Dzisiaj będzie o tych, którzy produkują ogromne ilości pieczywa, zazwyczaj dla dużych sieci handlowych, mają setki, a czasem kilkudziesięciu odbiorców lub powyżej stu sklepów firmowych. Mogłoby się wydawać, że prowadzą firmy odpowiedzialne, troszczące się o klienta i pracowników.
Ich właściciele często uważają, że osiągnęli sukces, że są ponad resztą firm z branży i świat kręci się wokół nich. Myślą, że przegonili wszystko i wszystkich. Czy na pewno?
Tacy ludzie siadają wygodnie w prezesowskim fotelu, odpalają komputer i przeglądają strony związane z polityką, podróżami, pasjami. Ale niekoniecznie z chlebem, bo nie chleb jest w centrum ich zainteresowań, tylko pieniądz! W Biblii czytamy „Korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy”. Zauważcie, że nie pieniądze, tylko miłość do nich. Co nas inspiruje do pracy, jaka jest nasza misja, kim się opiekujemy? Na czymś trzeba zarabiać. Padło na... chleb, no trudno – produkujmy chleb. Dziadek był piekarzem, więc będzie się na co powołać. Zbudujmy fabrykę, róbmy dużo, a jeszcze lepiej: róbmy więcej i więcej. Jesteśmy wszak silni, ważni i nie do zatrzymania. Siadają w prezesowskim fotelu i... są z siebie dumni. Mają przed sobą komputer, czasem telewizor z dostępem do wszystkiego. W ręce telefon, to ważna rzecz, bo pozwala komunikować się w ważnych sprawach, ich zdaniem kluczowych dla firmy. Rozmowy to najczęściej konwersacje ze znajomymi, o zamierzeniach, dokonaniach, składanie obietnic bez pokrycia. Usta mają pełne frazesów, które dobrze brzmią i podnoszą poczucie własnej wartości… komuś? Nie, im samym. Czy zależy im na ludziach? Na pracownikach? Często nie. Chcą mieć maszyny, dużo maszyn, linie produkujące tysiące. Biznesowo jest to zasadne, a społecznie? Kogo to obchodzi? „Jak nie my, to inni”. Świat się skurczył, to inni z zagranicy dostarczą produkty, a wtedy rynek zbytu pieczywa stanie się jeszcze mniejszy.
Kto sponsoruje duże fIrmy?
Kto za to płaci? Kto inwestuje? Kto zainwestował miliony złotych w rozwój? Na jakich drzewach urosła kasa wydana na nowe wyposażenie, hale, linie produkcyjne itd.? Zastanawialiście się nad tym, kiedy borykaliście się z kilkutysięcznymi wydatkami na przesiewacz lub krajalnicę i patrzyliście na wydatki tzw. gigantów?
Najczęściej sponsorami są (kolejność do wyboru, w zależności od umiejętności kombinowania):
1. Dotacje unijne, które w ostatniej dekadzie wyniosły firmy rozwijające się na wyżyny. No właśnie, na wyżyny czego? Wiecie, że w firmach są osoby zatrudnione tylko do pozyskiwania dotacji?
2. Refundacje z miasta, gminy, powiatu, urzędu pracy, PEFRON-u itd.
3. Fundusze z nadmiarem środków, inwestujące z nadzieją na zwrot.
4. Ulgi i zniżki w podatkach od nieruchomości, umorzenia i korzystanie np.: ze specjalnej strefy ekonomicznej.
5. Banki. Te jednak nie zawsze się przydają, czy to z powodu braku płynności, czy kiepskich wyników. Mają ważny produkt, którym jest faktoring, pomagający trochę oszukać czas.
6. Ulubionym sponsorem są… dostawcy surowców, usług, wyposażenia, partnerzy biznesowi i kontrahenci. I nie o to chodzi, że nie dostaną należnych pieniędzy. Kiedyś dostaną (z naciskiem na „kiedyś”), oczywiście czym później, tym lepiej. Najczęściej wtedy, kiedy będziemy potrzebować jakiegoś surowca lub usługi. Ci najmniejsi, dla których każde 200 zł znaczy bardzo wiele, czekają na swoje, aż pan coś rzuci, zazwyczaj w kawałkach, tak na otarcie łez i na zatkanie ust mających czelność upominać się o swoje.
POBIERZ PEŁNY EBOOK "Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy" cz. 1-6 >>
RzeczywIstość Nagiego Króla
Wróćmy do kreowanej rzeczywistości. Jesteśmy kimś. Staliśmy się tym kimś dzięki swojej pracowitości? Zaradności? Branżowej wiedzy? A może dzięki poznaniu kogoś, kto miał wpływy? Kto znał kogo trzeba? Kto wiedział o sprawach ukrytych przed maluczkimi? Podstawowym działaniem w firmie i podstawowym tematem w biurach nie są receptury, produkt, jakość albo – o zgrozo – potrzeby konsumenta. Wszystko kręci się wokół pozyskiwania, żonglowania, umiejętnego przerzucania i przesuwania środków na stojące w długiej kolejce firmy współpracujące i czekające w pokorze na uregulowanie płatności. Dziesiątki małych przedsiębiorstw czeka na ochłapy z pańskiego stołu, pracując na sukces samozwańczego właściciela, prezesa, dyrektora czy jak tam zwał. Jak długo można pompować ten balon? Jeśli nasza firma jest zadłużona na kilka, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset milionów, to kto myśli o spłacie należności? Kto świadomy odpowiedzialności zadłuży się do poziomu, którego 99% piekarzy, pracujących rękami, nie potrafi nawet poprawnie określić? Zdarza się też, że ktoś lub coś mówi: sprawdzam, a są to: sytuacja rynkowa, klęska żywiołowa zmieniająca ceny surowców, pracownik z innego kraju, który uległ wypadkowi, wreszcie duży dostawca, którego cierpliwość się właśnie wyczerpała. Król jest nagi. Raczej rzadko posiadany majątek pokrywa wierzytelności, gdyby trzeba go szybko spieniężyć, to zazwyczaj nie wystarcza na wyrównanie wszystkich należności dla dostawców, pracowników podatki i ZUS. Wszystko jednak okazuje się podczas odpływu – czy pływamy nadzy, czy w slipkach. Zaniepokojonych spieszę uspokoić, że właściwie wszystko jest zgodne z prawem i bieżącymi przepisami. Jeśli poprawia wam to samopoczucie, to musicie z tym żyć.
PrawdzIwa wIelkość
Czy w tym świecie jest miejsce na zrównoważony biznes? Na etykę? Prawdomówność? Uczciwość? Dbanie o siebie nawzajem? Wspieranie się? Często rozmówcy przekonują mnie, że nie, ale czy to znaczy, że trzeba się z tym godzić? Moim zdaniem nie. Pamiętacie piosenkę Anny Marii Jopek i słowa: „niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam”? Czy nie jesteśmy w takim właśnie miejscu? Co jest źródłem Twojej radości? Które Twoje zachowania powodują, że jesteś z siebie dumny? Czym chciałbyś się pochwalić przed rodziną, bliskimi, wnukami i obcymi? I wreszcie, co byś napisał na swoim nagrobku?
* * *
Mam świadomość, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że cała ta moja pisanina na niewiele się zda. Mało kto to przeczyta, a jeszcze mniej osób się nad tym zatrzyma. Ja się zatrzymam. Mam nadzieję, że w sposób świadomy ustrzegę się większości błędów, że z własnych słów wyniosę lekcję. Kilka miesięcy temu, po 30 latach prowadzenia piekarń, zakończyłem działalność produkcyjną jako taką. Nie zatrudniam już pracowników, nie zalegam z podatkami i z ZUS-em, nie jestem winien pieniędzy żadnemu dostawcy towarów czy usług, rozliczyłem wszystkich pracowników łącznie z urlopami. Nikomu nie jestem nic winien. W Biblii w liście do Rzymian jest napisane: „Nikomu nic winni nie bądźcie prócz wzajemnej miłości, bo kto kocha drugiego, wypełnia prawo”. O tym, jakim jesteś człowiekiem, nie świadczy to, co posiadasz, ile zarabiasz albo jak myślisz o swoim sukcesie. Świadczy o tym to, jak traktujesz innych. •
Bogdan Smolorz „Biopiekarz”, mistrz piekarstwa
Prowadzisz rzemieślniczą piekarnię? Potrzebuje pomocy, wsparcia, rady? Porozmawiaj z mistrzem piekarstwa Bogdanem Smolorzem, tel. 602 788 186, e-mail: biopiekarz@gmail.com
POBIERZ PEŁNY EBOOK "Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy" cz. 1-6 >>
- Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 5 - co zapewni przyszłość rzemieślniczym piekarniom?)
- Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 4 - co zapewni przyszłość rzemieślniczym piekarniom?)
- Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 3 czas na zamknięcie)
- Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 2 oszczędności)
- Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 1. Diagnoza)