Czas świąt to ten moment w roku, kiedy szczególnie sięgamy po dania i wypieki tradycyjne, kojarzące się z dzieciństwem, z chwilami, kiedy czuliśmy się bezpiecznie i beztrosko. Tego typu dania od kilku lat utożsamiane są z terminem comfort food.
I choć to termin nowy, to jedzenie tego typu od pokoleń jest obecne w świadomości lokalnych społeczności, takich jak koła gospodyń. Przyjrzyjmy się jaki wielkanocny comfort food mają do zaoferowania.
Koła gospodyń wiejskich to małe enklawy kultywowania dawnych zwyczajów, także tych kulinarnych. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że to przeżytek, miejsca zarezerwowane wyłącznie dla seniorek. – Nasze koło liczy ok. 60 pań – mówi Jolanta Wiercińska z Chwaszczyna na Kaszubach.
Przedział wiekowy jest bardzo rozpięty, od 30 do 70-latek. Koło działa nieprzerwanie od lat 60. XX wieku. Wstępują do niego kolejne pokolenia młodych dziewcząt, które towarzyszyły swoim mamom i babciom w spotkaniach. To, że w kołach działają młode kobiety, potwierdza Katarzyna Gnela, z gminy Gnojnik w Małopolsce. Rok temu była inicjatorką założenia koła w swojej miejscowości i zgromadziło ono wiele młodych osób. – Członkinie naszej grupy to młode i energiczne kobiety, które przekroczyły magiczną trzydziestkę, ale nie dotarły jeszcze do pięćdziesiątki piątki – zaznacza. Jak przyznaje, napływ młodych osób działa odmładzająco, np. dla młodych dołączenie do koła oznacza szansę na chwilę wytchnienia i zdystansowanie się od codziennych problemów. Józefa Obrochta z Koła Gospodyń Wiejskich w Kościelisku na Podhalu chwali młode kobiety za ich pracę w kole. – Młode dziewczyny angażują się. Ja pochodzę z wielodzietnej rodziny. Wszystkiego musiałam nauczyć się sama. Teraz ludzie nie mają tak licznego rodzeństwa, więc wielu rzeczy uczymy ich na kursach.
Co to jest comfort food?
Określenie comfort food coraz częściej pojawia się w kulinariach. W oparciu o ten koncept powstają nawet restauracje. Czym jest tego typu żywność i jaki ma związek z kołami gospodyń wiejskich? Zanim comfort food zaczęło mieć wydźwięk pozytywny, funkcjonowało w obszarze zagadnień związanych z zaburzeniami odżywiania. – Określenie to po raz pierwszy zostało użyte w kontekście otyłości. Oznaczało jedzenie dające poczucie bezpieczeństwa, traktowane jako nagroda czy pocieszenie – zaznacza psycholog Katarzyna Górczyńska. – Jednak coraz częściej używa się go, nazywając tak jedzenie, które kojarzy się ze smakami dzieciństwa (więc z poczuciem beztroski i bezpieczeństwa), ale także z pozytywnymi doświadczeniami (np. lody na wakacjach w konkretnym miejscu albo burgery podczas jakiegoś wyjątkowego przyjacielskiego spotkania), których wspomnienie budzi bardzo przyjemne emocje. Są to sentymentalne i nostalgiczne powroty kulinarne – dodaje.
Comfort food stało się trendem kulinarnym, zakładającym delektowanie się (nie objadanie!) smacznymi daniami wytrawnymi bądź słodkimi. W kołach gospodyń wiejskich, które działają prężnie, a ich celem nie jest jedynie wspominanie przeszłości, powrót do korzeni, do tradycyjnych wypieków, potraw, zajęć jest bardzo ważny. Stanowi o tożsamości danego regionu i jego kolorycie. Wszelkie tradycje są chętnie podtrzymywane, szczególnie w okresie świąt.
„Słodka Józia” i wielkanocne wypieki
Na podstawie rozmów z paniami z kół gospodyń wiejskich można ustalić jedno: niekwestionowanym królem słodkich wypieków jest ciasto drożdżowe. Katarzyna Gnela z koła w Gnojniku wymieniła jednym tchem, że w regionie małopolskim na Wielkanoc wypieka się: baby, miodowniki, serniki, makowce, fantazyjne zdobione mazurki, paschę i właśnie ciasto drożdżowe z serem i śliwkami, a konfitury i dżemy do ciast wykonane są własnoręcznie i z własnych owoców. „Słodka Józia”, bo tak nazywana jest Józefa Obrochta z Koła Gospodyń Wiejskich w Kościelisku na Podhalu, specjalizująca się w słodkich wypiekach, także wyróżniła ciasto drożdżowe pośród wielkanocnych słodkości.
Na Podhalu pieką baby drożdżowe z rodzynkami, ze skórką pomarańczy, mazurki, serniki, jabłeczniki oraz ciasta drożdżowe z marmoladą i kakao. Józefa Obrochta bardzo lubi wypiekać ciasto zwane „łabędziem” (ptysiowe nadziewane masą ze swojskiego mleka i masła, uformowane w kształt łabędzia) oraz jeżyki (biszkopt z masą polany czekoladą, ze zdobieniami), ale to już wypieki bardziej weselne niż świąteczne.
Okiem eksperta - Rafał Nowakowski, badacz i znawca kultury kaszubskiej
Òma to po kaszubsku babcia. Babcia, czyli przewodniczka w drodze życiowej kolejnych pokoleń. Od babci uczyła się mama, od mamy Karolina Mierzejewska, która dziś kultywuje z wielką pieczołowitością sztukę wypieku ciast wedle przepisów z początku ubiegłego wieku.
W gospodarstwie ekologicznym ?ma i wszędzie tam, gdzie oferują swoje wyroby znajdziecie procedury i składniki z babcinego zeszytu. Produkty są dobrane z wielką dbałością o szczegóły a ciasto ma smak taki, jak u babci, bo jest wyrobione na produktach z wiejskiego gospodarstwa, jajkach, maśle, mące.
Baba ze zdjęcia wykonana jest w blisko 100-letniej formie. Wyrośnięta tak, że inne mogą jej tylko zazdrościć.
Sernik na kartoflach, który nie miał szansy wyschnąć zanim skończył się jego ostatni kawałek. Sernik z kartofli gotowanych do rozsypania, a następnie fasowanych przez sito przed wymieszaniem z domowym twarogiem. Sernik, który nie potrzebuje spulchniaczy i środków konserwujących ani gotowych mieszanek smakowych. Taki sernik, to niewątpliwa tradycja w dawnych kaszubskich domach. Przygotowywany z reguły na wielkanocne uczty, gdy niezależnie od ciężkiego czasu przednówka, stoły uginały się od jedzenia, albowiem zmartwychwstanie Chrystusa było i jest dla głęboko wierzących Kaszubów okazją do świętowania z niezwykłą powagą, ale i celebrą.
Wiele osób uśmiecha się na widok specyficznych foremek z blachy ocynkowanej wiszących w kaszubskich kuchniach. Po co oni trzymają takie dziwne foremki, gdy produkuje się tak piękne formy pokryte teflone, silikonem, silikonowe, szklane, z Kwasówki… Pytaniem jest jednak to, czy te formy pozwolą na przygotowanie ciasta gotowanego, które pozostało do dziś w kulturze kulinarnej Kaszubów? Raczej nie, bo poza tym pięknym regionem ciężko dostać foremki pamiętające babciną kuchnię. Ciasto gotowane jest łatwe w wykonaniu przy odrobinie cierpliwości, a wychodzi wilgotne i przyjemne w konsystencji i długo zachowuje świeżość.
Sernik na ziemniakach i młodzowy kuch
Na Kaszubach tradycje, także te świąteczne, są silnie kultywowane. Podczas Wielkanocy, zwanej w tamtejszym języku jastrë, wypieka się młodzowy kuch, czyli drożdżowy placek z kruszonką, sernik na kartoflach ii ciasto marchewkowe (w dawnej tradycji było raczej traktowane jako postne). – Kaszubskie potrawy są najczęściej proste i łatwe w przygotowaniu. W tym tkwi ich urok i wyjątkowy smak – zaznaczają Jolanta Wiercińska i Danuta Jastrzębska z Koła Gospodyń Wiejskich w Chwaszczynie. Do ciasta marchewkowego – nazywanego często „biednym ciastem” – nie potrzeba wielu składników. Mąka, marchew i woda wystarczą. Przygotowanie też jest proste. Uciera się masło z cukrem, dodaje mąkę, cynamon i odsączoną wcześniej marchew, a następnie piecze przez godzinę w piekarniku. Z czasem zyskiwało ono na smaku, bo kiedy zasobność gospodarstw rosła, dodawano do niego bakalie, kakao, olej i orzechy.
Drewniane koguciki i kędzierzawe baranki
Idea comfort food zakłada nie tylko czerpanie radości z jedzenia, ale również z przebywania z sobą. – Wspólne spotkania mają ogromne znaczenie w budowaniu więzi – przekonuje psycholog Katarzyna Górczyńska. – Większości z nas przyłączenie się do koła otworzyło nowe możliwości – podkreślają Kaszubki Danuta Jastrzębska i Jolanta Wiercińska z koła w Chwaszczynie. Panie wspierają się, nawiązują przyjaźnie i działają. – Nasze spotkania to nie kawka i ploteczki, a zawsze praca wokół nowego pomysłu – dodają. – To powoduje, że koło cały czas się kręci i nie zwalnia.
Podobnie rzecz ma się z paniami z koła w Gnojniku. – Aktywne i przedsiębiorcze kobiety chciały wpłynąć na życie kulturalne w swojej miejscowości, oferując własny czas, pomysły i energię. Szybko okazało się, że lubimy ze sobą współpracować i świetnie się bawimy, realizując ambitne projekty i ucząc się od siebie – opowiada Katarzyna Gnela. „Krajanki”, bo tak nazywa się Koło Gospodyń Wiejskich z Gnojnika, angażują się w organizację świątecznych kiermaszów, okolicznościowych zabaw (Babski Comber), brały udział w bitwie regionów, reprezentując Małopolskę. Z kolei Kaszubki z Chwaszczyna organizują przed Wielkanocą warsztaty z dekorowania pisanek, tworzenia drewnianych kogucików i kędzierzawych baranków. Natomiast góralki z Kościeliska przygotowują kursy kulinarne, szydełkowania, hafciarstwa i warsztaty, gdzie szyje się chusty z charakterystycznymi strzępkami.
Pozytywne emocje i bezpieczny balans
Comfort food to nie tylko smaczne jedzenie, ale także pozytywne emocje, a tych w kołach gospodyń wiejskich nie brakuje. – Jest bardzo wesoło – opowiada Józefa Obrochta, „Słodka Józia” z Kościeliska. – Dzielimy się przeżyciami. Kawały się sypią. Podczas pandemii spotkania w kole na Podhalu, podobnie jak w całym kraju, zostały zawieszone. – Pustka w życiu wtedy była – mówi „Słodka Józia”. Dziś pomimo obostrzeń powoli wraca normalność. Panie spotykają się co tydzień. Przed świętami np. na Podhalu nie ma tradycji spotkań, ponieważ tamtejsza ludność żyje z turystów, więc to czas przygotowań na przyjęcie gości.
Bywa, że comfort food to dania kaloryczne, jak choćby przeróżne słodkie wypieki. Jak pogodzić ten fakt ze zdrowym odżywianiem? Okazuje się, że nie powinno być z tym większego problemu, jeśli nasza relacja z żywnością jest prawidłowa, zaznaczała psycholog Katarzyna Górczyńska. Zjedzenie smacznych, tradycyjnych potraw podczas okazjonalnych spotkań może być przyjemnością i wprawiać w dobry nastrój. Comfort food nie oznacza promowania nieustannego folgowania sobie. – Kiedy przyjmiemy propagowaną przez wielu specjalistów (dietetyków, psychodietetyków) zasadę tzw. 80/20, gdzie 80% naszego jadłospisu stanowi jedzenie zdrowe, zbilansowane, a 20% to żywieniowe szaleństwo, wtedy jesteśmy w stanie zachować bezpieczny balans i czasem potraktować jedzenie jako „bezpiecznego pocieszyciela”, bo zwykle zmieścimy się w tych 20% – tłumaczy Górczyńska.
Wielkanoc z budzącą się wiosną za oknem, żywymi kolorami, smacznym, tradycyjnym jedzeniem, które często przywołuje miłe wspomnienia, to znakomity czas, by naładować akumulatory, nabrać sił i ochoty do życia. Spotkania w kołach gospodyń wiejskich i kulinarny trend spod znaku comfort food z pewnością w tym pomogą.
Katarzyna Szarek
Wielkanocne receptury