Gdyby kryzys był bykiem, ona złapałaby go za rogi i szybko zaprzęgła… do pracy. Bo nie ma czasu na to, żeby tracić czas. Jako współwłaścicielka małej firmy produkującej formy piekarskie częściej zakłada strój do spawania niż szpilki. Wierzy, że w życiu trzeba pracować rzetelnie, postępować uczciwie i szczerze.
Dla Moniki Korzeniewskiej to najlepszy sposób na każdy kryzys.
Rafał Nowakowski: Ostatnie kilka tygodni sygnalizuje, że zbliża się kryzys. Moniko, jak to wygląda w Twoim przypadku?
Monika Korzeniewska: Zdaję sobie sprawę, że obecna sytuacja bardzo poważnie i wszystkim da się we znaki, ale skoro jeszcze miesiąc temu niektóre firmy chwaliły się z uśmiechem na twarzy, że są największe i wiodące, to nie rozumiem problemu. My prawdopodobnie jesteśmy najmniejsi, nigdy nie chcieliśmy być prezesami w garniturach, jesteśmy producentami, a przede wszystkim ludźmi z pasją do zdrowych trendów w produkcji piekarniczej. Od zawsze stawiamy na szczerość, uczciwość, oferowanie klientom takich produktów, aby mogli bezpiecznie połączyć tradycję z aktualnymi przepisami. Myślę, że wysoka jakość, ceny producenta bez pośredników oraz uniwersalne, bezpieczne dla zdrowia produkty zrobiły swoje. W tak trudnym czasie widzimy, że ostatnie lata walki o to, żeby piekarze wykorzystywali bezpieczne dla zdrowia produkty do wypieku chlebów na zakwasie, dały nam bezpieczeństwo i przychody teraz.
Kryzysowa sytuacja szybko uruchamia czarnowidztwo. Czy nie powinniśmy raczej skoncentrować się na pozytywnym myśleniu, na aktywnym szukaniu skutecznych rozwiązań, na działaniu?
Naturalną reakcją na kryzysowe sytuacje są obawy, niepewność, co będzie jutro, za miesiąc, za rok; w takich momentach zawsze powinniśmy szukać chociaż iskry nadziei na lepsze jutro, żeby nie zwariować. Jestem pewna, że do takiego pozytywnego nastawienia i myślenia niezbędne są otoczenie i ludzie, z jakimi mamy do czynienia. Moja fantastyczna znajoma ma piękne powiedzenie: „co jest w tym dobrego, czego jeszcze nie widzisz” – no właśnie tego zawsze trzeba szukać, działać i pozytywnie myśleć – pozdrawiam serdecznie Karolinę.
Może dla wielu piekarzy jest to odpowiedni moment, żeby zobaczyć w swoim „zjadaczu chleba” człowieka, któremu powinno się zaoferować dobre, zdrowe pieczywo… Może przyszedł moment na zastanowienie się nad tym, czy tylko zysk ma znaczenie, czy może należałoby go postrzegać przez pryzmat jakości, której wyznacznikiem nie są jedynie słowa „na zakwasie” i „zdrowe”.
Według definicji kryzys to „punkt zwrotny, przełomowy moment w tragedii, czas zagrożenia…”. Każde zagrożenie wymaga reakcji, celowego działania zgodnie z przyjętym planem, poprzedzonym analizą i decyzjami. Oczywiście można też panikować i narzekać na to, co władza oferuje nam w czasie kryzysu.
Nie znoszę postaw roszczeniowych typu „należy się”, bezczynnego czekania na pomoc. Każdy, kto zakłada firmę, wie, jakie jest ryzyko, może być dobrze, ale może – co często się zdarza – być źle. Jedno i drugie przerabialiśmy, nigdy nie mieliśmy do nikogo pretensji i nie czekaliśmy na nic. Nie korzystaliśmy z dotacji, dopłat i dodatków, a to, co osiągnęliśmy, jest efektem naszej ciężkiej pracy. Rozwijaliśmy firmę powoli, w miarę naszych możliwości, cały czas myśląc, że nasz produkt musi być wyjątkowy – dawać pełne bezpieczeństwo użytkowe i zdrowotne, zgodnie z aktualnymi przepisami i potrzebami piekarzy.
Czyli nie ma czasu na łzy, trzeba działać i liczyć na siebie.
Jako absolwentka wojskowej uczelni odpowiadam zdecydowanie: TAK. Tak jak zmienia się pogoda, tak możemy zmienić to, co będziemy robić w życiu. Jeżeli ludzie przestaną jeść chleb, a piekarze piec, to jako członek Stowarzyszenia Polska Ekologia będziemy hodować kury (na ekologiczne jajka) i zrobimy ekouprawę warzyw (uśmiech).
Obserwowałem burzę... Niszczy, łamie, psuje. Ale czy tylko? Po nawałnicy trawa się mocnej zieleni, drzewa szybciej rosną, przyroda odżywa, człowiek młodnieje. Lżej się oddycha, mocniej stąpa, choć za ruiną i wyrwą w zagonie serce płacze... W burzę walkę toczymy, w zmaganiu siły zwiększamy. A potem mamy spokój i rześki powiew mocy.
Aleksander Kamiński, „Kamienie na szaniec”
Czy masz wypracowany element gwarantujący stabilność działalności nawet w czasach kryzysu?
Element gwarantujący stabilność? Doświadczenie życiowe (złe, bardzo złe i dobre). Wyznaje zasadę „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Cele życiowe zawsze można zmodyfikować. Kto powiedział, że musimy osiągnąć cel w 100% taki, jaki założyliśmy na początku? W kryzysowej sytuacji, jeśli osiągniemy 10%, to już jest powód do radości, bo przecież mogłoby być zero. To zależy, ile komu potrzeba do szczęścia. Jeżeli ktoś potrzebuje 100%, to ma problem.
Praktyk najlepszym teoretykiem. Choć rekinom biznesu może się to wydać mało ambitne, bo celują w wysokie zyski, to jednak jest to bardziej realistyczne podejście do prowadzenia biznesu, sprowadzające się do popularnego powiedzenia o jedzeniu łyżką, a nie chochlą.
Jeżeli rekinom wydaje się to mało ambitne i chcą być zawsze najwięksi, wiodący itp., to niech zachowają taką postawę również w kryzysowej sytuacji i wtedy pokażą swoją wielkość. Mnie wystarczy, że jesteśmy najlepsi i wybieramy małą łyżkę. Wiesz, jak to jest – im wyżej wejdziesz, tym boleśniejszy jest upadek, a rekinom polecam piosenkę Sylwii Grzeszczak „Małe Rzeczy”.
Kryzys może popchnąć firmę do wycofywania się z ważnych aspektów działalności. Wiem, że jesteś silną kobietą, która częściej spawa formy do wypieku pieczywa, niż zakłada szpilki, ale czy czasem nie masz ochoty wycofać się z trudnej sytuacji?
W moim przypadku, żeby wycofać się z sytuacji, którą ciężko wytrzymać, potrzeba bardzo dużo czasu, wiele lat. W obecnej chwili zamówień wystarczy nam do końca roku, więc nie mamy czasu na myślenie o kryzysie, nie mamy czasu płakać. Kto wie, może statystyczne 100% normy będzie realizowane przez 60% składu, ale będzie zrealizowane. Jestem w stanie stanąć przy stole spawalniczym i spawać. To żaden problem.
Decyzja o działaniu, a nie narzekanie, jest raczej decyzją o życiu. Unikanie odpowiedzialności za podjęte decyzje to grobowa deska firmy. W kryzysie nie można tkwić. Albo wyciągamy nogi z fetoru, albo dajemy się wciągać. Czy wg Ciebie obawy prowadzą do destrukcji?
Obawy są naturalne w takiej sytuacji, ale trzeba przełączyć myślenie i zobaczyć, co damy radę zrobić, żeby było lepiej i żebyśmy wyszli z tego z uśmiechem na twarzy. Może należy zmienić coś w sobie, w swojej produkcji i nie być „jak wszyscy”, tylko być „wyjątkowym”, być sobą, a nie naśladowcą biznesowych standardów. Krótko mówiąc, wyjąć nogi z g…, umyć je i robić dobrze. 10 lat temu byliśmy postrzegani jak „kosmici”, bo mówiliśmy, że jedynym dobrym wyborem dla piekarza jest stal kwasoodporna. Ci, którzy tego słuchali, dziś są 10 lat przed konkurencją – to ci „wyjątkowi”, a reszta piekarzy to właśnie „wszyscy”. Pozwól, że to ja teraz zadam pytanie. Ilu znasz piekarzy, którzy wpuszczą Cię na piekarnię ze spektrometrem, żebyś sprawdził, w czym pieką chleb „na zakwasie”, i pokażą atest/oświadczenie na ten materiał z odczytu, abyś zobaczył, jakie jest przeznaczenie materiału?
Miałem okazję poznać wyroby ze znakiem Korzeniewscy u Karoli Bober. W praktyce nie kojarzę innych miejsc, które poszły tak daleko. Tradycja to w Polsce święte słowo.
Tradycja, a niestosowanie się do obowiązujących przepisów i wykorzystywanie materiałów do kontaktu z żywnością niezgodnie z przeznaczeniem to dwie różne sprawy. Tradycja nie musi być niezgodna z nauką, a tym bardziej stać w sprzeczności z zaleceniami instytucji. Obecnie mamy rynek (NIE) zdrowych „tradycji” piekarniczych. Uważam, że każdy konsument powinien otrzymywać informację, w czym był wypieczony chleb, szczególnie ten zdrowy „na zakwasie”. Osobiście od lat nie używam np. aluminium, to dlaczego nieświadomie mam jeść taki niby dobry zdrowy chleb? Dlatego, że ktoś ma taką tradycję?
Jak myślisz, czy kryzys niesie potencjał rozwojowy dla ludzkości i firm, czy to czysty masochizm? Warto zapłacić za cierpienia transformacji, by ujrzeć szerszą perspektywę?
Myślę, że to okazja do powolnych, bardzo dobrych zmian w każdej branży. Może przyszedł czas na zmianę postawy i wartości w życiu. Czasami bowiem trzeba coś stracić, żeby to docenić.
Co jest ważniejsze w obecnym czasie: biznes czy misja?
Dla nas zawsze najważniejsze są dwie kwestie: pasja tworzenia jak najlepszych produktów i misja, aby na bieżąco z pełną odpowiedzialnością informować o tym, co jest bezpieczne i dobre dla tradycyjnej piekarni, idącej również z duchem czasu.
Dziękuję za pouczającą rozmowę.
Rozmawiał: Rafał Nowakowski
FOT. MAŁGORZATA RYBACKA