Malarka i rzeźbiarka związana z Kaszubami przywołuje w swoich najnowszych pracach pierwotne praktyki pieczenia chleba.
Ktoś może się zdziwić, że artykuł w piśmie dedykowanym branży piekarniczej rozpoczynam od przywołania sylwetki uznanej artystki ludowej Ireny Brzeskiej z kaszubskiego Kożyczkowa. Przywołuję ją nie dlatego, że to moja ulubiona artystka ludowa, ale dlatego, że realizując projekt „Wieś Warmii i Kaszub w osobistych wspomnieniach” realizowanym przy wsparciu Ministra Kultury zatrzymała na lipowych deskach obrazy związane z latami pozostającymi w pamięci osób starszych. Zatrzymała czas, który po części już nie wróci.
Nie wróci, bo dziś na pole wyjeżdża kombajn, przez co w zapomnienie poszło oznaczanie znakiem krzyża pierwszego snopa zebranego w trakcie żniw. W zapomnienie poszedł zwyczaj polewania wodą jak na Dyngusie pierwszego wozu z ziarnem wjeżdżającego do gospodarstwa, czy też obowiązkowe układanie pierwszych snopków w stodole w znak krzyża.
Dziś, w czasie, gdy większość zjadaczy chleba daje wiarę, że jest on wypiekany w dyskontach, a nawet z przyjemnością ogląda przez szybę to, co uważają za misterium wypiekania chleba, nikt nie pamięta o tym, że kiedyś od gospodarstwa do gospodarstwa wędrowała młocarnia, a następnie w miarę potrzeb woziło się zboże do młyna. Nikt, nawet nie to, że nie pamięta, ale nie wie, że taką mąkę przed wypiekiem chleba przesiewało się przez sito.
Mało kto wie jak wyglądał piec chlebowy będący częścią kaflowej kuchni, na której gotowała jego lub jej babcia, a już na pewno niewielu wie jak wygląda prawdziwy piec ceramiczny, w którym wypiekało się chleb przed laty, a wielu wypieka do dziś.
Nieliczni pamiętają to, że przed krojeniem chleba kreśliło się nożem znak krzyża na bochnie. W zapomnienie poszedł zwyczaj całowania upuszczonej drobinki chleba, a zasada przyzwyczajania dzieci do szacunku do chleba poszła w czasach, gdy najważniejszy jest Internet, w zapomnienie.
Irena Brzeska zapisała te sceny na lipowych deskach. Dodała do nich opowieści. Jeżeli kiedykolwiek będziesz na Kaszubach, w rejonie Kożyczkowa, wybierz się do niej zapoznać się z tą historią powstania bochenka chleba od prac w polu przez jego przygotowanie, aż do spożycia.
Użycie symbolicznych rzeźb Ireny Brzeskiej ma dla mnie głęboki sens. Przez przypomnienie starych obrazów kryjących się w czeluściach naszej pamięci, chcę zapowiedzieć cykl felietonów nawiązujących do historycznych aspektów związanych z powstawaniem chleba, ale i sprowokować do wyjścia poza utarte schematy biznesowe i co najważniejsze gotowe mieszanki, by najważniejszemu, czyli klientowi piekarni zaproponować chleb, który on często pamięta z kolejek odstanych przed świętami pod piekarniami. Nie oszukujmy się, wielu z nas wstawało w środku nocy, by pójść się ustawić w kolejce do pieca, który wydawał kilkadziesiąt bochenków. Oczekiwanie było długie, ale efekt jakże satysfakcjonujący. Przypomnijmy sobie wspólnie dawne czasy. Jeżeli macie jakieś tematy, które chcielibyście poruszyć, zapraszam do kierowania na adres redakcji sugestii.
Autor: Rafał Nowakowski