O Piekarni „Grzybki” mówi się, że jest najlepsza w całej Warszawie. Doceniają ją nie tylko konsumenci, ale też obserwatorzy rynku ceniący dobry smak. Za piekarnią stoją rodziny Cichowskich i Federowiczów, w których do głosu dochodzi już trzecie pokolenie.
W 2014 roku to nazwisko pojawiło się w publikacji Polskie rody biznesowe autorstwa Krystyny Naszkowskiej, sąsiadując z tak znanymi rodowymi nazwiskami, jak: Bliklowie, Krukowie, Kielmanowie i Jabłkowscy. Czym się wyróżnili według autorki? Umiejętnością przetrwania. Jak wygląda ta umiejętność w codziennej praktyce i na czym polega atrakcyjne współczesne piekarstwo – opowiada współwłaściciel piekarni Krzysztof Cichowski w rozmowie z dr. Henrykiem Piesiewiczem.
Henryk Piesiewicz: Polskie rody biznesowe to książka o wybitnych przedsiębiorcach, którzy potrafią kontynuować dorobek swoich przodków, rozwijając go z sukcesem. Czuje Pan dumę?
Krzysztof Cichowski: Trudno nie czuć dumy, skoro znaleźliśmy się w tak wąskim gronie wyróżnionych. W tej książce przedstawiono pięć rodzinnych firm z Polski. Choć nie są to nazwiska z listy najbogatszych Polaków, to prezentują sobą to, co najbardziej cenię – przywiązanie do rodzinnych tradycji. To historia ludzi, którzy kontynuują schedę po swoich ojcach, dziadkach i przygotowują kolejne pokolenia do przekazania tej pałeczki. Naszą rodzinę opisuje rozdział Chleb powszedni Cichowskich – autorka podkreśla wkład mojego ojca, Henryka Cichowskiego, w rozwój piekarni. Mimo że ojca już dawno nie ma wśród nas, to jest wciąż obecny – choćby przez receptury, na podstawie których wypiekamy chleb. Ponadto na emblemacie firmy wciąż jest jego imię i nazwisko. I nic tego nie zmieni.
H.P.: Żeby prowadzić tak dużą firmę piekarską w dzisiejszych czasach, trzeba mieć nieprzeciętne zdolności menadżerskie i rozległą wiedzę nie tylko z zakresu piekarstwa, ale także z chemii, fizyki, automatyki i z nauki o żywieniu człowieka.
K.C.: Dlatego nie prowadzę firmy sam (śmiech). Jestem tylko jednym z pionków rodziny prowadzącej piekarnię „Grzybki”. Cała kadra zarządzająca, licząca 12 osób, jest bardzo ważna.
H.P.: Kto zatem współrządzi w piekarni „Grzybki”?
K.C.: Cała nasza rodzina, czyli nasi małżonkowie, moje rodzeństwo i nasze dzieci! W pracę w firmie zaangażowali się: moja córka Aleksandra i syn Mariusz, dzieci mojego starszego brata Andrzeja – syn Michał i córka Magda – oraz synowie siostry – Elżbiety Federowicz – Paweł i Dariusz. Niezależnie od wyuczonego zawodu pracują w naszej piekarni – jest więc bankowiec, ekonomista, marketingowiec, specjalistka w zakresie turystyki oraz dziennikarka. Zatrudniamy również kadrę świetnych kierowników, którzy odpowiadają za poszczególne działy w firmie, tj.: produkcji, handlowy, logistyki, kadr czy ekspedycji. Ważna jest także komunikacja wewnątrz firmy, dlatego dużo ze sobą rozmawiamy i wiele decyzji podejmujemy razem.
W naszej firmie młodzi są motorem napędowo-innowacyjnym, biorą aktywny udział w budowie nowej piekarni w Warszawie. Choć będzie to nowoczesna produkcja, to niezmiennie pozostajemy przy rodzinnych tradycjach i recepturach Henryka Cichowskiego.
H.P.: Piekarnia „Grzybki” oferuje bardzo szeroki asortyment pieczywa, w tym wiele nowości. Tym samym szczyci się jednak co druga piekarnia w Warszawie…
K.C.: Ale bogaty asortyment to najmocniejsza strona każdej piekarni, nie wyłączając naszej firmy. Sztuka jednak nie polega na prezentowaniu szerokiej oferty. W naszej piekarni każdy rodzaj proponowanego pieczywa, wyrobu ciastkarskiego czy też przekąski jest jedyny w swoim rodzaju, zwłaszcza pod względem własności organoleptycznych. Nie interesują mnie produkty różniące się jedynie nazwą! Taką sytuację mamy w Niemczech, które słyną z największego asortymentu pieczywa, a jednocześnie wiele gatunków chleba niewiele różni się między sobą pod względem smakowym. Czy to ma jakiś sens?
H.P.: Jakimi produktami może się poszczycić piekarnia „Grzybki”?
K.C.: Przede wszystkim paletą 10 chlebów żytnich, 18 mieszanych i ponad 24 rodzajami różnych bułek. Wśród nowości mamy m.in.: chleb słowiański, chleb indyjski, bułkę razową, szpinakową, orkiszową, bułkę grahamkę z żurawiną, bułkę chorwacką, bagietkę prowansalską i bułkę owsiano-orkiszową.
H.P.: Moją uwagę zwrócił chleb indyjski, który pojawił się u Państwa rok temu. To według mnie strzał w dziesiątkę. Po pierwsze, coraz więcej konsumentów poszukuje oryginalnych chlebów z różnych części świata. Po drugie, pojawia się nowy trend na płaskie chleby. Chleb indyjski spełnia oba warunki. W każdym regionie świata piekarnie pieką płaskie chleby. Nie chodzi mi o płaskie chleby arabskie, które już spowszedniały. Na przykład we Francji to chleby pszenne: pain polka, pain rennais i tzw. pain tranchoir. W Austrii i w Skandynawii wciąż popularne są żytnie chleby płaskie. W Polsce tylko u Pana znalazłem taki asortyment…
K.C.: Tego rodzaju płaskie chleby są bardzo pracochłonne i czasochłonne, ale warto je mieć w ofercie, żeby przyciągnąć nowych klientów. W najbliższej przyszłości mamy zamiar powrócić do chlebów z dodatkiem przetworów amarantusowych, być może właśnie jako dodatek do żytnich płaskich chlebów. Płaskiego chleba nie kroi się, lecz się go skubie; ten zabieg ułatwiają specjalne nacięcia przez całą grubość ciasta. Taki chleb po skropieniu wodą, mlekiem, winem lub oliwą świetnie nadaje się do przygotowywania szybkich kolacji; znam ludzi, którzy wolą podjadać ten chleb zamiast chipsów, co mnie nie dziwi, ponieważ jest przyprawiony ostrą papryką jalapeńo, papryką czerwoną, curry i czarnuszką.
Niewykluczone, że jeszcze przyjdzie moda na chleby płaskie, choćby dlatego, że konsumenci – zwłaszcza młode pokolenia – interesują się nowymi produktami, które urozmaicą codzienne posiłki i dadzą nowe możliwości serwowania oraz konsumpcji.
FOT. NATALIA ZAKROCKA, MAKE UP: KAJA PIĄTEK
H.P.: Aby nowy produkt „zaskoczył”, muszą być spełnione cztery warunki: odpowiednia i chwytliwa nazwa, specyficzny kształt i ewentualnie niebagatelne ukształtowanie powierzchni chleba (nacięcia), ponadto musi on charakteryzować się właściwościami prozdrowotnymi i być przede wszystkim smaczny.
K.C.: W dzisiejszych czasach klienci są bardzo wymagający, więc rzeczywiście sporo czynników składa się na sukces produktu. Dla nas bardzo ważna jest prozdrowotność naszych wyrobów. Prowadzimy także badania na zawartość składników odżywczych, a o wynikach informujemy klientów na etykietach. Świadomość konsumentów rośnie – i to dla nas bardzo dobrze, bo chleb jest naturalnym źródłem błonnika, magnezu, fosforu i wielu innych cennych mikroelementów. Co więcej, dzięki kilku fazom fermentacji składniki te są lepiej przyswajalne dla człowieka.
H.P.: I dlatego stosują Państwo niezawodną wielofazową fermentację ciasta?
K.C.: Przestrzeganie reżimów technologicznych i naszych receptur, których część wprowadził mój ojciec Henryk, pozwala na osiąganie rewelacyjnych właściwości smakowo-odżywczych chlebów! Czy w tej sytuacji potrzeba czegoś więcej? Dzięki wieloletniemu doświadczeniu potrafimy „ujarzmiać” poszczególne fazy w spontanicznej wielofazowej fermentacji ciasta – powszechnie stosowanej u nas w piekarni. Większość chlebów (bochnów) jest małej wielkości, jednak od niedawna szczególnie duże wzięcie ma podłużny bochen o nazwie „chleb chłopski”. Jest bardzo smaczny m.in. dlatego, że jest wypiekany w dużym gabarycie.
H.P.: Podobnie jak w wielu piekarniach, również u Państwa rozrasta się dział ciastkarski. Chcą Państwo „wygryźć” cukierników?
K.C.: Oczywiście, że nie, ale słodkich wypieków oczekują nasi klienci.
H.P. A jednak w ostatnim rankingu pączków w Warszawie piekarnia „Grzybki” zajęła 5. miejsce. Co ciekawe, w gronie najlepszych to była jedyna piekarnia, pozostali gracze to ciastkarnie.
K.C.: To tylko świadczy, że trudno rywalizować z cukiernikami, choć wcale nie czujemy się od nich gorsi (śmiech). W jury konkursu na najsmaczniejsze pączki zasiadali m.in. aktor Maciej Stuhr oraz słynny smakosz Maciej Nowak. Najpyszniejsze okazały się pączki od Zagoździńskich z cukierni przy ul. Górczewskiej 15. Co ciekawe, pączki Bliklego trafiły dopiero na 9. miejsce listy.
Wśród wyróżnionych znalazły się także: cukiernia z Rembertowa Ryszarda Radzikowskiego, cukiernia „Irena” przy Zakopiańskiej 20, pączki od Strzałkowskiego, cukiernia „Słodki i Słony”, „Meryk” w Miedzeszynie i cukiernia Andrzeja Kozaka w Falenicy. Być w takim szacownym gronie to czysta satysfakcja i zarazem potwierdzenie, że nasze wyroby cukiernicze z roku na rok zyskują nowych zwolenników.
H.P.: Panie Krzysztofie, czy według Pana piekarstwo ma szansę wyjść ze stagnacji – rozwinąć się jak cukiernictwo, pokazać swoją różnorodność tak, żeby Polacy pokochali chleb na nowo?
K.C.: Według mnie Polacy kochają pieczywo, ale nie lubią, kiedy sprzedaje im się bubel. Coraz więcej ludzi wypieka chleb w domu – wiedzą, z czego jest zrobiony, dla nich jest super, choć może nie do końca jest idealny, ale pamiętajmy, że oni też poprawiają swoje umiejętności. Dlatego zadaniem piekarni jest oferowanie ludziom tego, czego potrzebują – normalnego, zdrowego pieczywa, robionego bez kombinowania. Dla szanującej się piekarni najważniejsze są wielofazowa fermentacja ciasta i umiejętność produkowania coraz ciekawszego pieczywa.
Inną sprawą jest czarny PR chleba i szum wokół glutenu. Co prawda, pojawiają się informacje, że nietolerancja glutenu niezwiązana z celiakią prawdopodobnie nie istnieje (!), jednak moda na bezglutenowe produkty żyje własnym życiem. Sprawa tak się zagalopowała, że konieczne są akcje uświadamiające prawdziwy problem, a nie wyimaginowany. Przede wszystkim piekarze powinni wspólnie wypowiedzieć wojnę szkodliwej propagandzie na temat negatywnego wpływu glutenu zawartego w pszenicy i w chlebie na zdrowie człowieka. Mnie martwi jednak brak współdziałania piekarzy.
H.P.: Naszą branżę czeka jeszcze trudna i długa droga do współpracy. Pocieszające jest, że piekarze powoli odrabiają lekcję z innowacyjności, z coraz lepszymi efektami. Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał: dr Henryk Piesiewicz
Materiał z numeru kwiecień 2015
Historia rodziny Cichowskich
Wszystko zaczęło się od Henryka Cichowskiego, który urodził się w 1910 r. w Cichowie niedaleko Nidzicy. W 1927 r. otrzymał od cechu piekarzy dyplom uprawniający do wykonywania zawodu piekarza i w tym samym roku został wspólnikiem piekarni w Przasnyszu, gdzie praktykował. Od tego momentu pieczenie chleba stało się jego pasją, a rodzina Cichowskich na stałe związała się z piekarstwem i ciastkarstwem. Data 1927 figuruje obecnie na emblemacie piekarni „Grzybki” jako początek istnienia piekarskiej firmy rodzinnej Cichowskich.
Pan Henryk pracował jako piekarz lub jako właściciel w co najmniej dziesięciu miejscach. W 1939 r. służył w 11. Pułku Piechoty i bronił Warszawy. W czasie okupacji wstąpił do Armii Krajowej, został aresztowany i wywieziony do Mauthausen-Gusen w Austrii. Po wyzwoleniu pracował w lazarecie jako piekarz. Po wojnie otworzył piekarnię w Szczecinie, później 66 km od Warszawy w Jaruzalu, następnie w Uniejowie nad Wartą, by wrócić do Warszawy przy rondzie Wiatraczna.
Tutaj piekarnia mieści się w pawilonie handlowym, z wyglądu przypominającym grzybek. Klienci zaczęli mówić: „Chleb kupiłem u Grzybka” – stąd pochodzi obecna nazwa firmy usytuowanej przy ul. Korkowej i otworzonej w 1995 r. Pan Henryk jeszcze w wieku 90 lat, na kilka miesięcy przed śmiercią, przyjeżdżał na rowerze do piekarni i pouczał ciastowych, jak należy prawidłowo ukwaszać ciasto żytnie. Sposób wielofazowego ukwaszania ciasta wprowadzony przez Pana Henryka jest sekretny i chroniony. W tej tradycji ukwaszania ciasta żytniego tkwią sukcesy piekarni „Grzybki”. Zmienna jakość mąk piekarskich wymaga doskonałych kwalifikacji i umiejętności całej załogi. Wszyscy obecni właściciele mają mistrzowskie uprawnienia w zawodzie piekarza i cukiernika.
W 2010 r. oraz w 2011 r. w rankingu TVN Warszawa widzowie uznali ją za najlepszą warszawską piekarnię. Nowo wybudowana piekarnia przy ul. Korkowej została zgłoszona przez Stowarzyszenie Architektów Polskich do konkursu na „ulubieńca Warszawy”. Zawdzięcza to wartościom estetycznym, jakie obiekt wniósł w krajobraz i życie miasta.
Krzysztof Cichowski i jego żona Barbara skończyli Akademię Wychowania Fizycznego. Krzysztof chciał zostać trenerem siatkarzy, a potem nauczycielem WF-u w szkole. Los chciał inaczej, jest prezesem firmy „Grzybki”.