Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu w niepozornej budce z lodami włoskimi, gdzieś poza centrum miasta. Dziś rodzinna firma Państwa Karpińskich – Sopelek – to lodziarska potęga.
Materiał pochodzi z numeru drukowanego Mistrza Branży, wrzesień 2014
W Opolu działa 5 punktów z lodami – zarówno kręconymi, jak i gałkowymi. Właściciele dostarczają swoje wyroby również do 50 restauracji w Warszawie i już doczekali się jednego punktu franczyzowego. Jak osiągnąć taki sukces? I czy dobrze pracuje się w składzie: ojciec, mama, syn?
Aurora: Choć Sopelek istnieje od 1988 r., dopiero w ciągu ostatnich pięciu lat obserwujemy prawdziwy boom na Państwa lody. Co było punktem przełomowym w karierze Sopelka?
Elżbieta Karpińska: Przede wszystkim wiąże się to z tym, że pięć lat temu prócz tradycyjnych lodów kręconych (tzw. włoskich) wprowadziliśmy lody gałkowe. Wobec tego rozbudowaliśmy pierwszy, najstarszy punkt – i tak oto otworzyliśmy pierwszą kawiarnię. A później, rok po roku, kolejne w różnych częściach miasta.
Dariusz Karpiński: Tym sposobem staliśmy się bardziej widoczni.
Aurora: A skąd pomysł na lody gałkowe? Czy klienci domagali się takiego zwrotu kariery Sopelka?
E.K.: Co prawda, w naszej rodzinie nie ma tradycji lodziarskich ani klienci specjalnie nie naciskali, a jednak chcieliśmy się rozwijać w tej branży. Było to wynikiem tego, co oglądaliśmy podczas różnych wyjazdów. Stwierdziliśmy: dlaczego by nie spróbować?
Elżbieta i Dariusz Karpińscy |
Aurora: Pięć lat to niezbyt długi okres, tymczasem już słyną Państwo nie tylko ze smacznych lodów gałkowych, ale też nietypowych, np. takich jak lody tzatziki. Skąd takie pomysły?
E.K.: Pojawienie się takich lodów w naszych gablotach jest wynikiem zamówień naszych warszawskich klientów. Tam często wytwarzamy lody na specjalne zamówienia, które trafiają do topowych restauracji ukierunkowanych na dany typ kuchni, np. meksykańskiej albo sushi. Wraz z szefami kuchni opracowujemy pomysły. A skoro tam się sprzedają, to czemu by nie podać ich też opolskim klientom?
D.K.: Poza tym inspirujemy się, obserwując różne ciekawostki z lodziarskiego świata, np. ostatnio we Włoszech zauważyliśmy istny szał na lody słoninowe! Być może to zbyt wiele jak na polskiego klienta, ale poprzez nasze pomysły przekonujemy się, że opolski rynek też jest otwarty. U nas nieźle sprzedają się smaki: maślanka z rokitnikiem albo: pomidory i śmietanka, wasabi, koper włoski, ciemny sezam.
Aurora: Podejrzewam, że takie lody nie miałyby dłuższej racji bytu na rynku, gdyby nie to, że prócz swej innowacyjności, są też po prostu smaczne.
E.K.: Wszystko, co wymyślamy, zapewne ktoś już kiedyś, gdzieś, wymyślił. Dlatego ideą przewodnią nie jest innowacyjność, lecz jakość. Ta jakość to nic innego, jak przywiązywanie wagi do naturalnych, najlepiej lokalnie pozyskiwanych, składników. Lody truskawkowe to 50% truskawek – i to nie byle jakich, najtańszych. Tradycyjne receptury stosujemy we wszystkich rodzajach lodów, odkąd powstał Sopelek.
D.K.: Nawet jeszcze wcześniej! Oboje z żoną pochodzimy z takich rodzin, w których celebrowało się i doceniało posiłki robione od podstaw starymi, domowymi sposobami, bez sztucznych zamienników. Nie znosimy kuchni typu fast food! To widać i czuć w naszych lodach.
E.K.: Staliśmy się lodziarnią typu eko i slow food, zupełnie nie wiedząc o istnieniu takiego ruchu (śmiech).
Aurora: I również w tym tkwi chyba tajemnica popularności Sopelka. Są Państwo na czasie z tymi trendami!
E.K.: Bardziej, niż o bycie modnym, idzie tu o zwyczajną uczciwość. Jeśli to mają być lody rabarbarowe, to tam musi być świeży rabarbar, nawet nie pasteryzowany, bo przy tym procesie traci się cały smak. Jeśli wytwarzamy z kolei lody z serem kozim, to jest tam i ser kozi, i są robione na mleku kozim – zero sztucznych aromatów. To ma być rzetelnie wykonany produkt. I klient się na tym zawsze pozna – czy ma do czynienia z lodami truskawkowymi, czy jedynie o smaku truskawki.
Aurora: Skąd pozyskują Państwo egzotyczne składniki?
E.K.: Kilka lat temu zaprzyjaźniliśmy się z włoską firmą, która pozyskuje pulpy owocowe prosto z Brazylii. Są to rozdrobnione mrożone owoce, nieprzetworzone w żaden chemiczny sposób. W tej chwili jesteśmy jedynymi przedstawicielami tej firmy w Polsce. I jako jedyni będziemy importować te pulpy, dostarczając je do różnych punktów w Polsce, ponieważ takie pulpy to nie tylko produkt dla lodziarzy, ale do smoothie barów lub cukierni.
D.K.: Również z Włoch, z innej firmy, pozyskujemy np. pistację sycylijską. Jest wiele takich firm, a my długo szukaliśmy takiej, która sprostałaby naszym wymaganiom, czyli: zero chemii, sztucznych zamienników. Największym problemem okazało się jednak znalezienie firmy, która sprowadza takie owoce w całości, tak, by móc pokazać ludziom w gablotce z lodami, jak takie owoce wyglądają. Nie znaleźliśmy takiej firmy w Polsce, ale znowu we Włoszech, na targach w Rimini. Zajęło nam to trzy lata.
Przywiązywanie wagi do takich szczegółów i poszukiwanie składników najwyższej jakości stanowią kolejne składniki sukcesu naszej firmy. Wszystko jest tu robione od podstaw, znamy każdy składnik, każdą recepturę. Polewy do lodów są również naszej własnej produkcji. Robimy coś, czego w Opolu wcześniej nie było. Nie wytwarzamy lodów o smaku papai, tylko papajowe.
Aurora: I jak to się przekłada na cenę?
E.K.: Jako mieszkańcy Opola znamy to środowisko konsumenckie i wiedzieliśmy, że nie możemy zawyżyć ceny. Z drugiej strony nie da się sprzedawać lodów jak najtaniej, bo same składniki, ich przetworzenie na gotowy produkt, mają swoją cenę. Podejrzane staje się, gdy ktoś sprzedaje lody, powiedzmy pistacjowe, w zbyt niskiej cenie. Wskazuje to na to, że ktoś użył tańszego zamiennika.
D.K.: Lody są produktem powszechnie dostępnym i my nigdy nie chcieliśmy produkować czegoś tylko dla wąskiego grona.
Aurora: Przypomnijmy jeszcze, że produkcją lodów w Sopelku zajmuje się cała rodzina. Czy prowadzenie firmy w składzie rodzinnym raczej pomaga, czy przeszkadza?
D.K.: Każdy ma swój pomysł na firmę. Gdy jest rodzina, pomysły się kumulują.
E.K.: I to często poza czasem pracy, np. podczas wspólnej jazdy samochodem (śmiech). Jest to czasem uciążliwe.
D.K.: Jak widać, raczej wychodzi nam to na dobre. Firmę prowadzimy już bardzo długi czas, a jej największe sukcesy przypadają na okres, gdy nasz syn dołączył do obsady Sopelka. Oczywiście każdy zajmuje się czymś innym w tej machinie. Każdy ma swoją działkę, bo każdy jest dobry w czym innym.
E.K.: I przynajmniej nie ma narzekania, że ktoś oddaje się po godzinach firmie kosztem życia rodzinnego.
Aurora: By nie zabierać Państwu tego cennego czasu, pozwolę sobie zadać ostatnie pytanie. Zaczęło się od lodów kręconych, potem przyszła pora na lody gałkowe i na kawiarnie. Teraz – dystrybucja pulp owocowych. Jakie są dalsze plany tej prężnej firmy? Czym nas jeszcze zaskoczycie?
E.K.: Zawsze mamy dużo pomysłów. Czasem są bardziej szalone, czasem mniej (śmiech). Nie chcę zdradzać wszystkiego, w każdym razie nie wszystkie pomysły dotyczą tylko lodów.
Aurora: Dziękuję za rozmowę.