...

Szanowny Użytkowniku

25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Poniżej znajdują się informacje dotyczące przetwarzania danych osobowych w Portalu MistrzBranzy.pl

  1. Administratorem Danych jest „Grupa 69” s.c. z siedzibą w Katowicach, ul. Klimczoka 9, 40-857 Katowice
  2. W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Administratorem pod adresem e-mail: dane@mistrzbranzy.pl
  3. Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
  4. Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
  5. Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
  6. Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
  7. Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
  8. Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
  9. Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
  10. Administrator informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.

Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności.

dodano , Redakcja PS

Joanna Klimas-Profus i Janusz Profus - pierwsza para polskiego cukiernictwa

Poznajcie historię jednej z najbardziej rozpoznawalnych par polskiego cukiernictwa. Co ich połączyło? Jak godzą pracę zawodową, pasję i realizację kolej­nych projektów? Jakie mają plany i co nam zafundują w najbliższym czasie?

Poznali się, kiedy w Polsce królował karmel. On - świeżo upieczony Mistrz Polski Cukierników (1996), ona - uczennica szkoły cukierniczej. Dzisiaj są twarzą marki E.Wedel, wizytówką mistrzostw na Expo Sweet. Tworzą czekoladowe dzieła, od tych zupełnie małych, jak praliny, po monumentalne rzeźby, jak Adam Małysz, 7-metrowa palma.

Oto fragment wywiadu z wydania Mistrz Branży styczeń 2014 r.

 

Mistrz Branży: Kiedy Janusz poznał Joannę?
Janusz Profus: Asia w moim życiu pojawiła się w 1998 r. – przygotowywałem ją do Mi­strzostw Cukierników Juniorów w Poznaniu. Ale według źródła mojej żony, udokumento­wanego 1 zdjęciem, pierwsze spotkanie mia­ło miejsce w Związku Rzemiosła Polskiego w Warszawie jesienią 1996 r. podczas ogło­szenia wyników Mistrzostw Polski Cukierni­ków (śmiech). Nie najlepiej wtedy zacząłem…
Joanna: Nasza szkoła z Tarnowskich Gór przyjechała pogratulować wygranej swemu absolwentowi . Januszowi Profusowi. Już wtedy byłam zafascynowana jego pracami z karmelu. Powiedziałam koleżance: „skoro już przyjechałyśmy tyle kilometrów, to zrób mi zdjęcie z mistrzem”. Miałam na sobie taki skórzany plecak…
Janusz: Pamiętam go doskonale (śmiech). Ludzie z plecakami zapominają, że mają dodatkowy balast, którym bardzo łatwo po­trącić delikatne prace z karmelu, ustawione na stole dekoracyjnym. Już byłem prze­wrażliwiony, więc zwróciłem uwagę niefra­sobliwej dziewczynie. Zależało mi na tym, żeby praca, którą przywiozłem ze Śląska i którą składałem przez całą noc, przetrwa­ła wystawę do końca.

Joanna: Po tej uwadze przeszła mi ocho­ta na wspólne zdjęcie z mistrzem. Gdyby nie koleżanka, która kazała mi się ustawić, pewnie bym sobie darowała. Powiedzia­łam tylko: „Dobra, zrób mi to zdjęcie, ale nie chciałabym mieć go za męża”. Później w 1998 r. jeździłam na szkolenia z karmelu prowadzone przez Janusza.

Janusz: Krótko po mistrzostwach w 1997 r. zaczęła się moja praca w Cechu Rzemiosł Spożywczych w Warszawie, w szkole na ul. Lechickiej. Prowadziłem szkolenia i z karme­lu, i z czekolady. Były one podzielone na stop­nie „wtajemniczenia” – w przypadku karmelu stopni było 5, z czego pierwsze trzy prowa­dziłem ja, a 4. i 5. stopień należał do mistrza z zagranicy. Szkolenia z czekolady składały się z 3 stopni, z czego ostatni również miał zagranicznego mistrza prowadzącego. Pa­miętam, że szkolenia karmelowe miały naj­więcej fanów. Karmelarstwo było wówczas bardzo popularne ze względu na niskie kosz­ty surowca. Do karmelu używało się cukru rafinowanego, choć na zwykłym cukrze też się dało pracować. Wtedy czekolada była towarem luksusowym, czasem nieosiągal­nym. Jej ceny wahały się od 20 zł do nawet 40 zł za 1 kg, a cukier kosztował poniżej 2 zł. Wtedy surowiec był istotną rzeczą – tort kosztował ok. 20 zł za 1 kg.
Tamte czasy w Polsce nie były łaskawe dla czekolady. Pamiętam, jak u śp. Jana Sośnic­kiego robiliśmy pralinki – produkt innowa­cyjny, odważny jak na tamte czasy i jak się okazało, zupełnie nietrafiony. Klienci uważali, że te nasze praliny to rozpakowane bom­bonierki, sprzedawane na wagę za 3 razy wyższą cenę. Ręcznie robione praliny kosz­towały wtedy ponad 100 zł, podczas gdy przemysłowa produkcja czekoladek wynosiła ok. 25 zł per 1 kg, więc trudno było konkuro­wać z przemysłem. Już wtedy mieliśmy świa­domość, że bez edukacji klienta nic nie zmie­nimy. Teraz karmel stracił, ponieważ stać nas na czekoladę. Czekolada to jak diamenty dla jubilera. Jest to szlachetny surowiec, a cu­kier jest jak srebro. Mimo że obecnie wolę czekoladę, to nie zapomniałem o karmelu, wychowałem się na karmelu i doskonale znam techniki karmelarskie.

 

MB: Jak wspomina Pani te zajęcia z karmelu?
Joanna: Zajęcia Janusza cieszyły się du­żym zainteresowaniem. Potrafił zarazić pasją do karmelarstwa i przekazać wiele praktycz­nych wskazówek. W jego wykonaniu wszyst­ko było takie proste i łatwe. Kiedy zaczęłam poznawać wszystkie techniki karmelarstwa, szybko zdałam sobie sprawę, że do karmelu trzeba mieć dużo cierpliwości. Na początku było ciężko. Czasem nawet rzuciłam karme­lem, bo coś mi nie wychodziło. Ale musiałam zacisnąć zęby. Janusz, choć jest osobą spo­kojną, jest też bardzo wymagający. Z drugiej strony trzeba przyznać, że miał cierpliwość – musiał poświęcić mi dużo czasu, żebym wypracowała w sobie artyzm.

Janusz: Asia na początku uczestniczyła w szkoleniach grupowych w Warszawie. Po­tem rodzice Joasi uznali, że skoro mieszkamy na Śląsku bardzo blisko, to lepiej zapewnić szkolenia indywidualne. To było do zrobienia, bo wówczas w Cechu w Warszawie praco­wałem 3-4 dni w tygodniu, a potem miałem wolne. Z czasem te szkolenia przyjęły for­mę praktyk. Joanna pomagała mi zarówno przy realizacji zamówień na duże torty, jak i w przygotowaniach cukierników do mi­strzostw świata. Była obecna, kiedy Mie­czysław Chojnowski i Robert Wołczański ćwiczyli jesienią 1999 r. przed Wiesbaden, gdzie – jak wiadomo – zdobyli 1. miejsce. Była również wtedy, kiedy przygotowywałem się z Sebastianem Szmydem do konkursów w Brnie i Wiesbaden. Ta pomoc była trochę na zasadzie „przynieś, wynieś, pozamiataj”, ale też obserwowała – według mnie człowiek dużo rzeczy uczy się poprzez obserwację.

MB: Kiedy między Państwem za­iskrzyło?
Janusz: Podczas indywidualnych szkoleń.

MB: Takie rendez-vous z karmelem w tle?
Joanna: Nie mieliśmy za dużo czasu na ty­powe randki. Janusz zawsze był osobą bar­dzo zapracowaną, ja też nie narzekałam na brak zajęć . jak nie szkoła, to praktyki . więc najczęściej spotykaliśmy się przy pracy i tak jest do tej pory.
Janusz: Łączy nas praca, która jest dla nas jak hobby. Mówię tu o cukiernictwie i gastronomii.

MB: Proszę rozwinąć wspólny dla Pań­stwa wątek gastronomiczny.
Joanna: W 2001 r. Janusz był współpracow­nikiem restauracji w Szczecinie. Projekt nie udało się rozwinąć, ale gastronomia znowu wróciła, trochę w innych okolicznościach. Pod koniec 2001 r. zaczęliśmy pracować w Cukierni Sowa. Właściciel Adam Sowa miał pomysł na otwarcie winiarni połączo­nej z restauracją, a ponieważ wiedział, że Ja­nusz jest związany z gastronomią, zwrócił się do nas z propozycją podjęcia tematu. Janusz dał mi wybór: praca w cukierni czy zupełnie coś innego. Ponieważ lubię nowe wyzwania, przeszłam do winiarni i zajęłam się gotowaniem, a dokładnie łączeniem dań z czekoladą. W gastronomię wciągnęłam się do tego stopnia, że zaczęłam startować w konkursach kulinarnych. Najpierw w Byd­goszczy, później też w innych miastach Polski. Choć nie chwaliłam się, że jestem cukierni­kiem, to niektórzy jurorzy zwracali uwagę, że w moim dekorowaniu dań jest artyzm charakterystyczny dla tej profesji. Zaczęłam też wygrywać z kucharzami, którzy naprawdę są mistrzami w swoim fachu.

MB: Jak klienci winiarni reagowa­li na połączenia dań wytrawnych z czekoladą?
Joanna: Nieskromnie mówiąc, cieszyło się dużym zainteresowaniem. Kawior z biełu­gi, pierożki pokrywane 24-karatowym, ja­dalnym złotem, do tego białe płatki cze­koladowe. Zupa szparagowa z orzechami laskowymi na słodko z dodatkiem białej czekolady… Przykłady można by mnożyć, bo z czekoladą można robić różne cuda, które wzbogacą niejedno danie.

MB: To były Pani autorskie pomysły?
Joanna: Częściowo moje, częściowo uczyłam się od męża. Dużo dają podróże, ale ja aku­rat nie musiałam daleko wyjeżdżać, bo mia­łam Janusza, który bardzo dużo podróżował po świecie, dużo wie i potrafi się tym dzielić.

MB: Kiedy zakończyła się Pani przy­goda z gastronomią?
Joanna: Parę miesięcy po tym, jak Janusz otrzymał pracę w Wedlu i wyjechał do War­szawy. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Nie chciałam mieć męża daleko, ale też trudno mi było rezygnować z pracy w Cukierni Sowa – do dzisiaj ciepło wspomi­nam i pracę, i mojego szefa Adama Sowę. Ostatecznie wybrałam Warszawę. Musiałam tylko zakończyć niektóre konkursy, z racji tego, że przeszłam eliminacje.

MB: E.Wedel zapoczątkował zupełnie nowy etap w życiu zarówno Pana Janu­sza, jak i Pani Joanny. Przede wszyst­kim jest to pierwsza firma, która zwią­zała mistrza czekolady na dłużej.
Janusz: W tym roku będzie 10 lat. Dałem się związać, bo otwierały się nowe możliwo­ści. W Wedlu zacząłem pracować w marcu 2004 r. Moim zadaniem było zmienić najstar­szą Pijalnię Czekolady na bardziej funkcjonal­ną. Renowacja lokalu na ul. Szpitalnej zbiegła się z Mistrzostwami Świata w Las Vegas, więc to był dość intensywny dla mnie czas. Od po­łowy czerwca do lipca spędziłem w USA, a we wrześniu już było otwarcie odnowio­nej Pijalni Czekolady. Wtedy też pojawił się pomysł stworzenia sieci takich lokali w Pol­sce, zarządzanej przez firmę zewnętrzną, która do dziś świetnie się rozwija. W sumie jest już 17 punktów, z czego ostatni powstał w Katowicach.
To, że osiadłem w firmie E.Wedel, nie spo­wodowało, że spocząłem na laurach. Fak­tycznie, mniej pracuję za stołem, ale to nie znaczy, że w ogóle mnie nie ma na produk­cji. Ktoś powie, że Janusz tylko zarządza. Po części ma rację, bo to ja decyduję, z ja­kich surowców produkujemy, prowadzę ne­gocjacje handlowe, koordynuję współpracę dla Pijalni Czekolady. Ale nadal wymyślam smaki, nowe produkty, opracowuję menu dla Pijalni, w czym pomaga mi Asia.

Joanna: Dla mnie praca biurowa to strata czasu. Lubię pracować za stołem, działać w grupie, w której ważne są dobre relacje, jak w Pracowni Rarytasów Wedla. Cieszę się, że mam dobry kontakt z pracownikami i że mogę dzielić się wiedzą, którą przeka­zał mi mój mąż.


MB: Czy po tylu latach pracy razem traktuje Pani męża jak wyrocznię?
Joanna: To jest pierwsza osoba, którą py­tam o zdanie. Mam do niego 100-proc. za­ufanie. Jest wymagający, ale tego właśnie od niego oczekuję – nie chcę, żeby mnie głaskał po głowie, tylko wręcz żądam, żeby był ze mną szczery.

MB: To znaczy, że jest Pani w stanie poprawić pracę, tylko dlatego że Panu Januszowi się nie podoba?
Joanna: Tak, nawet kiedy praca jest skoń­czona. Nie mam z tym problemu.
Janusz: Pracujemy razem od 15 lat. Nasz związek się rozwija i to nie jest już ta sama relacja co 16-14 lat temu. Joanna dojrzała pod względem artystycznym, ma swoje pomysły, które realizuje, ale to nie przeszkadza jej py­tać się mnie o zdanie lub przyjąć sugestie. Nie jestem pobłażliwy dla Asi, tylko dlatego że jest moją żoną. Też lubię konsultować z nią pomysły na smaki czy nowe produkty. Razem świetnie się uzupełniamy i to nie jest tak, że ja gram pierwsze skrzypce – my wspólnie gramy pierwsze skrzypce.
Joanna: Nie traktuję Janusza jak konku­renta. W pracy jest moim szefem, trene­rem, a w domu jest po prostu mężem. Dla mnie to on gra pierwsze skrzypce. Wynika to z naszych charakterów. Ja wolę pracować przy stole w Pracowni Rarytasów, w gru­pie, a mój mąż całą energię wkłada w za­rządzanie, wymyślanie nowych projektów, kreowanie smaków. Nie oznacza to jednak, że wyzbyłam się własnego ja – staram się tworzyć coś nowego.

MB: Co lub kto najbardziej Panią na­kręca do twórczego działania w cze­koladzie? Oprócz Janusza Profusa.
Joanna: Interesuje mnie moda, a najwięcej inspiracji znajduję u polskich projektantów. Moją ulubioną przedstawicielką mody jest Agnieszka Maciejak. Jest oryginalna, pomy­słowa w swoich kolekcjach – ma swój cha­rakterystyczny styl, który zawsze można roz­poznać. Cenię ją też za to, że nie ogranicza się do rozrysowania projektów, tylko dzia­ła w pracowni, sama szyjąc stroje. Z Panią Agnieszką współpracujemy, od kiedy przygo­towała sukienkę do reklamy Wedla. Ostatnio specjalnie na jej pokaz mody projektowali­śmy czekolady o 4 różnych smakach miłości. Jest też naszym częstym gościem na targach Expo Sweet. W 2014 r. będę chciała wcielić w czekoladę więcej pomysłów polskiej pro­jektantki. W planach jest też pokaz mody czekoladowej z jej udziałem.

Expo Sweet 2012 (od lewej): polska projektantka Agnieszka Maciejak wraz z Joanną Klimas-Profus

(...)

Janusz: Asia ma ten dar, że potrafi skupić się na pomalowaniu 5 tys. czekoladowych bombek czy wykonaniu 1000 piór z cze­kolady i udekorowaniu nimi czekoladowej sukni, co przydaje się przy takich wymaga­jących rzeźbach. Dla mnie to są czynności monotonne i powtarzalne, a ja nie lubię powtarzalności. Co innego modelarstwo. Tutaj bez problemu będę szlifował i sklejał elementy przez rok, zwłaszcza lokomoty­wy czy okręty.


MB: Lokomotywa, tylko że czekola­dowa, pojawiła się w najnowszym projekcie Wedla, który zerwał z do­tychczasową koncepcją monumen­talnych pojedynczych rzeźb z czeko­lady, jak Małysz, Mikołaj, Śnieżynka. Mistrzowie cukiernictwa z Pracowni Rarytasów E.Wedel pod Pana kie­rownictwem przygotowali 1-tonowy majstersztyk złożony z wielu elemen­tów. Skąd ta ciekawa i zaskakująca zmiana?
Janusz: Pomysł pojawił się zupełnie nie­spodziewanie, kiedy już były gotowe plany stworzenia czekoladowej choinki wysokiej na 5 m, ważącej ok. 1 tony. Krótko przed pierwotną realizacją padła propozycja, żeby zrobić mniejszą choinkę (380 kg cze­kolady), a z pozostałej części czekolady stworzyć pokój w skali 1:1. Mieliśmy rap­tem dwa tygodnie na przygotowanie cze­koladowego projektu, który miał być go­towy na Czekoladowy Weekend z E.Wedel (7-8 grudnia 2013 r.). Sam fakt, że w tej koncepcji jest tyle elementów dekoracyj­nych, niepowtarzalnych, wymagał od całe­go zespołu dużego zaangażowanie. Oprócz choinki są tu prezenty, stół, krzesła, serwis do herbaty, obraz na ścianie, ściany wyło­żone czekoladą – to wszystko nie ma pro­stej formy. Meble dostarczone przez firmę Fameg trzeba było rozciąć na poszczególne elementy, zrobić formy żelatynowe, przy­gotować odlewy, część rzeczy były przy­gotowywane ręcznie według szablonów. Ale tak naprawdę dopiero zaczęliśmy robić czekoladowy pokój. To jest projekt cało­roczny, który będzie się zmieniał zgodnie z porami roku i świętami. W lutym choinka zostanie wyniesiona, a pojawi się kredens. Na Wielkanoc nie zabraknie czekoladowych pisanek. Bez względu na zmianę dekoracji pokój zawsze będzie miał ok. 1 tony cze­kolady. Lokomotywa 24 stycznia pojechała do Kolonii, na ISM, gdzie na dużym stoisku Wedla zagrała swoją kolejną rolę – podawa­ła przy barze czekoladę i słodkie przekąski.

MB: Nie jest Pan człowiekiem, któ­ry lubi poukładane życie i pracę od 8 do 16. Ale żeby aż tak poświę­cać się jednej firmie?
Janusz: Czy można nazwać poświęceniem pracę, która daje możliwość realizacji wła­snych pomysłów czy ambicji? Sami usta­wiamy sobie poprzeczkę . jak ją osiągnie­my, to przesuwamy ją wyżej. To jest forma samodoskonalenia. Owszem, jest to też wy­zwanie, bo musimy to wszystko zgrywać z naszymi obowiązkami w firmie. Zawsze powtarzam, że firma E.Wedel to jest nasz partner. Wedel kojarzy się z nami, my ko­jarzymy się z Wedlem, więc dla mnie to jak rodzinne partnerstwo.

MB: Tę poprzeczkę podnosi Pan kon­sekwentnie, przygotowując kolejne edycje mistrzostw na Expo Sweet. Pierwsze pytanie: dlaczego zmienił się regulamin w mistrzostwach szkół?
Janusz: Stwierdziliśmy zbyt dużą dyspro­porcję w zaangażowaniu firm i tym samym w przygotowaniu uczniów do zawodów. Przy trzeciej edycji ewidentnie było widać, że jest 5 czołowych firm, które dużo lepiej przy­gotowują młodych cukierników. Oczywiście jedni się bardziej angażowali we współpra­cę, drudzy ograniczali się do dostarczenia surowców. Teraz nie narzucamy szkołom parterów, dając im możliwość współpracy np. z firmami zaprzyjaźnionymi, które działa­ją na ich terenie. Liczę, że takie rozwiązanie zdopinguje obie strony do działań i te róż­nice w przygotowaniach nie będę znaczne.


MB: Jakie argumenty przemówiły za zmianą zasad w konkursie Wysta­wa tortów okolicznościowych?
Janusz: Sprawa jest delikatna, bo Expo Sweet to targi branżowe, na których też gościmy bardzo wielu pasjonatów. Oczywiście szanujemy te oso­by, są to zazwyczaj byli lub przyszli pracownicy cukierni, a nawet ich przyszli właściciele. Co do Wystawy tortów okolicznościowych – w 2013 r. szala przechyliła się na stronę pasjonatów cukiernic­twa, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej lub nie pracują w cukierniach czy gastronomii. I znowu rośnie pewna dysproporcja, która na targach branżowych nie jest pożądana, rośnie też problem, jak oceniać pasjonatów, którzy stosują techniki niemożliwe do uży­cia w cukierni. Nie chcemy zrażać ani jednych, ani drugich, dlatego postanowiliśmy ustalić regulamin konkursu dla profesjonalistów, ale jednocześnie zaoferować osobny konkurs dla pasjonatów.

MB: Co to będzie i kiedy?
Janusz: Planujemy ruszyć z nowymi targami. To będzie Festi­wal Czekolady i Słodyczy w Warszawie w Pałacu Kultury i Sztuki, w terminie 14-16 listopada 2014 r. Impreza będzie skierowana głównie do konsumenta. W tej formule będziemy pokazywać za­równo pasjonatów, jak i cukierników. I tu będzie najlepsze miej­sce, żeby zorganizować konkurs dla pasjonatów cukiernictwa. Nie zabraknie również znanych cukierników, którzy będą prowadzili pokazy, jak np. w domowych warunkach przygotować czekolado­wy suflet. Będzie to ciekawa propozycja dla firm rzemieślniczych, które produkują czekoladę, praliny, figurki czekoladowe i słody­cze trwałe, a także dla firm, które prowadzą sklepy internetowe ze słodyczami. W piątek pojawią się dystrybutorzy, sieci sklepów, więc gwarantujemy dotarcie do różnych odbiorców.

MB: Wróćmy jeszcze do mistrzostw na Expo Sweet może­my oglądać rywalizację w lodach, czekoladzie, deserach, tylko nie w karmelu! Kiedy doczekamy się mistrzostw dla karmelarzy?
Janusz: Już teraz mogę zapewnić, że w przyszłym roku (2015) pojawi się czekolada i karmel. Co ważne, podczas tego konkursu będziemy wyłaniać ekipę narodową na mistrzostwa w Lyonie. Warto podnosić poprzeczkę, warto organizować mistrzostwa, bo to dzięki tej rywalizacji nasi cukiernicy doskonalą swoje umie­jętności. W ubiegłym roku Polskie Mistrzostwa Lodziarskie wyłoniły Olę Sowę i Mariusza Burittę, którzy 19 stycznia 2014 r. wspólnie z Michałem Doroszkiewiczem i Maciejem Pietą zajęli 3. miejsce na podium w Gelato World Cup w Rimini. Według mnie należało się 2. miejsce. W moim odczuciu to była druga ekipa tych mistrzostw. Takie wydarzenia będą promować i motywować kolejnych cukier­ników i cukiernie do startowania w konkursach. To tylko kwestia czasu. My musimy zapewnić im dobry start, organizując mistrzo­stwa z prawdziwego zdarzenia.

MB: Na koniec proszę zdradzić, jakie są Państwa plany na ten i kolejny rok?
Janusz: Dalej będę podnosił poprzeczkę (śmiech). Na pewno chcę dopiąć projekt Festiwalu Czekolady i Słodyczy do końca, przeprowadzić polskie eliminacje do Mistrzostw w Lyonie.
Joanna: Ja nadal chcę rozwijać się w kierunku czekolady i zreali­zować plany związane z czekoladowym pokazem mody.

MB: Zatem życzymy udanych realizacji, nowych pomysłów i kolejnych zaskakujących tarów Expo Sweet. Do zoba­czenia w Warszawie.

Rozmawiała: Anna Kania

   
 

Joanna Klimas-Profus (l.33) – mistrzyni cukiernictwa, pasjonatka karmelu i czekolady, córka śląskiego mistrza piekarstwa śp. Romana Klimasa z Karchowic. W Tarnowskich Górach ukończyła szkołę cukierniczą oraz odbyła praktyki w Cukierni Pana Zdybika. W 1998 r. wygrała Mistrzostwa Cukiernicze Juniorów w Poznaniu (Pola­gra), uczestniczyła również w konkursach kulinarnych, m.in.: Kujawsko-Pomorskie Potyczki Kulinarne (2. miejsce – 2002, 1. miejsce – 2003), 2004 Polskie Mistrzostwa Bonduelle. Razem z mężem Januszem Profusem pracuje od 2000 r., od jesieni 2004 r. w Pracowni Rarytasów w firmie E.Wedel. Słynie z czekoladowych rzeźb inspirowanych polską modą.

 


   
 

Janusz Profus (l. 39): mistrz cukiernictwa, piekarstwa, kuchmistrz. W 1989 r. zaczynał praktyki  w Tarnowskich Górach u Edwarda Ciszewskiego w Cukierni U Ewy. Ukończył szkołę cukierniczą w Tarnowskich Górach oraz technikum (specjalizacja: technologia żywienia zbiorowego). Pracę zawodową zaczął jako technolog w firmie Diamant (1995). W latach 1996-97 pracował w Cukierni Jana Klimka w Chełmie Śląskim, 1997-2001 był wykładowcą w Warszawskiej Szkole Cukierniczej. Do Cukierni Sowa w Bydgoszczy przyszedł pod koniec 2001 r., gdzie pracował do końca lutego 2004 r. Od 1 marca 2004 r. pracuje w firmie E.Wedel  jako maestro czekolady.


Osiągnięcia Janusza Profusa
1996 – 1. miejsce w Mistrzostwach Polski Cukierników
1997 – 7. miejsce w Mistrzostwach Świata Cukierników (Stuttgart),
1998 – 3. miejsce w konkursie dekoracji z karmelu (Lyon),
1999 – 3. miejsce w Mistrzostwach Świata Cukierników (Brno).
W latach 1997-2002 – trener polskich cukierników na mistrzostwa świata
Od 2009 r. współorganizator targów Expo Sweet.

 

Czekoladowe cuda Joanny Klimas-Profus

Redakcja "Mistrza Branży" dziękuje Panu Januszowi Profusowi za udostępnienie zdjęć do artykułu.

Bieżące wydanie czasopisma

Poznaj sezonowe trendy tortowe oraz receptury lodziarskie finalistów Gelato Poland, przekonaj się jak ważne jest śniadanie w piekarni...

  • Wykup prenumeratę
  • Wspieraj twórczość

  • Zobacz więcej
    Bieżący numer

    Polecamy przeczytać

    Aktualny numer Mistrza Branży, zobacz online lub pobierz PDF >>

    Mistrz Branży

    Maszyny i urządzenia do produkcji