O pogłębiających się problemach w rozwoju rzemiosła w Polsce, koniecznych zmianach legislacyjnych i edukacyjnych, pomysłach na promocję i konieczności podkreślania niepodważalnych wartości rzemiosła rozmawiamy z Janem Gogolewskim, nowym prezesem Związku Rzemiosła Polskiego.
Podobne artykuły
Edukator i pasjonatChlebodawca. Ten, który daje chleb...Poznańskie pomysły wprowadzane w całej Polsce. Nowe perspektywy rozwoju RzemiosłaJacek Baliński: Stery w ZRP przejmuje Pan w trudnym dla rzemieślników momencie. Jakie widzi Pan palące problemy rzemiosła, zwłaszcza piekarzy i cukierników?
Jan Gogolewski: Problemy od lat są te same, a niekorzystne trendy tylko się pogłębiają. Rzemiosło od lat musi mierzyć się z coraz silniejszą konkurencją. Problem ten nie dotyczy jedynie branży piekarniczej i cukierniczej, które są szczególnie bliskie mojemu sercu. O moim zawodzie mógłbym mówić długo, lecz obawiam się, że w tej opowieści mogłoby zabraknąć pozytywnego zakończenia. Piekarze biją na alarm – mają coraz większe problemy z płynnością finansową, nie wytrzymują konkurencji z wielkopowierzchniowymi sklepami, a w dodatku młodzi nie garną się do tego zawodu.
Nie brakuje barier w prowadzeniu firmy, przy czym najważniejsza jest nieprzewidywalność i niestabilność podatkowa. Trudno zakładać perspektywicznie inwestycje, skoro nie wiemy, czy w kolejnym roku nie będą obowiązywać nowe przepisy. Problemem jest też słaby dostęp do finansowania zewnętrznego. Większość firm wciąż sięga do własnych kieszeni. Bolączką jest także rosnąca szara strefa, z którą od lat państwo nie potrafi sobie poradzić, a która stanowi poważne zagrożenie dla zarejestrowanych za-kładów, płacących co miesiąc daniny na rzecz ZUS. Rzemiosło w Polsce w swojej historii przechodziło wiele wzlotów i upadków – również tym razem wyjdziemy z tego zwycięsko. Obowiązkiem kierownictwa organizacji rzemiosła, w tym ZRP, jest zadbanie o to, żeby nie dać się odstawić na boczny tor. Chcemy być bardziej widzialni i słyszalni, stać się rzeczywistym podmiotem, a nie przedmiotem stanowionego prawa. Mamy znakomicie rozbudowaną siatkę organizacyjną w całym kraju i musimy to wykorzystać. Rzemiosło ma ogromny potencjał i nie wolno go zmarnować.
Podczas czerwcowego Kongresu ZRP w swoim expose podkreślił Pan, że „wspólnie musimy dołożyć starań, aby rozwiązania korzystne dla naszego środowiska znalazły się w projektach legislacyjnych”. Jakie rozwiązania miał Pan na myśli?
Obecnie przygotowywane są rozwiązania o powszechnym samorządzie gospodarczym. Martwi nas, że tak ważny dokument nie jest konsultowany z rzemieślnikami – to my stanowimy siłę gospodarczą i musimy prawnie zaistnieć w powszechnym samo-rządzie gospodarczym pod nazwą „rzemiosło”, a nie jako mikro- i mała przedsiębiorczość. Chcemy rozmawiać i mamy własne propozycje, tylko musimy dostać szansę na ich przedłożenie. Potrzebujemy bardziej elastycznego kodeksu pracy. Nie można wywierać na nas presji, określać, w jaki sposób mamy zatrudniać pracowników. Właściciel wie najlepiej, czy stać go na umowy cywilnoprawne, zatrudnienie na czas nieokreślony czy sezonowe. Rzemieślnicy na rynku gospodarczym i rynku pracy muszą być traktowani jak inne podmioty, tymczasem pomija się nas przy przyznawaniu ulg. Podobnie w eksporcie – z uwagi na wysokie koszty mniejsze firmy mają niewielkie szanse pojawić się na obcych rynkach. Tymczasem eksport mógłby złagodzić polsko-polską wojnę cenową. Dlatego potrzebne są projekty informacyjne, doradcze i edukacyjne współfinansowane ze środków UE, adresowane właśnie do rzemieślników – po to, by mogli z sukcesem pozyskiwać dotacje, rozwijać się i podnosić konkurencyjność rynkową. Aby poprawić konkurencyjność polskich mikro- i małych przedsiębiorców – na rynku krajowym i unijnym – konieczne jest dalsze aktywne uczestnictwo reprezentantów ZRP w opracowywaniu programów ogólnopolskich oraz programów rozwoju ogólnopolskiego i regionalnego wspierających mikro-i małą przedsiębiorczość. Musimy też brać udział w konsultacjach wszelkich nowych aktów prawnych, które nas dotyczą, i mieć wpływ na ich ostateczny kształt.
Kilka miesięcy temu ZRP – w ramach konsultacji społecznych – opiniował ważny projekt ustawy zwanej Konstytucją Biznesu. Odpowiedzi ze strony Ministerstwa Rozwoju nie ma, a ustawa zacznie obowiązywać od września 2017 r. Jakie zmiany zaproponował ZRP? Nie obawia się Pan, że cisza ze strony ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego może oznaczać odrzucenie propozycji?
Powiem tak: cisza najczęściej zapowiada wprowadzenie niekonsultowanych wcześniej zapisów. Do dziś (21 sierpnia
– przyp. red.) nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wspólny list ZRP, Business Centre Club, Konfederacji Lewiatan oraz Pracodawcy RP. Mam świadomość, że zgłoszonych zostało wiele uwag i potrzeba czasu na ich uwzględnienie – liczę jednak na to, że prace nad tak ważnym dla przedsiębiorców dokumentem nie zostaną porzucone, a projekt w najbliższym czasie trafi do sejmu. Konstytucja Biznesu to bardzo ważna regulacja prawna dla biznesu, a więc i dla rzemiosła. Jej sercem jest ustawa Prawo Przedsiębiorców, która ma zastąpić ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Reprezentatywne organizacje pracodawców w stanowiskach do ministra rozwoju i finansów odniosły się do zapisów, które nas satysfakcjonują, ale i tych, które niepokoją. Nasze największe obawy wzbudziła definicja działalności gospodarczej, a konkretnie określenie „wykonywana samodzielnie”. Według ekspertów ZRP zapis ten jest zbyt mało precyzyjny, w nienależyty sposób oddaje specyfikę zarządzania własną firmą. Wydaje się, że bardziej adekwatne i oddające wyznacznik działalności gospodarczej w postaci odpowiedzialności wobec osób trzecich i ponoszenia ryzyka gospodarczego jest sformułowanie: „prowadzona we własnym imieniu”. Jako przykład podana została definicja działalności gospodarczej dla celów finansowych. ZRP jest przeciwny nieuznawaniu za działalność gospodarczą pracy wykonywanej przez osoby fizyczne, nieujawnionej w CEIDG, jeśli przychód z niej nie przekracza miesięcznie połowy minimalnego wynagrodzenia. Ta zmiana mogłaby powodować utratę kontroli nad rozmiarami takiej działalności. Wątpliwe dla nas było również usankcjonowanie przepisami prawa działalności gospodarczej prowadzonej w niewielkich rozmiarach – poprzez nieuznawanie jej za działalność gospodarczą.
Sugerowaliśmy, że wprowadzenie takiej regulacji dla mikroprzedsiębiorców mogłoby oznaczać ułatwienie podmiotom prowadzenia działalności w szarej strefie. Wnioskowaliśmy też o doprecyzowanie przepisu określającego sytuacje, w których Rada Ministrów może decydować o rezygnacji z konsultacji publicznych, i dookreślenie pojęcia ważnego interesu publicznego poprzez następujący zapis: „ważny interes publiczny, w tym istotne interesy państwa, a w szczególności jego bezpieczeństwa, obronności lub porządku publicznego”. Poza tym, z sukcesem udało się, wspólnie z członkami Rady Dialogu Społecznego, zawetować pomysł powołania Komisji Wspólnej Rządu i Przedsiębiorców. Jest już RDS i przyznawanie takich samych kompetencji kolejnemu ciału byłoby powieleniem i rozdrobnieniem głosu biznesu.
Dla rozwoju rzemiosła równie ważna jest legislacja, kadra fachowców, ale i szkolnictwo na wysokim poziomie. Czy ostatnia reforma szkolnictwa zawodowego jest dla Pana realną zmianą na dobre?
Na ocenę efektów reformy jest jeszcze za wcześnie. Na plus oceniam natomiast każdą decyzję, która zapewni rozwój szkolnictwa zawodowego. Dla nas, rzemieślników, nie do przyjęcia jest zepchnięcie edukacji zawodowej na pozycję „ostatecznego” i „negatywnego” wyboru. To nie zachęca młodych ludzi do zdobywania kwalifikacji w zawodach potrzebnych nie tylko rzemiosłu, ale i społeczeństwu. Jesteśmy za rozwojem dualnego kształcenia zawodowego, realizowanego we współpracy z przedsiębiorstwami stano-wiącymi otoczenie gospodarcze szkoły i z wykorzystaniem potencjału organizacji pracodawców. Powinno być ono budowane na bazie umowy o pracę na czas nieokreślony, gwarantującej młodym osobom prowadzenie nauki równolegle z zatrudnieniem, które nie ustaje po zakończeniu nauki w szkole. Na tę chwilę ciężar przygotowania zawodowego spada na rzemiosło, podczas gdy przemysł – pod wpływem zmian strukturalnych – niemal całkowicie wycofał się z kształcenia zawodowego. A to ten sektor powinien budować kapitał fachowców przygotowanych do zatrudnienia w warunkach przemysłowych. Dla rzemiosła ważne są nowe typy szkół: trzyletnia szkoła branżowa I stopnia, która zastąpi zasadniczą szkołę zawodową, oraz dwuletnia szkoła branżowa II stopnia, która stworzy możliwość dalszej edukacji na studiach zawodowych. Popieramy priorytet aktywnego włączenia pracodawców w proces tworzenia nowych zawodów oraz podstaw programowych, uruchomienie „branżowej linii” do opracowywania programów nauczania dla zawodów – to jest odpowiedź na potrzeby pracodawców. Pozytywnie oceniamy koncepcję powrotu do jednolitych programów kształcenia w zawodach we wszystkich szkołach prowadzących kształcenie zawodowe. Na plus przyjmujemy wprowadzenie do podstaw programowych treści związanych z edukacją przedzawodową oraz ustalenie obowiązku badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej predyspozycji zawodowych uczniów przed wyborem ścieżki kształcenia. Natomiast nie akceptujemy propozycji, aby w efekcie projektowanych zmian Centra Kształcenia Praktycznego występowały jako dominujące w kształceniu dualnym, realizowanym z udziałem pracodawców – w ocenie środowiska powinny być one jedynie uzupełnieniem tego procesu.
Może jednak szkoły zawodowe powinno się powierzyć izbom rzemieślniczym, które są najbliżej pracodawców?
Takie rozwiązanie byłoby bardzo korzystne ze względu na doświadczenie izb w kwestiach szkolnictwa zawodowego, ale dość trudne do zrealizowania. Wymagałoby to wiele pracy od naszych organizacji, a zwłaszcza od przedsiębiorców, którzy muszą mieć czas na prowadzenie firmy. Póki co koncentrujemy się na współpracy z resortem edukacji oraz jednostkami samorządu terytorialnego odpowiadającymi za kształcenie zawodowe. Sami zakładamy szkoły zawodowe, dziś mamy ich blisko 50 w różnych regionach kraju i kształcimy w nich ok. 70 tys. młodych ludzi. Tworzymy klasy wielozawodowe, uwzględniające zawody zanikające i poszukiwane na rynku pracy, głównie z myślą o rzemieślnikach, którym brakuje rąk do pracy. Kształcimy także w zawodzie piekarza i cukiernika. W szkole założonej w mojej rodzinnej Bydgoszczy zamierzaliśmy utworzyć odrębną klasę dla chętnych do nauki zawodu piekarza i cukiernika, ale niestety zabrakło kandydatów. Docierają do mnie sygnały, że drastycznie spada zainteresowanie tą profesją i coraz trudniej o dobrego pracownika. Mam nadzieję, że nacisk rządu na szkolnictwo zawodowe i nasze własne rzemieślnicze szkoły zawodowe z czasem zapełnią tę lukę. Od nas i naszych działań promocyjnych zależeć będzie, czy znajdziemy następców dla rzemieślniczych firm.
Jak promować rzemiosło w społeczeństwie i co warto wyeksponować w tym przekazie?
Musimy szerzej wyjść do szkół, rodziców i nauczycieli, promować na szerszą skalę kształcenie dualne, które jest niepodważalną wartością rzemiosła. Uczniowie szkół podstawowych powinni nie tylko słuchać o pięknych zawodach, ale też mieć szansę poznania ich od kuchni. Chcemy otworzyć dla nich nasze zakłady, żeby mogli spróbować sił w wymarzonym zawodzie i zdecydować, czy chcą się tego zawodu uczyć. Za tym powinna iść nowoczesna forma docierania do potencjalnych kandydatów. W promocji rzemiosła warto podkreślić fakt, że każdy młody człowiek podejmujący praktyczną naukę u mistrza jest przyjmowany na podstawie umowy na czas nieokreślony, a za pracę otrzymuje wynagrodzenie. Należy pokazać wartość edukacji u mistrza szkolącego, który uczy etyki zawodowej i wielowiekowych tradycji rzemieślniczych – jest to istotne zwłaszcza teraz, gdy stale rośnie zainteresowanie konsumentów produktami unikatowymi, rzemieślniczymi. W tym trendzie upatruję szans na ponowny rozkwit rzemiosła piekarniczo-cukierniczego.
Proszę podsumować strategię działań ZRP, jaką przyjął Pan na lata 2017-2021.
Moja strategia to przede wszystkim promocja, promocja i jeszcze raz promocja rzemiosła. Działania skierowane są na przywrócenie właściwej rangi rzemiosłu w świadomości społecznej. Zależy mi na tym, żeby pokazać, jak ogromną rolę w gospodarce pełnią zrzeszone w naszych organizacjach zakłady rzemieślnicze. Na każdym kroku będę podkreślać, że to właśnie nasi mistrzowie szkolą poszukiwanych fachowców, którzy wchodzą na rynek pracy z wiedzą i doświadczeniem tak oczekiwanymi przez pracodawców. Kwestie wymagające szczególnego wsparcia to sprawy oświatowe, a także wzmacnianie formalne i merytoryczne egzaminów czeladniczych oraz mistrzowskich. Trudno wyrokować, z jaką rzeczywistością zetkniemy się za kilkadziesiąt lat, ale jednego jestem pewien – rzemiosło, w tej czy innej konfiguracji, będzie wzmacniało polską gospodarkę i sprawiało, że nasze usługi oraz wyroby będą konkurencyjne na rynkach unijnych.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jacek Baliński