W Polsce było już kilka festiwali czekolady. Każdy mniej udany od poprzedniego. Garstka ludzi, niewiele więcej czekolady, z którą czasem sąsiadowała kiełbasa. Ale nowy Festiwal Czekolady i Słodyczy pobił je wszystkie na głowę, promując polskie cukiernictwo w najlepszy możliwy sposób, o czym relacjonuje nasza Aurora Czekoladowa.
Podobne artykuły
Ostatni weekend wakacji - koniecznie w Jaworze!Dzień Słodkich Pokus – nowe święto dla łasuchówCzekolada na SalonieW przeciwieństwie do wielu krajów europejskich nie mamy długiej tradycji organizowania eventów celebrujących chyba jeden z najbardziej lubianych wyrobów słodkiej branży, jakim jest czekolada. Polacy nie przodują wśród narodów rekordzistów zajadających się czekoladą, niemniej możemy pochwalić się dwoma przedwojennymi markami, które do dziś święcą w naszym kraju tryumfy – warszawski Wedel oraz krakowski Wawel. Jest też młody, prężnie rozwijający się rynek. Przybywa również wytwórców pralin i czekoladowych gadżetów. Zorganizowanie festiwalu z prawdziwego zdarzenia było pewnym ryzykiem, ale też koniecznością, na którą od dawna czekali polscy konsumenci.
Przedsięwzięciem zajął się organizator odpowiedzialny też za największe i najbardziej znane targi cukiernicze w Polsce odbywające się w Warszawie na początku każdego roku. Również ten festiwal miał miejsce w stolicy i to w samym jej centrum – w Pałacu Kultury i Nauki. Dodatkowo, prócz wyrobów czekoladowych, w program festiwalu włączono inne słodycze.
Blisko 30 wystawców na.... 30 tys. zwiedzających!
Producenci słodyczy, którzy nie wierzyli w sukces Festiwalu, już mogą żałować, że ich nie było wśród wystawców. Od początku organizatorzy spodziewali się, że impreza będzie cieszyła się dużym zainteresowaniem konsumentów, jednak kolejka, jaka ustawiła się przed Pałacem tuż przed rozpoczęciem festiwalu, przekroczyła najśmielsze oczekiwania organizatorów i wystawców. Tak było codziennie. 14-16 listopada, słodki event odwiedziło ponad 30 tysięcy osób!
Przybywali ludzie młodzi i starsi, przedstawiciele branżowi oraz rodziny z dziećmi spragnieni słodyczy. Już w pierwszych godzinach pierwszego dnia brakowało słodyczy do degustacji. I miejsca! Organizatorzy przyznają, że ścisk panujący podczas festiwalu, a przez to niemożność swobodnego dojścia do stanowisk, był największym mankamentem przedsięwzięcia. Jeden z organizatorów, przedstawiciel Wedla – Janusz Profus – zapowiada, że na przyszły rok już jest planowana dwa razy większa powierzchnia. Z całą pewnością przyjdzie jeszcze więcej osób. I będzie więcej chętnych do wystawienia się. W tym roku wiele znanych marek, jak np. Wawel lub Lindt ostatecznie zrezygnowało z uczestnictwa, bojąc się fiaska imprezy. Kto się nie wystraszył i był obecny wśród blisko 30 wystawców podczas tej edycji?
Nie samym Wedlem Polska żyje :-)
Jak przystało na festiwal czekolady, w centrum ulokowane było spektakularne stoisko ulubionej marki Polaków, Wedel. Atrakcją był m.in. poruszająca się czekoladowa kolejka! Prócz tradycyjnych wyrobów nie brakowało nowości, w tym np. sygnowane nazwiskiem maestro Profusa trufle i praliny. Sam maestro również był obecny, jak zawsze otwarty na rozmowy z każdym, kto chciał poznać tajniki produkcji smakołyku. Nic dziwnego, że to właśnie Wedel “królował”, Joanna i Janusz Profusowie wnieśli ogromny wkład w dopieszczenie imprezy, organizując pokaz mody czekoladowej na otwarcie oraz przygotowując czekoladowe figury, m.in. syrenki.
Nie samym jednak Wedlem Polska się objada. Wzrok przyciągało też stanowisko Manufaktury Czekolady, gdzie czekoladnicy – Tomasz Sienkiewicz oraz Krzysztof Stypułkowski – prezentowali temperowanie czekolady oraz robili trufle. Swoje stanowisko miał też od niedawna działający warszawski sklep Magia Czekolady, który próbował przyciągnąć odwiedzających niespotykanymi smakami austriackich czekolad Zotter. Można było m.in. spróbować czekolady z pstrągiem albo konopią. Bardziej klasyczne wyroby można było zobaczyć na stoisku lubelskiego cukiernika Jakuba Przysuchy z cukierni Czekoladowy, szczycącego się perfekcją wykonania swoich ciast. Pokazał też premierowe tabliczki bogato nadziane orzechami i owocami. Z całą pewnością ma szansę nimi zawojować polski rynek! Prócz tego można było spróbować i kupić draże czekoladowe marki DOTI, czekoladowe figurki firmy CCW Weibler lub też spróbować ręcznie robionej belgijskiej czekolady.
Po degustacji czekolady i łyku kawy wskazana była dalsza podróży po festiwalu. Swoimi wyrobami kusiły największe rodzime cukiernie, jak T. Deker lub Cukiernia Sowa, ale też zagraniczne - Consonni. Ciekawostką festiwalu była Otomańska Pokusa, produkująca oryginalne tureckie słodkości, czyli baklavę. Słynna Cukiernia Sarzyński prosto z Kazimierza Dolnego zaprezentowała chyba najbardziej kreatywne i zarazem najsłodsze stanowisko, a Cukiernia u Lecha przypomniała o naszym krajowym wyrobie sękaczu. Wszędzie można było obserwować cukiernicze dzieła - bajkowo zdobione babeczki oraz kilkupiętrowe torty. Prym jednak wiodły wszędzie makaroniki, temat najmodniejszy obecnie w cukiernictwie. W tym czasie można było podpatrzeć, jak pracują mistrzowie cukiernictwa podczas specjalnych pokazów (m.in. Akademia Sugar Craft, Batida), jak robione są lizaki i karmelki (Karmelkowo) lub zakasać rękawy i samodzielnie stworzyć kolorowe lizaki (jak na stoisku Manufaktury Cukierków).
Przed wyjściem z Pałacu Kultury i Nauki warto było kupić słodką (niekoniecznie jadalną) pamiątkę – fartuszek marki Look Like Cookie lub też cukrową figurkę Dekor Pol. Czego chcieć więcej? Na pewno przestrzeni! I nie tylko. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a że cukier jest najbardziej uzależniającym składnikiem kuchennym, z niecierpliwością będę czekać na kolejną edycję. Mam nadzieję, że będzie ona jeszcze bardziej czekoladowa.
Aurora Czekoladowa
Więcej zdjęć w Galerii