Masz piekarnik, fartuch i serce do wypieków – ale kiedy przychodzi do social mediów, czujesz się jak ciastko bez kremu? Spokojnie. Wrzucanie słodkich zdjęć to dopiero początek.
Podobne artykuły
Twój lokal to Ty – dlaczego warto być sobą, tworzyć własną niepowtarzalną markęJak przejąć inicjatywę i poprowadzić klienta przez proces zakupowyJak AI zmienia sposób w jaki pieczemy i sprzedajemy słodkościW tym artykule pokażę ci, jak tworzyć treści, które nie tylko wyglądają apetycznie, ale też budują zaufanie, angażują odbiorców i przekładają się na realne zamówienia.
Zdjęcie to nie wszystko
Masz już konto. Wiesz, że warto być w social mediach. Wiesz nawet, że nie trzeba być wszędzie naraz – wystarczy jeden dobrze prowadzony kanał. A potem przychodzi poniedziałek. Patrzysz na Instagram, klikasz „utwórz post”... i nagle czujesz, jakby ktoś kazał ci zrobić tort bez przepisu, składników i miksera. No bo co ja mam tam właściwie wrzucić? Czy muszę codziennie mieć nowe zdjęcie? Czy ludzie w ogóle chcą oglądać, jak robię bezy? A co jeśli to będzie nudne? Albo – nie daj Boże – nieprofesjonalne?
Spokojnie. Tu nie chodzi o robienie show ani o wrzucanie idealnych zdjęć z planu zdjęciowego. Tu chodzi o pokazywanie twojej codzienności w pracowni – tej prawdziwej, z mąką na fartuchu i kremem na czole. Bo właśnie tego chcą ludzie. Nie przeszkadza im, że nie masz profesjonalnego aparatu. Przeszkadza im, że nie wiedzą, co robisz.
Ten artykuł to twój ratunek na momenty typu „nie mam pomysłu na post”. Pokażę ci, co publikować, żeby:
• klienci poznali ciebie i twoją pracę,
• zaczęli reagować, komentować oraz pisać wiadomości,
• a w efekcie – zamawiać i polecać dalej.
Nie musisz być blogerką kulinarną ani mieć wgranych trendów z TikToka. Wystarczy, że jesteś sobą, pieczesz z sercem i masz ochotę pokazać to światu. Reszta? To tylko forma. A z formą umiesz przecież pracować, prawda?

Co wrzucać? 5 rodzajów treści, które robią robotę
Zacznę od ważnej rzeczy: Twoje social media to nie katalog. Nie chodzi o to, żeby wrzucać raz w tygodniu zdjęcie tortu z podpisem „Tort czekoladowy. Zamówienia w DM” i czekać na lajki. Chodzi o to, żeby budować zaufanie i pokazywać, kim jesteś, co robisz i dlaczego warto zamówić właśnie u ciebie.
I najważniejsze: nie musisz codziennie wymyślać koła na nowo. Możesz kręcić się w obrębie 5 rodzajów treści, które naprawdę działają. I wcale nie wymagają miliona pomysłów, sprzętu czy filtrów z Los Angeles.
1. Kulisy pracy
Ludzie kochają zaglądać za kulisy. Lubią wiedzieć, jak wygląda twoja pracownia o 5 rano. Jak nakładasz krem, jak walczysz z opadającą bezą, jak wygląda blat po dniu pracy. Nie musi być czysto. Ma być prawdziwie. Autentyczność > perfekcja.
Przykłady:
• krótki filmik: jak nakładasz krem (bez muzyki, bez gadania),
• zdjęcie stołu z podpisem: „Zgadnijcie, co dziś powstaje?”,
• stories z tekstem: „Poniedziałek = dzień biszkoptów. Dziś piekę 8!”.
To pokazuje, że działasz. A jak działasz – to znaczy, że ludzie zamawiają. A skoro ludzie zamawiają, to coś musi w tym być. Tak działa społeczny dowód słuszności – i nie musisz mieć do tego doktoratu z marketingu.
2. Gotowy produkt (ale nie tylko jako katalog!)
Tak, wiadomo – ludzie chcą zobaczyć efekt końcowy. Jednak pokazanie samego tortu na białym tle to trochę jak wrzucenie zdjęcia chleba i napisanie „chleb”. To nie sprzedaje. Sprzedaje historia wokół tego produktu.
Przykłady:
• „Tort dla Toli, która kocha konie. Mama powiedziała, że aż się popłakała ze wzruszenia.”
• „To był jeden z trudniejszych wzorów, ale wyszło! 1,8 kg słodkości dla fana Harry’ego Pottera.”
• „Zamówienie specjalne. Stworzenie tak szczegółowej dekoracji to godziny pracy, ale dla tego efektu zdecydowanie warto.”
Nie musisz pisać elaboratów. Wystarczą 2-3 zdania. Niech produkt zyska kontekst. Pokaż emocje, kulisy, historię. Ludzie kupują emocje – nie masę cukrową.
3. Opinie i historie klientów
Nie ma lepszej reklamy niż zadowolony klient. Ale nie chodzi tylko o wrzucenie screenshota z „Było pyszne”. Chodzi o to, żeby zrobić z tej opinii dowód, że warto ci zaufać.
Przykłady:
• „Klientka powiedziała, że to był pierwszy tort bezglutenowy, który jej dziecko zjadło do końca.”
• „Pani Gosia wysłała mi wiadomość, że tort zniknął po 10 minutach. Dodała zdjęcie ostatniego kawałka.”
• Zrób stories z tekstem: „Zadowoleni klienci to największa motywacja. Dziękuję!” i pokaż opinię.
Nie masz jeszcze opinii? Poproś! „Jeśli smakowało – daj znać! Twoje słowa mogą pomóc mi rozwijać pracownię”.
4. Edukacja i ciekawostki
Ten punkt jest złotem. Serio. Wielu klientów nie wie, co wpływa na cenę tortu. Dlaczego ten z twojej pracowni kosztuje 380 zł, a w markecie 49 zł? Zamiast się irytować – wytłumacz.
Przykłady:
• „Dlaczego nie robię tortów z masą cukrową?”
• „Czym różni się tort musowy od biszkoptowego?”
• „Dlaczego nie przyjmuję zamówień z dnia na dzień?”
• „Czego nie robić z tortem po odbiorze (czyli: nie wstawiaj go na balkon w styczniu)”
Możesz to wrzucać jako posty, stories, albo – jeśli lubisz mówić – krótkie filmiki. Edukacja to nie tylko „poważne” treści – to budowanie pozycji eksperta. Nawet jeśli twoim eksperckim tematem jest beza idealna.
5. Humor i życie w pracowni
Klienci lubią, kiedy pokazujesz, że jesteś człowiekiem. Że też się czasem spóźniasz. Że krem ci się zważył. Że ktoś zamówił „tort dla pieska”, a miał na myśli „tort z pieskiem”. To rozluźnia atmosferę. Buduje relacje. Pokazuje, że z tobą można po prostu lubić współpracować.
Przykłady:
• „Klient powiedział, że chciałby coś prostego. Co miał na myśli: minikopia weselnego zamku z 13 wieżami.”
• „Pytanie tygodnia: da się tort bez cukru, glutenu, jajek ale z czekoladą?”
• Zdjęcie z podpisem: zgadnijcie, co się właśnie zważyło i dlaczego krem ma focha.”
Humor ma moc. Zwłaszcza ten codzienny, naturalny, nieprzekombinowany. Jeśli śmiejesz się przy pracy, śmiało pokazuj to w socialach.
Jak mówić o sprzedaży, żeby nie być nachalną
Zacznę od szczerości: przez długi czas miałam z tym problem. Z jednej strony chciałam, żeby ludzie wiedzieli, że mogą u mnie zamówić. Z drugiej strony bałam się, że jak za często o tym przypomnę, to kogoś zrażę. Efekt? Wrzucałam zdjęcie tortu z podpisem „Dla Oli”, nie pisząc, że można u mnie taki zamówić. A potem dziwiłam się, że nikt nie pyta o terminy. Dlatego dziś mówię wprost: jeśli nie powiesz ludziom, że sprzedajesz – nie będą zgadywać. Jednak to wcale nie znaczy, że musisz zamienić swój profil w tablicę ogłoszeń.

Jak sprzedawać... bez sprzedawania?
1. Pokazuj, że działasz
Nic nie działa lepiej niż pokazanie, że masz ręce w cieście. Dosłownie. Stories z tekstem „dziś 3 torty do zrobienia – w tym jeden musowy z mango” to komunikat: „mam klientów, jestem aktywna, działam”. Ludzie, którzy to widzą, myślą: „aha, ona robi coś fajnego, może ja też coś zamówię?”.
2. Wplataj sprzedaż w naturalny kontekst
Zamiast pisać: „Torty na Dzień Mamy – zamów już dziś!”, lepiej napisać: „W tym tygodniu kończą mi się już terminy na Dzień Mamy – ostatnie 2 miejsca wolne! Daj znać, jeśli chcesz zarezerwować”. Język ma znaczenie. Zamiast kazać, zapraszaj. Zamiast oferować, podpowiadaj.
3. Używaj subtelnych przypomnień
Nie musisz w każdym poście pisać: „Zamówienia w wiadomości”. Za to raz na kilka dni warto wrzucić:
• grafikę z wolnymi terminami,
• stories z przypomnieniem: „Zamówienia na przyszły tydzień już prawie zamknięte”,
• informację pod postem z produktem: „Ten tort zrobiłam na roczek – jeśli też szykujesz coś słodkiego, napisz”.
To nie jest nachalne. To jest informacyjne. Ludzie to lubią – bo przypomnienie = wygoda.
4. Zadbaj o widoczność oferty
Ułatw klientowi życie. Niech wie:
• co robisz (torty, monoporcje, candy bary?),
• gdzie jesteś (miasto, dostawy?),
• jak zamówić (DM, formularz, telefon?).
To powinno być widoczne w bio, w przypiętych stories, w twoich postach. Nawet jeśli ktoś śledzi cię od pół roku, to nie znaczy, że wie, jak złożyć zamówienie. Sprzedaż to rozmowa, nie billboard. Zamiast krzyczeć „kup, kup, kup!”, spróbuj zacząć rozmowę:
• „Gdybyś miała wybrać tylko jedno – beza czy sernik?”
• „Kto planuje w lipcu urodziny?”
• „Co Was bardziej kusi: malina czy karmel?”
To działa. Bo wciąga. Bo pozwala ludziom się odezwać. A jak już się odezwą – to połowa sukcesu. Dalej wystarczy odpowiedzieć, doradzić, zaproponować. Bez ciśnienia, bez wciskania.
I jeszcze jedno: nie bój się mówić o cenach. To nie jest temat tabu. To część twojej pracy. Pisz jasno, komunikuj minimum cenowe, pokazuj wartość. Klient, który wie, że tort kosztuje „od 380 zł”, to nie klient, który potem pisze: „czy zrobisz za 90?”. Masz prawo zarabiać na swojej pracy. I masz prawo mówić o tym, że ta praca kosztuje.

Stories, relacje, „tu i teraz” – codzienne drobne rzeczy, które robią wielką różnicę
Pamiętasz czasy, kiedy klienci zaglądali do pracowni, rozmawiali, patrzyli, co w piecu, pytali: co dziś tak pachnie? Stories to cyfrowa wersja uchylonych drzwi do twojej kuchni. Nie muszą być piękne, przemyślane, robione w idealnym świetle. Mają być twoje, prawdziwe. Nie bez powodu autentyczność jest „trendy”.
Co warto pokazywać w stories?
1. Start dnia
– Krótkie nagranie z pieca z twoim „Dzień dobry! Dziś pieczemy szarlotkę!”
– Zdjęcie surowych składników z podpisem: „Zgadnijcie, co dziś będzie?”
2. Proces tworzenia
– Nakładanie kremu, składanie tortu, wylewanie musu – nawet jeśli to tylko kilka sekund. Nie musisz mówić – obraz i dźwięk szpatułki robią robotę.
3. Sytuacje z życia wzięte
– Dziś brakło malin? Zważył się krem? Masz 10 tortów do zrobienia? Pokaż to. Nie dla narzekania – dla autentyczności.
4. Efekt końcowy
– Zamiast wrzucać tylko idealne zdjęcie, pokaż tort na obrotówce, z boku, w pudełku, z pakowania. Klienci widzą wtedy, że to prawdziwa praca, a nie Photoshop.
5. Ty sama
– Twoja twarz, twoje słowa, twój śmiech. Wcale nie musisz „gadać do kamery”, ale choć raz w tygodniu – pokaż się. To buduje więź, bo ludzie kupują od ludzi, nie od anonimowych logotypów.
Kiedy i jak często wrzucać?
Codziennie 2-3 stories to już bardzo dużo. Serio. Nie musisz dokumentować każdej minuty – ale pokazanie:
• co robisz,
• jak to wygląda,
• i że jesteś aktywna – wystarczy.
Najlepszy czas? Rano (7-10), potem koło południa (12-14) albo wieczorem (19-21) –najważniejsze jest to, że w ogóle coś wrzucisz.
Jak reagować na reakcje?
Ktoś zagłosował w ankiecie? Odpisał na pytanie? Zostawił serduszko? To zaproszenie do rozmowy. Napisz:
– „Haha, też myślałam, że beza z mango to hit!”
– „Dzięki za głos, właśnie piekę Twój wybór!”
To są mikrorelacje, które budują makroefekty. Ludzie, którzy raz się odezwą, wracają. Czują, że są ważni.
Co jeśli nie masz pomysłu?
Oto masz gotowe „koła ratunkowe”:
• „Co dziś piekę” – zawsze działa
• „Dziś na stole” – co właśnie robisz
• Ankieta: „Wolicie maliny czy karmel?”
• Z życia: „Piątek, czyli dzień ciast i kawy. U Was też?”
• Twoja twarz + „Miłego dnia!” – najprostsze, a robi klimat
Stories to twoje pole do dialogu. To nie „ładna galeria”. To bardziej jak rozmowa z klientem, który przyszedł za ladę, uśmiechnął się i zapytał: „Co dziś dobrego?” Pokaż mu to, publikując krótką relację. To naprawdę robi wielką różnicę. Masz pustkę w głowie? Oto plan treści na cały tydzień Wiem, co to znaczy mieć „dzień pustki”. Albo tydzień. Chcesz coś wrzucić, ale głowa jak sernik bez spodu – niby coś tam jest, ale nie wiadomo co z tym zrobić. W takich momentach warto mieć gotowy szkielet. Taki prosty plan, który daje strukturę, ale zostawia przestrzeń na spontaniczność. Bo życie w pracowni to przecież ciągłe „a tu coś się przypaliło, a tu klient zmienił zdanie”.
Plan, który działa – testowany nie raz
Przykładowy tydzień treści:
Poniedziałek – Kulisy pracy
• pokaż start tygodnia, co robisz, co planujesz;
• stories z poranną kawą i listą zamówień – zdjęcie zza blatu i podpis: „Dziś pracownia pachnie wanilią i malinami”;
• to pokazuje, że działasz – i że można u ciebie zamawiać.
Wtorek – Produkt tygodnia
• wrzuć jeden konkretny wypiek – z historią, kontekstem;
• napisz, co to za smak, dla kogo, jaka okazja;
• możesz dodać: „Ten tort zrobiłam w wersji bezglutenowej – idealny na urodziny malucha z alergią”.
To dzień na pokazanie, co naprawdę robisz – nie tylko „ładnego zdjęcia”.
Środa – Pytanie do obserwatorów
• „Tarta cytrynowa czy brownie – co dziś wygra?”;
• „Macie ochotę na coś nowego w ofercie?”;
• „Gdybyście mogli jeść tylko jedno ciasto do końca życia…?”.
Dajesz ludziom głos, angażujesz ich. A kto się wypowie – szybciej zamówi.
Czwartek – Opinia lub polecenie
• zrzut ekranu wiadomości od klientki;
• cytat: „Pani Ulu, to był najlepszy tort w życiu!”;
• relacja: „Dostałam wiadomość, że tort zniknął po 7 minutach. Serce rośnie”.
Ludzie lubią wiedzieć, że innym smakowało. To buduje zaufanie.
Piątek – Edukacja lub ciekawostka
• „Dlaczego bezy suszy się w niskiej temperaturze?”;
• „Czy ciasta bez cukru mogą być dobre?”;
• „Co się przekłada na cenę tortu?”;
• „Jak przechowywać wypieki po odbiorze?”
Budujesz pozycję osoby, która nie tylko piecze – ale zna się na rzeczy.
Sobota – Humor lub życie codzienne
• „Dziś miał być dzień wolny… ale tort sam się nie zrobi”;
• „Najdziwniejsze zamówienie miesiąca: tort z ośmiornicą”;
• „Co klient powiedział, a co miał na myśli…”.
Pokaż, że jesteś człowiekiem. Klienci to kochają.
Niedziela – Zapowiedź kolejnego tygodnia
• stories: „W przyszłym tygodniu kilka ważnych zamówień – nie mogę się doczekać!”;
• post: „Ostatnie miejsca na torty na majówkę! Jeśli planujesz coś słodkiego – daj znać do wtorku”.
To twój cichy call to action – przypomnienie o sprzedaży bez wciskania.
Kilka zasad na koniec
• Nie musisz robić wszystkiego. Jeśli masz siłę tylko na stories – zacznij od stories.
• Możesz zamieniać dni – wtorek z piątkiem, piątek z poniedziałkiem.
• Najważniejsze: publikuj regularnie, nie perfekcyjnie.
Pułapki, których warto unikać
Social media to jak pieczenie – z zewnątrz wygląda prosto, ale wystarczy odrobina pośpiechu, złe proporcje albo przepis z Instagrama i… zakalec gotowy.
Zebrane poniżej błędy to nie krytyka, tylko najczęstsze pułapki, w które wpadają świetni cukiernicy i piekarze – tylko dlatego, że nikt ich nie ostrzegł. Ja was ostrzegam – z życzliwością i doświadczeniem.
1. Publikowanie tylko zdjęć z podpisem „Tort czekoladowy. Zamówienia w DM”
To trochę jak wystawić chleb na ladzie i nie powiedzieć, z czego jest. Jeśli wszystkie twoje posty wyglądają tak samo, ludzie przestaną zwracać na nie uwagę.
Zamiast tego:
– dodaj historię tortu („dla fana kosmosu, który skończył 6 lat”),
– pokaż emocje („klientka powiedziała, że dziecko się wzruszyło”),
– zapytaj o coś odbiorców („co sądzicie o takim połączeniu smaków?”).
Dajesz kontekst, zapraszasz do rozmowy, budujesz zaufanie. I nie brzmisz jak baner reklamowy.
2. Brak różnorodności
Wrzucasz wyłącznie gotowe wypieki na białym tle? Tylko zdjęcia paczek przed odbiorem?
Klienci nie wiedzą, co dzieje się między tymi zdjęciami. A właśnie „między” kryje się magia.
Dodaj do miksu:
– kulisy pracy,
– opinie klientów,
– edukację (np. „dlaczego nie robię tortów w masie cukrowej?”),
– pytania, ankiety, humor.
Nie chodzi o to, by codziennie wymyślać coś nowego – tylko o to, żeby nie pokazywać wciąż tej samej strony pracy.
3. Zbyt długie przerwy
„Nie wrzucałam nic od 2 miesięcy, bo nie miałam czasu. Teraz nie wiem, od czego zacząć, więc znów nie wrzucam…” Znasz to? Bo ja znam to aż za dobrze. Zasada jest prosta: lepiej wrzucić coś niż czekać, aż znajdziesz czas na „idealny post”.
– pokaż, że pieczesz;
– pokaż, że żyjesz;
– pokaż, że jesteś.
Nie musisz wracać z hukiem. Wystarczy ciche stories z tekstem: „Długo mnie nie było – ale piekarnik znowu pracuje pełną parą!”. Twoi odbiorcy czekają, ale nie będą czekać wiecznie.
4. Porównywanie się z konkurencją
Ona ma 10k obserwujących. On robi zdjęcia jak z „Vogue’a”. A ty? Telefon, fartuch, światło z okna i 9 lajków. Wiesz co? To wystarczy. Każdy ma inną historię. Inne zasoby. Inny rytm. A przede wszystkim: inną grupę odbiorców.
Twoim celem nie jest być „lepszą niż konkurencja”. Twoim celem jest być rozpoznawalną i lubianą przez swoich klientów.
5. Myślenie, że social media to „dodatek”
To nie jest tylko „coś po godzinach”, „jak znajdę czas” albo „dla młodych ludzi”. To twoja witryna. Twoje portfolio. Twoja rozmowa z klientem. W świecie, gdzie decyzje zakupowe zapadają przed wejściem do lokalu, obecność w social mediach to część usługi.
Nie musisz robić z tego etatu. Jednak dobrze jest mieć świadomość, że to, co pokażesz w sieci, może sprawić, że ktoś ci zaufa. Albo przejdzie obok.
Podsumowanie
Nie musisz robić wszystkiego idealnie. Ale jeśli wiesz, czego unikać – zrobisz to skutecznie.
Social media są jak zakwas – potrzebują uwagi, ale nie muszą być perfekcyjne. Wystarczy, że będą prawdziwe. I twoje. Nie musisz być influencerem, żeby przyciągać ludzi
Na koniec chcę ci powiedzieć coś ważnego: to, że pieczesz świetne rzeczy, nie znaczy, że musisz umieć świetnie je pokazywać. To, że dopiero zaczynasz w social mediach, nie znaczy, że robisz to źle. To, że masz 317 obserwatorów, nie znaczy, że jesteś „za mała, żeby się przebić”. Bo tu nie chodzi o liczby, o lajki czy zasięgi. Chodzi o to, żeby ludzie z najbliższej okolicy cię widzieli. Ci, którzy szukają bezglutenowego tortu na komunię. Ci, którzy chcą wesela z donutami zamiast fontanny czekoladowej. Ci, którzy wolą kupić sernik u ciebie niż w markecie – tylko muszą wiedzieć, że go masz.
Social media nie muszą być twoją pasją. Nie muszą być perfekcyjne, ale muszą być twoje. I – przede wszystkim – muszą być obecne. Codzienna obecność, ciepły komunikat, autentyczność – to przepis na zaufanie. A zaufanie = zamówienia. Zamówienia = działający biznes. Działający biznes = ty zadowolona, mniej stresu, więcej kawy i klientów, którzy wracają. Nie potrzebujesz filtra, który zrobi z ciebie kogoś innego. Potrzebujesz telefonu, pomysłu i odwagi, żeby zacząć. Reszta przyjdzie z czasem. A jeśli dziś myślisz: „ok, to ja spróbuję wrzucić coś nowego” – to już jesteś o trzy kroki dalej niż wczoraj. Do zobaczenia w następnym numerze!
I pamiętaj: twoje social media też mogą być słodkie. Nawet jeśli nie zawsze lukrowane.
Urszula Stępniak, Biznes na słodko
Na deser – 10 pomysłów na posty, które możesz wrzucić od razu
1. Kulisy pracy:
Zdjęcie stołu w pracowni z podpisem: „Tak wygląda poranek przed sobotą z tortami. Zgadnijcie, ile kilogramów kremu dziś zrobimy?”
2. Produkt z historią:
„Tort dla Amelki, która kocha koty i… groszek. Tak, też byłam zaskoczona. Ale koty wygrały”
3. Z życia:
„Dziś klient zapytał, czy mogę zrobić tort w kształcie ośmiornicy, która trzyma hot-doga. Powiedziałam, że… przemyślę :D”
4. Edukacja:
„Dlaczego tort na 20 osób nie kosztuje tyle co 3 pizze? 3 powody w jednym poście”
5. Opinia klienta:
Zrzut ekranu wiadomości z dopiskiem: „Dla takich słów pieczenie ma jeszcze lepszy smak”
6. Ankieta:
„Macie ochotę na nowy smak w ofercie? Głosujemy: MALINA ?? czy SŁONY KARMEL”
7. Twoja twarz:
Selfie w fartuchu z podpisem: „Dzień dobry! To ja piekę wszystkie te cuda. Czas się przedstawić!”
8. Twoje „dlaczego”:
„Piekę, bo lubię widzieć błysk w oku klientki, która odbiera tort na roczek dziecka. I dlatego warto to robić, nawet po 10 godzinach pracy.”
9. Ciekawostka:
„Ile jajek zużyłam na mój największy tort? 32. Serio. A potem człowiek śni o jajecznicy przez tydzień”
10. Recykling treści:
Przypomnij post sprzed miesiąca, który miał duży zasięg. Wrzuć go ponownie, ale w innej formie. Była rolka, zrób karuzelę. Nie wymyślaj koła na nowo.
