim jedynie 4. miejsce. Powiedziałeś mi wtedy: Życzyłbym sobie, aby nasi piekarze, zwłaszcza ci młodzi, częściej brali udział w mistrzostwach dla własnego rozwoju. Sam przygotowuję młodych ludzi do konkursów organizowanych w Polsce, więc widzę to na co dzień. Gdzie oni są? Po konkursach słuch o młodych piekarzach ginie, prestiż zwycięstwa nie przekłada się na spektakularne kariery. Więcej dzieje się u cukierników, którzy potrafią dbać o dobrze zapowiadające się osoby.
WK: Według mnie wszystko rozbija się o promocję i na tym przykładzie widać różnicę w podejściu do promocji, bo inwestowanie w młode talenty to jeden z jej elementów. Zauważ, że w cukiernictwie jest bardzo dużo osób prestiżowych, które z powodzeniem propagują ten zawód, pokazując jej finezję. Na tym tle piekarstwo wypada blado, bo nie mamy żadnych programów, które by otoczyły opieką zwycięzców konkursów dla uczniów. Nawiązując do cukiernictwa, powinniśmy promować nasz zawód przez piekarski artyzm, który pokaże, że oprócz szlajfowania czy werkowania z ciasta chlebowego można zrobić coś ciekawego, coś fajnego, co zostanie docenione. I co najważniejsze, przyniesie uczniom satysfakcję. Piękno zawsze jest atrakcyjne, wystarczy obejrzeć prace Japończyków, Francuzów, Holendrów itp. prezentowane na konkursach międzynarodowych – artyzmem dorównują eksponatom z czekolady, karmelu czy tortom w stylu angielskim. W Polsce też mamy wielu zdolnych piekarzy, tylko nikt o nich nie wie. Najpierw trzeba ich pokazać, zainwestować w nich i wyłonić silną reprezentację.
MB: Czyli stworzyć elitę piekarzy?
WK: Tak, dla rozwoju samego zawodu potrzebna jest elita, która odnosi sukcesy i tym samym podnosi prestiż polskiego piekarstwa. Kiedyś byli to „Panowie K”: Koperski, Kaszuba i ja - zaistnieliśmy dzięki firmie Lesaffre, która sponsorowała nasz udział w mistrzostwach, ale też dzięki własnej determinacji i pasji. Na razie nie udało się stworzyć drugiego tak silnego zespołu. Dlaczego? Powodów na pewno jest wiele. (...)
Nie zgadzam się z zarzutami, że z Polski startują jedynie zawodnicy, którzy mają plecy. Na dwa lata odsunąłem się od zawodów, po 2010 r., nie chcąc nikomu zajmować miejsca. W tym czasie przeszkoliłem trzech piekarzy z Piekarni Putka, z których Marcin Surowiecki i Paweł Chojecki dostali się do reprezentacji Polski w Pucharze Świata w Piekarstwie. Ten team w Lyonie w 2011 r. zwyciężył eliminacje Pucharu Luise Lesaffre Europy Centralnej, zapewniając sobie wejście do finału w Paryżu 2012. Jak wiadomo, w Paryżu nie udało się osiągnąć podium, ale dla mnie osobiście miło by było śledzić dalsze losy naszej ekipy.
MB: Jeżeli mowa o pasji, to lepiej szukać x-factora u młodzieży. Przykład pierwszy: Twoja podopieczna Ewelina Lubańska, która w 2012 r. wygrała XVII Ogólnopolski Turniej na Najlepszego Ucznia w Zawodzie Piekarz. Co teraz dzieje się z Twoją uczennicą?
WK: Wiem, że uczy się w technikum – pewnie wtapia się w nowy etap życia. Bez funkcjonującego programu wsparcia młodych talentów Ewelina może liczyć na swoich nauczycieli i na własne ambicje. Najważniejsze, żeby nie zmarnować jej talentu, czyli dopilnować, popracować z nią, przygotować do konkursów. Jestem przekonany, że może osiągnąć sukces, bo jest bardzo ambitna. Wtedy będzie miała łatwiej, bo wtedy takie osoby, jak Piotr Koperski czy Stanisław Butka zaczną jej pomagać - zauważą, że ona może reprezentować Polskę na świecie.
Do szczęścia przydałby się jeszcze system nauczania jak działa we Francji. Tam młodzież w wieku 15-17 lat robi przepiękne rzeczy z ciasta na poziomie mistrzowskim. W 2012 r. Mistrzostwa Świata Duetów Piekarskich w Monachium wygrali młodzi chłopcy, „szczawiki”, jak określił ich Przemek Koperski. To nie są samorodne talenty, za nimi stoją ogromne pieniądze i efektywne szkolenia. Francuzi mają zupełnie inne podejście do mistrzostw i przygotowań – tam dba o to Stowarzyszenie Piekarzy i Cukierników. Mistrzowie świata zakładają własne szkoły, w których piekarstwo artystyczne jest zaszczepiane u młodych ludzi od początku. U nas nie ma czegoś takiego.
Ja też „czepiam się” piekarstwa artystycznego, choć dla niektórych to anachronizm. Co to ma do prowadzenia biznesu, jakim jest piekarnia? Teraz nowoczesna piekarnia jest tak zmechanizowana i naszpikowana elektroniką, że nie ma miejsca na ręczną pracę. Tu trzeba zarabiać pieniądze, czyli wciskać odpowiednie przyciski. Dla mnie takie podejście ma krótkie nogi.
(...)
rozmawiała Anna Kania
Cały wywiad dostępny w czasopiśmie w wersji drukowanej.
Parę faktów o Wiesławie Kuci Osiągnięcia 2007 |