Jedzenie od zawsze kojarzyło się ze zmysłowością. Odpowiednio przyrządzone i podane potrafi doprowadzić do prawdziwej rozkoszy, działając najpierw na zmysł wzroku, później na wyobraźnię, by w końcu rozpalić nasze kubki smakowe, wywołując prawdziwe uniesienia.
Seks i jedzenie to niewątpliwie największe przyjemności, jakimi ludzkość została obdarzona. Do niedawna jednak ta pierwsza stanowiła dla większości temat tabu, a druga rzadko przywodziła na myśl pornografię. Jak się okazuje, momenty rozkoszy, upojenia, zachwytu, ochy i achy, błogie pomrukiwania i rozanielony wyraz twarzy przestały być zarezerwowane wyłącznie dla aktów cielesnych uniesień, a stały się nieodłącznymi atrybutami tego, co i jak jemy. I tak jak w przypadku seksu, mimo sporego rozluźnienia obyczajowości, większość z nas nadal krępuje się o nim mówić, nie wspominając o publicznym pokazywaniu, tak pornografia jedzenia jest czymś, co przychodzi z łatwością niemal każdemu. Tak, bez dwóch zdań, w tej kwestii jesteśmy na tyle bezwstydni, że chwalimy się naszymi foodgasmami, piszemy o nich publicznie, bez cienia skrępowania, dodając pikanterii zdjęciami, które dosłownie ociekają zmysłowością i rozpustą. Na domiar tego grzeszymy grupowo, namawiając do kulinarnej orgii miliony „znajomych”, przed którymi na wszystkich kanałach social mediów obnażamy swoje pragnienia i niegasnący apetyt.
Narodziny foodporn
Rozkosz przeżywana skrycie przy stole niejeden już raz trafiła na duży ekran – wystarczy wspomnieć filmy „Czekolada” czy kultową „Ucztę Babette”. W obu wypadkach bohaterkami są kobiety, które przełamując pewne tabu, wyzwalają w karmionych przez siebie ludziach ukryte pragnienia i w rezultacie doprowadzają do kulinarnej rozkoszy. To jednak nie jest jeszcze klasyczny foodporn, choć taki sposób prezentowania jedzenia w filmach czy programach kulinarnych (któż z nas nie czerwienił się, oglądając kolejne odcinki z udziałem zmysłowej Nigelli Lawson?!) stał się jedną z form pokazywania tego, co nas kręci i fascynuje. Termin foodporn po raz pierwszy został użyty w 1984 r. przez krytyczkę feministyczną Rosalindę Coward w książce „Female Desire”. Jej autorka pisze, że gotowanie i podawanie jedzenia w atrakcyjny sposób stanowi akt poddaństwa. Nazywa to wyrażaniem uczuć, przyjemnością uczestniczenia w obsłudze innych osób, inaczej mówiąc „pornografią żywności”. Ważnym głosem było też stwierdzenie Mary Eberhard, która w jednym ze swoich esejów ogłosiła, że „jedzenie jest nowym seksem”, dowodząc, iż społeczeństwo przerzuciło swoje zainteresowanie z „różowych stron” na restauracyjne menu i zmysłowe fotografie jedzenia.
Internetowe foodgasmy
Po rewolucji seksualnej jedyną sferą, w której ciągle może nas coś zaskoczyć, jest… jedzenie. To w świecie kulinariów wciąż powstają nowe smaki, połączenia, formy podania. Nie ma mowy o nudzie, pikanteria może czekać na nas na każdym kroku, bez względu na porę i miejsce. Czy może być coś bardziej ekscytującego?! Tym bardziej, że z naszymi zmysłami nie musimy się już ukrywać. Ogromną rolę odegrały w tym wszystkim Facebook, Instagram, Twitter czy bazujący wyłącznie na obrazach Pinterest. Powszechna moda na obnażanie swojego życia zaczęła orbitować wokół jedzenia. Jeszcze nie tak dawno wyróżniający blogerów kulinarnych odruch fotografowania każdej potrawy przed zjedzeniem dziś towarzyszy niemal wszystkim. Chwalimy się tym, co jemy, pokazując jedzenie w najbardziej zmysłowych, nieprzyzwoicie wręcz lubieżnych formach. Spirala kulinarnego po-pędu nakręca się sama – restauracje i kawiarnie robią wszystko, aby serwowane przez nie dania kusiły, rozbudzały apetyt i trafiły do sieci, gdzie bez skrępowania będą wywoływać najprawdziwszy foodgasm i zbierać coraz więcej lajków. Foodgasm to po foodpornie drugi najbardziej popularny hasztag, jakim w sieci opisywana jest kulinarna pornografia. Na samym Twitterze zwrot foodporn pojawił się blisko 25 milionów razy, a kliknięcia na Google rosną o 50 milionów na przestrzeni dwóch miesięcy.
5 przykazań kulinarnej pornografii
Foodporn, czyli zmysłowe fotografowanie jedzenia, mimo że wydaje się pobudzać nasze zmysły bez ograniczeń, rządzi się pewnymi prawami, bez zachowania których nawet najsmaczniejsza potrawa nie wzbudzi w nas pożądania. Reguły kulinarnej pornografii można sprowadzić do pięciu najważniejszych zasad:
• Odpowiednie światło – naturalne, dzienne.
• Estetyczne akcesoria – dobrej jakości zastawa, sztućce, gadżety i ozdoby odpowiadające panującym w danym momencie trendom.
• Funkcja „focus”, czyli wyostrzenie i zbliżenie miejsca, które ma działać na zmysły odbiorcy. Chcemy widzieć to, co nas ekscytuje, dokładnie, ze wszystkimi szczegółami.
• Odpowiedni dobór jedzenia – ważne są kolor i struktura, duże znaczenie mają świeże owoce i warzywa, ale też wyraźnie ukazana chrupkość, wilgotność, soczystość potrawy.
• „Anatomia” („pokaż, kotku, co masz w środku”) – o wiele bardziej od portretowego zdjęcia papai kręci nas i pobudza symetryczne pokazanie jej środka, przekroju – wilgotne, ociekające naturalnymi sokami, z wnętrzem ukształtowanym na podobieństwo lekko rozchylonej waginy. Nie ma chyba osoby, która przeszłaby obojętnie obok jajka po benedyktyńsku, które na foodpornowej fotografii pozuje delikatnie nacięte z popisowym żółtkiem spływającym rozkosznie po plastrach awokado i chrupiącej grzance – zmysły szaleją. Podobnie jak wtedy, gdy patrzymy na rumiany stosik pankejków, polanych syropem klonowym spływającym leniwie po krawędziach, które mamy ochotę natychmiast dotknąć językiem, zlizywać słodycz kropla po kropli, wgryzając się w puszystość ciepłych placuszków... #foodporn #foodgasm #gastroporno
Rozkosz dla oczu stała się równie ważna jak uczta dla podniebienia i to stanowi esencję pornografii jedzenia. Doznania wzrokowe prowadzą nas do bliskich fizycznym uniesień, pożądania i fascynacji. Za jednego z prekursorów i orędowników foodpornu należy zdecydowanie uznać Anthony’ego Bourdaina, który wprawdzie nie na zdjęciach, ale w swoich książkach i programach pokazuje rozpustne, zmysłowe i niegrzeczne zakamarki kulinariów: „Odczuwam błogi dyskomfort, biorę krótkie, kontrolowane oddechy i bardzo powoli przeżuwam. (...) Ściągam serwetkę, a wokół mnie jedna serwetka po drugiej tak samo opadają na stół, odsłaniając błyszczące, rozmarzone twarze. Maluje się na nich nieśmiały wstyd, zupełnie jak po orgazmie. Wszyscy zwlekają przed pierwszym łykiem wina. Chcą zapamiętać smak”* . Nie pozostaje mi nic innego, jak zostawić Was sam na sam z lubieżnym światem kulinarnej pornografii, życząc niezapomnianych uniesień i rozkosznych foodgasmów.
*Fragment pochodzi z książki Anthony’ego Bourdaina „Kill Grill 3. O kuchnia!”
Anna Maria, Kucharnia