Rozmowa z Rafałem Macałą oraz Jerzym Łukasikiem – członkami polskiej ekipy startującej w Mistrzostwach Cukierników w Mediolanie.
Podobne artykuły
Egzamin z mistrza na 6!Fuzja talentów, czyli crazy iceman* i kreatywny cukiernikMistrzostwa Śląska mają swojego AniołaJest ich trzech. Każdy specjalizuje się w innej kategorii cukiernictwa. Pod koniec października połączą swoje siły, by jako jedna drużyna reprezentować Polskę i zdobyć dla nas sławny w całym świecie puchar.
The World Trophy of Pastry, Ice Cream and Chocolate, czyli światowe Mistrzostwa Cukierników, to jeden z najbardziej prestiżowych konkursów branżowych. Mistrzostwa odbywają się co dwa lata i są nieodłącznym elementem Targów HOST – najważniejszego wydarzenia w branży HoReCa w Europie. Pomysłodawcą i organizatorem konkursu jest Włoska Federacja Cukierników, Lodziarzy i Mistrzów Czekolady (FIP). Konkurs trwa dwa dni, podczas których wystąpi 16 drużyn z całego świata. Każda będzie mieć 7 godzin na przygotowanie produktów finalnych.
Polskę reprezentować będą: Rafał Macała (Galeria Tortów Artystycznych, Kraków) – eksponat z karmelu i tort – Ryszard Wawrzyniak (Cukiernia Jana Kachlickiego, Grodzisk) – eksponat z czekolady i dwa rodzaje pralin – oraz Jerzy Łukasik (Słodki Wierzynek, Kraków) – eksponat z dragantu i lodowa kompozycja. Kapitanem drużyny jest Sebastian Szmyd – główny technolog Master Martini Polska.
Aurora: Mistrzostwa w Mediolanie to konkurs na światowym poziomie, w którym sam udział jest wyróżnieniem. Jak dostaliście się do konkursu?
Rafał Macała: Sponsorzy przyjrzeli się wielu kandydatom i wybrali te osoby, które ich zdaniem spełnią kryteria takiego międzynarodowego konkursu. Decyzja była o tyle łatwa, że świat cukierniczy w Polsce nie jest aż tak duży, łatwo było więc zyskać rozeznanie, kto jest w czym dobry.
Aurora: Udział w tak prestiżowych mistrzostwach to ogromne wyzwanie, nawet dla wprawnego cukiernika. Od jakiego czasu i w jaki sposób się przygotowujecie?
Jerzy Łukasik: Zasadniczo nasze przygotowania do konkursu trwają od momentu, w którym potwierdzono nasz udział, czyli od roku. I zapewne będą trwać aż do samego dnia rozpoczęcia Mistrzostw.
R.M.: Najgorzej jest zacząć – trzeba bowiem stworzyć dobry, spójny pomysł oraz zarys całości. Pomysł, którego potem będzie się pilnować. Tak naprawdę posiadanie takiego szkieletu – do którego następnie dokłada się różne wariacje – jest niezbędne i ułatwia całą pracę. Mimo że jesteśmy jedną drużyną, każdy ze stworzonych przez nas elementów będzie inny.
Aurora: Będą opowiadać jedną historię?
R.M.: Taki mieliśmy zamiar i zamysł. Niestety pomysł upadł, z różnych przyczyn – głównie z powodu problemów z rozmieszczeniem i ekspozycją.
J.Ł.: Generalnie temat jest jeden i każdy z projektów musi dotyczyć tego tematu. Jak każdy go zinterpretuje – to już własna inwencja.
Aurora: Jaki jest temat tegorocznej edycji?
R.M.: Temat jest dość specyficzny, bo brzmi „Ewolucja technologii”. To dość szeroki zakres i można puścić wodzę fantazji.
Aurora: Unikalność to ogromna wartość – macie obawy, że Wasz pomysł może być podobny do koncepcji innej drużyny?
J.Ł.: Konkursowe dzieła – zarówno eksponaty, jak i torty – nigdy się nie powtórzą, bo to dzieła ręcznie robione, a więc z zasady unikalne. Mamy jednak inną obawę – musimy pamiętać o tym, że wykonanie finalnego produktu musi się zmieścić w siedmiu godzinach. I to jest kłopot. Duży kłopot.
R.M.: Bezapelacyjnie czas to jest największe wyzwanie w tym konkursie.
J.Ł.: To nie jest wyzwanie – to jest wręcz trauma (śmiech). O ile z dragantem nie ma większego problemu, ponieważ możemy w 100% przygotować go w kraju i przywieźć w częściach na konkurs do Mediolanu, by tam wszystko poskładać, o tyle z czekoladą i karmelem jest już problem. Duże elementy, wielkie formy potrzebują 2-3 godzin, by wystygnąć. Inaczej grozi im totalna rozsypka. To właśnie stało się z rzeźbami uczestników polskich eliminacji do World Chocolate Masters, które kilka minut po zdjęciu z ekspozycji rozpadały się na poszczególne części.
Aurora: Może lepiej postawić na ciekawe, ale nieco mniejsze rzeźby?
J.Ł.: Generalnie na takich konkursach panuje gigantomania. Innymi słowy, trzeba stworzyć coś, co będzie mierzyło, co najmniej, ok. 1,80m. Niby nie jest to żadna oficjalna wytyczna, ale jak by nie patrzeć, jeśli twoja ekspozycja jest maleńka, to mimo wszystko zginie, jeśli będzie na stole obok takiego kolosa.
R.M.: Kłopot zresztą nie tkwi nawet w samej rzeźbie, ale w warunkach klimatycznych, w których jest składany i następnie wystawiany. Niestety tych czynników nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Zresztą wiele niuansów wyjdzie dopiero na miejscu. Na każdym konkursie czekają jakieś niespodzianki i decydując się na udział w tego typu rywalizacji, trzeba być na to przygotowanym. Głównie psychicznie.
Aurora: Co zatem zapewnia spokój wewnętrzny?
R.M.: Przede wszystkim perfekcyjne opanowanie techniki, którą będziemy pracować. Tak, by wykonywać zadanie wręcz automatycznie. Póki co, ćwiczymy więc w naszych pracowniach i próbujemy się przyzwyczajać do pracy w boksach.
Aurora: Znacie konkurencję?
R.M.: Oczywiście już wiadomo, z kim będziemy konkurować. Nie bierzemy tego jednak do siebie. Najważniejsze – to skupić się na sobie i swoim przygotowaniu.
Aurora: Dziękuję i życzę powodzenia!
rozmawiała Aurora Czekoladowa
Materiał pochodzi z drukowanego wydania Mistrza Branży numer czerwiec 2015