Czy polityka może mieć coś wspólnego z jedzeniem? Większość z nas prawdopodobnie wolałaby, aby odpowiedź brzmiała przecząco. Choć pewnie zabrzmi to zadziwiająco, decyzje polityków – czy tego chcemy, czy nie – wpływają jednak także na losy kulinariów. Bywa, że efekty są nad wyraz smaczne i na trwałe wpisują się w międzynarodow
Podobne artykuły
Gofry na słodko i słono nie tylko z food truckaWigilijny chleb – opłatekLa pinsa, lżejsza wersja pizzyWybierzmy się w podróż w czasie i cofnijmy się o niemal 100 lat. Cel naszej wyprawy to USA, a punktem wyjścia jest Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Na mocy ratyfikowanej tam w 1919 r. osiemnastej poprawki do Konstytucji wprowadzono całkowity zakaz produkcji, sprzedaży i dystrybucji napojów alkoholowych. Prohibicja nie powstrzymała Amerykanów od spożywania czy też sprzedaży alkoholu, a jedynie doprowadziła do powstania prawdziwego alkoholowego undergroundu. Tak powstała swoista kultura Speakeasy1, czyli potajemnych, ukrytych barów, do których dostęp mieli wyłącznie wtajemniczeni.
Niejednokrotnie, aby wejść do takiego lokalu, trzeba było podać odpowiednie hasło. Chcąc w jakiś sposób zamaskować czy wręcz zneutralizować paskudny smak alkoholu (pamiętajmy, że pochodził z nielegalnej produkcji, a jego jakość najczęściej pozostawiała wiele do życzenia), zaczęto mieszać go z innymi składnikami, tworząc różnego rodzaju koktajle. Skutkowało to silnym rozwojem sztuki barmańskiej, a wiele z wymyślonych wówczas drinków i koktajli jest serwowanych do dziś. A jednak nawet rozcieńczony czy zmieszany z innymi płynami alkohol nadal uderzał do głowy, co w czasie panującej prohibicji było zgoła niepożądanym efektem. Trzeba było znaleźć sposób na zneutralizowanie alkoholu – najprostszym i najbardziej oczywistym wyjściem było, jak pewnie można się domyślić, zagryzanie. Idealne okazały się drobne przekąski, małe kanapeczki – na jeden, góra dwa gryzy, zjadane bez użycia sztućców i w rozmiarze pozwalającym na swobodne trzymanie w palcach – finger food. W jaki sposób przekąski zwane finger food trafiły z „podziemia” na salony? Z czasem wzrosła popularność koktajli, a wraz z nimi – przyjęć koktajlowych. Ze względów praktycznych i ekonomicznych serwowano na nich przekąski, których przygotowanie nie było kosztowne, a ich jedzenie nie wymagało eleganckiej zastawy i sztućców. Do najpopularniejszych przykładów finger food należały: kanapki z mięsem kraba, koreczki z kawiorem, faszerowane jajka, kuleczki serowe czy krewetkowe krokiety. Mimo uchylenia w 1933 r. znamiennej poprawki do Konstytucji i cofnięcia prohibicji idea finger food nie odeszła w zapomnienie, a wręcz przeciwnie – zawojowała restauracje i bary, wpisując się na stałe w kulinarną tradycję nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale z czasem także Europy.
Jaki kraj, taki finger food
Finger food, hors d’oeuvres, przekąski – bez względu na nazwę dziś swoje „dania na jeden kęs” ma niemal każdy kraj na świecie. Francuzi twierdzą nawet, że to oni dali początek finger food za sprawą ich słynnych canapes, które zaczęto serwować już w XVIII w. Włosi odpowiadają swoimi słynnymi crostini, a my...? Większość rodaków pytanych o finger food wymienia niemal jednogłośnie wszelkiego rodzaju koreczki, co jednak bardziej przywodzi na myśl przyjęcia z lat 70. i 80. ubiegłego stulecia niż nowoczesną kuchnię polską.
Prawdą jest jednak, że idea finger food w Polsce wciąż wydaje się mało popularna, zwłaszcza jeśli przyjrzeć się ofercie piekarni i cukierni. Znajdziemy w nich, co prawda, paszteciki z kapustą czy grzybami i minipizze, ale biorąc pod uwagę ogromnie rozbudowaną ofertę słodkich wypieków, można zauważyć, że ich wytrawna konkurencja wydaje się właściwie nie istnieć. Tym reklama bardziej, że nie można do niej zaliczyć bogato nadzianych kanapek i bajgli – ze względu na ich rozmiary nie można ich przecież nazwać przekąskami „na jeden kęs”. A zatem? Nie da się ukryć, że w tej kwestii właściciele piekarni, a także restauratorzy mają spore pole do popisu, czemu dodatkowo sprzyja rosnące wśród klientów zainteresowanie kulinariami, odkrywaniem nowych smaków i form podania.
Wdzięczny temat kulinarnych eksperymentów
Finger food to również doskonały sposób na kulinarną edukację. Makaroniki, magdalenki, scones, tartaletki – te drobne przekąski, które nadal wielu klientom znane są jedynie z kulinarnych programów czy czasopism, podane w nowej, wytrawnej formie, zyskują drugie, jakże ciekawe i smaczne, oblicze. Francuzi od kilku lat zajadają się wytrawnymi makaronikami i dziś nikogo już nie dziwią takie smaki, jak: pomidorowy, łososiowy czy też parmezanowy. Na podobną rewolucję gotowe są osławione przez Prousta magdalenki, które w wersji wytrawnej, np. z dodatkiem ziół, zyskują zupełnie nowy wymiar, a ze względu na swój rozmiar stanowią idealne odzwierciedlenie współczesnych finger foods. Małe formy, takie jak muffiny czy tartaletki, otwierają też drogę do kulinarnych eksperymentów związanych z użyciem różnych rodzajów mąki. W dobie rosnącego zainteresowania dietą bezglutenową piekarnie mają okazję do poszerzenia swojej oferty o drobne przekąski przeznaczone dla osób, które unikają białej mąki i/lub glutenu. Jeśli dodamy do tego możliwość wzbogacenia smaku dodatkiem ziół i warzyw, być może okaże się, że odpowiednio skomponowane i apetycznie podane finger foods staną się najpoważniejszą konkurencją dla kalorycznych, słodkich i niestety mających zgubny wpływ na nasze figury pączków, drożdżówek oraz babeczek.
Anna Maria, KUCHARNIA
1 Matką chrzestną Speakeasy jest prawdopodobnie Amerykanka Kate Hester, która prowadziła swój lokal w okolicach Pittsburgha. Gdy pod koniec XIX w. ceny koncesji w barach znacznie wzrosły, postanowiła, że nie będzie opłacać tak wysokich kwot. Z tego powodu zamieniła swój lokal na miejsce bardzie dyskretne, przeznaczone wyłącznie dla stałych klientów, których w momentach ich sprzeczek uciszała, wołając: „Speak easy, boys! Speak easy!”.