– W sumie od tego powinnam zacząć – od opisania, czym jest „styl angielski”, czyli mój kochany sugarcrafting – tak Ania Daraż zaczęła jeden z pierwszych wpisów na blogu Niezłe Ciacho i zelektryzowała uwagę głodnych wiedzy pasjonatów. Ten blog to dla wielu osób wykładnia stylu angielskiego po polsku.
Podobne artykuły
Dekorowanie z masą cukrową, kremem maślanym i adrenalinąListopadowy Mistrz BranżyAkademiaTortu.pl – tutaj "zarwiesz noce na tutoriale"– Styl angielski to przede wszystkim świetna zabawa – ale również możliwość wykazania swojej twórczości i talentu – pisała z młodzieńczym zapałem, nie mając jeszcze 30 lat. Wciąż zachęca do próbowania sił w sugarcraftingu (również na łamach MB) i liczy, że kiedyś doczekamy się w Polsce prawdziwych konkursów sugarcraftingu, gdzie można faktycznie mówić o profesjonalizmie oraz motywujących nagrodach, tak jak to odbywa się w USA czy UK. Liczy też, że ludzie nauczą się rozróżniać profesję sugarcraftera od cukiernika…
Prezentujemy fragment wywiadu - pełna wersja w numerze lipcowo-sierpniowym.
Mistrz Branży: 5 lat temu urodziłaś syna i zaczęłaś pisać bloga, ale nie o emocjach młodej mamy, ale o pasji początkującej sugarcrafterki. Skąd miałaś tyle energii, żeby tworzyć Niezłe Ciacho i dzielić się wiedzą z obcymi ludźmi za darmo?
Ania Daraż: Fajnie było dzielić się tym, co wiem. Sama się uczyłam, a to, czego się dowiedziałam, to testowałam, a potem opisywałam to na blogu. Kiedy kilkumiesięczny Szymonek spał, ja w tym czasie pisałam np. o tym, że klej można zrobić samemu, że wcale nie trzeba go kupować, lub tłumaczyłam podstawowe pojęcia stylu angielskiego krążące po Internecie. Sugarcrafting po prostu wciąga.
MB: Dlaczego zostałaś sugarcrafterem? Cukiernia sprzedała Ci fatalnie zrobiony tort „w stylu angielskim” i stwierdziłaś, że zrobisz to lepiej? Obejrzałaś program o sugarcraftingu? Byłaś w Wielkiej Brytanii i zakochałaś się w sugarcrafterze?
AD: Nic z tych rzeczy. W Wielkiej Brytanii spędziłam trzy lata, mając pod nosem najlepszych sugarcrafterów na świecie, ale wówczas nie myślałam, że ta forma ekspresji stanie się moją własną. Wyjechałam tam krótko po studiach wspólnie z moim świeżo poślubionym mężem, nie bardzo wiedząc, co chcę w życiu robić. To był ten czas, kiedy moja niepokorna dusza wciąż szukała własnej drogi.
MB: Mając takie zdolności plastyczne, zastanawiałaś się, co chcesz robić?
AD: Plastyka to nie była moja jedyna pasja, a kiedy chciałam iść na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, wszyscy dookoła skutecznie mi to odradzali. Drugą pasją była anatomia. Studiując turystykę i rekreację, na 3. roku miałam specjalizację zdrowotną. Obroniłam pracę pt.: „Urazy układu narządu ruchu w turystyce” i wtedy nawet myślałam o AWF. W końcu w moim życiu się poodwracało, zdrowy rozsądek kazał mi zarabiać na życie, więc trafiłam do Wielkiej Brytanii. Pracowałam w restauracjach. Cukiernictwo w ogóle mnie nie interesowało, na torty w stylu angielskim, jak większość laików, patrzyłam z niedowierzeniem i podziwem, że to wszystko jest do zjedzenia. Najlepsze, że niedaleko mojego miejsca zamieszkania tworzył (i nadal tworzy) słynny sugarcrafter David Cakes MacCarfrae – o czym wtedy nie wiedziałam.
Wróciłam do Polski, kiedy dowiedziałam się, że będę miała dziecko. Znowu znalazłam się w punkcie wyjścia – co robić? Moja siostra w tym czasie już realizowała się jako trener rozwoju osobistego, a ja ciągle szukałam. Sugarcrafting odkryłam niespodziewanie, a może on po prostu we mnie był, tylko potrzebował czasu i bodźca, żeby się uaktywnił.
MB: Czy dla osoby z zacięciem plastycznym praca w cukrze była czymś łatwym i prostym?
AD: Dla mnie nie, bo postanowiłam od razu zrobić figurkę z masy cukrowej, ale nie kotka, tylko cioci. Ciocia siedziała wyluzowana na leżaku, w okularach, sącząc drinka przez rurkę. Szybko się okazało, że to nie było łatwe zadanie dla osoby, która nigdy wcześniej nie zajmowała się pracą w cukrze. Masa cukrowa to nie modelina czy plastelina, którą po prostu formujesz. Masa cukrowa nie zawsze się słucha. Mocno się wtedy poirytowałam, że to nie jest takie proste. Zaczęłam szukać informacji w Internecie. To było pierwsze pół roku moich nieprzespanych nocy. Przeszukałam cały możliwy Internet anglojęzyczny, poznałam świetnych ludzi, tak samo zajawionych na sugarcrafting jak ja, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt. Z tej perspektywy uważam, że zdobyłam wtedy najcenniejszą wiedzę, którą zapisałam na blogu.
MB: Ale na tym nie poprzestałaś. Postanowiłaś podbudować swoją wiedzę szkoleniem u Davida MacCarfrae. Dlaczego u niego?
AD: Bo jest prawdziwym mistrzem. To jest człowiek, który od ponad 30 lat robi torty, w tym dwukrotnie tworzył torty weselne dla rodziny królewskiej. Jest mistrzem w staroangielskiej sztuce pipingu – czyli dekorowania lukrem przy użyciu tylek. Pojechałam do niego w 2011 r. i zapłaciłam bagatela tysiąc funtów za 8 godzin indywidualnego szkolenia!
MB: Przejdźmy do Niezłego Ciacha – pracowni. Jak wygląda tydzień w Twojej Pracowni Ciast i Tortów? W jakie dni szkolisz, kiedy zaszywasz się w swojej pracowni i nie ma Cię dla nikogo?
AD: Niezłe Ciacho to biznes rodzinny. Moja mama zajmuje się przygotowaniem i wypiekiem ciast, dlatego te torty tak pysznie smakują! Ja jestem od dekorowania. W poniedziałki zazwyczaj prowadzę szkolenia. We wtorek analizuję zamówienia i przez kolejne dni zaczynam realizować te najprostsze projekty, żeby mi ubywało pracy. W tym czasie moja mama sobie szponci, czyli już coś przygotowuje. Natomiast w piątek od samego rana jestem na wysokich obrotach. W tym dniu lubię być sama, w tym dniu nikt do mnie nie dzwoni, nie odpisuję też na maile. Wtedy koncentruję się tylko na tym, żeby wykonać swoją pracę jak najlepiej. Dekorowaniem tortów zajmuję się na ostatnią chwilę, bo wszystkiego nie da się zrobić wcześniej. Elementy dekoracyjne mam przygotowane, torty upieczone, a ja muszę zrobić wielki finał.
I czasem, właśnie ze względu na te piątki, kiedy inni ludzie zaczynają weekend, chciałabym zatrudnić kogoś do pomocy, najlepiej osobę po Akademii Sztuk Pięknych, żeby od czasu do czasu zastąpiła mnie w pracowni.
MB: Na czym polega trudność w tworzeniu tortów w stylu angielskim?
AD: Nie wiem, czy trudność, ale na pewno dużym wyzwaniem jest umiejętność przestawienia się na diametralnie różne zamówienia klientów. 97% projektów się nie powtarza. Cztery lata temu, kiedy dopiero się uczyłam, wiele figurek z masy cukrowej lądowało w koszu. Nie jesteś w stanie bezbłędnie przygotować czegoś, co robisz pierwszy raz. Zanim zrobiłam żółwia, to straciłam ze 3 takie sztuki. Dzisiaj robię go bezbłędnie, ale od 4 lat nikt nie zamówił takiego projektu (śmiech). Za to trzeba zrobić jaszczurkę, glonojada i inne zwierzaki. Trudno mieć wprawę w tworzeniu wszystkiego, co żyje na świecie, a to zaledwie mały procent zamówień. Oczywiście często powtarzają się motywy w tortach dla dzieci, które chcą mieć swoich ulubionych bohaterów. Zig-Zaga, Nemo czy Hello Kitty robię z zamkniętymi oczami. Dzięki popytowi na takie torty każde kolejne zamówienie robi się szybciej, łatwiej.
Ludzie, którzy przychodzą, są zewsząd i mają różne pasje, które przejawiają się w zamówieniach na tort. Musisz analizować nie tylko, jak to jest zrobione, ale też dobrze rozróżniać kolory, odcienie. Tak sobie myślę, że gdyby nie Internet, to sugarcrafting by się tak nie rozwinął. Sugarcrafter to artysta, który musi odwzorować bezbłędnie rzeczywistość i musi być ekspertem w każdej dziedzinie. Jak czegoś nie wiem, to szukam w Googlach.
Rozmawiała Anna Kania
Pełna wersja rozmowy w numerze
Artykuł pochodzi z lipcowo-sierpniowego 2013 wydania magazynu Mistrz Branży
Zamów numery archiwalne w wersji PDF: prenumerata@MistrzBranzy.pl |
Zobacz inne nasze wywiady:
- Jestem sugarcrafterem. Nie mylić z cukiernikiem
- Miałem być mechanikiem...
- Manifest Stowarzyszenia "Rzemiosło Przyszłości"
- Daniel Staroń wszystko zamieniłby w czekoladę
- Piekarnia i cukiernia otwarta na nauczyciela
- Problemy w skali makro i mikro - rozmowa z Maciejem Mielczarskim i Bronisławem Wesołowskim
- Człowiek, który wszystko zamieniłby w czekoladę – rozmowa z Danielem Staroniem
- Pączek z piwem - reaktywacja
- „Najlepsze smaki Małopolski” Andrzeja Mędrali z Cukierni Melba
- Jarosław Gajda - przedsiębiorca o pozytywnym wizerunku
- Pod presją koniecznych zmian
- Silna branża mówi jednym głosem
- Ciągle w pracy - rozmowa z Januszem Dudekiem
- 3 priorytety Jarosława Gajdy
- 10 dni bezpłatnych praktyk dla nauczycieli