Jedna z najgroźniejszych afer na rynku żywnościowym – afera dioksynowa w Belgii (1999 r.) – wykazała, że istnieją systemy, które potrafią chronić zarówno producentów, jak i konsumentów. Kryzys wówczas przeszły bez szwanku jedynie firmy spożywcze, które posiadały stosowne certyfikaty Instytutu Kontroli Jakości (IQC).
Artukuł pochodzi z listopadowego wydania magazynu Mistrz Branży
Zamów numery archiwalne w wersji PDF: prenumerata@MistrzBranzy.pl |
Z pewnością dobrze Państwo pamiętają, że przyczyną afery dioksynowej było karmienie zwierząt gospodarskich paszami, które „wzbogacano” o tłuszcz pochodzący ze zużytych olejów silnikowych i przemysłowych. Karma rozprowadzana była do setek gospodarstw rolnych w Belgii, Holandii oraz Francji. Pomimo otrzymania ekspertyz wskazujących, że dioksyny znajdują się w karmie dla zwierząt, rząd belgijski zwlekał z publicznym ujawnieniem tych informacji ponad miesiąc. Skażone produkty żywnościowe dotarły do sklepów, narażając konsumentów na ryzyko choroby. Media przedstawiły negatywny wpływ dioksyn na układ nerwowy i odpornościowy organizmu ludzkiego oraz na możliwość zachorowania na raka u osób, które spożyły skażoną żywność. W efekcie kryzysu dioksynowego pracę straciło około 6 tys. osób, a straty finansowe wyniosły 1,54 mld dolarów. Z tej krytycznej sytuacji obronną ręką wyszli producenci chronieni znaczkiem IQC.
Warto dodać, że ten znak, wydawany przez Instytut Kontroli Jakości, nie jest zarezerwowany wyłącznie dla producentów z branży mięsnej. Swoją działalnością ta pozarządowa jednostka naukowa obejmuje całą branżę spożywczą, choć jej początki są zgoła inne.
Tekstylne początki Instytutu Kontroli Jakości
Belgijski Instytut powstał w 1952 r. Jego celem było wyrobienie wśród belgijskich konsumentów przekonania, że dobra, sprawdzona i gwarantowana jakość produktu warta jest zapłacenia większej ceny. Pierwotnie kwestia ta dotyczyła produktów tekstylnych. Po II wojnie światowej Belgia otworzyła swoje granice na odzież pochodzącą z krajów Trzeciego Świata. Rodzimy przemysł stanął przed perspektywą masowego zamykania fabryk, które produkowały tekstylia dobrej jakości, lecz o znacznie wyższych cenach niż sprowadzane z zagranicy. Stąd też lobby producentów stało się stymulatorem powstania instytucji, której celem było przekonanie kupujących, że markowe belgijskie produkty warte są swojej ceny.
Założyciele Instytutu zdawali sobie sprawę, że przyszłość i znaczenie wypracowanego przez nich systemu uzależnione są od uczciwości, wiarygodności i przejrzystości form działania, a także podejmowanych w Instytucie decyzji. Ustalono, że Instytut będzie działał na zasadzie spółdzielni, a jej udziałowcami będą przedstawiciele producentów, sprzedawców, organizacje konsumenckie oraz branżowi fachowcy reprezentujący świat nauki i techniki.
Znak rozpoznawczy – niezależność i wyśrubowane normy
Głównym celem Instytutu jest prowadzenie badań i analiz dotyczących zarówno prawidłowości procesów produkcyjnych w zakładach, jak i badań samych produktów, a także jakości usług świadczonych przez różnego rodzaju biura, instytucje i organizacje. Instytut na zlecenie zainteresowanej strony, najczęściej producenta, podejmuje różnorodne działania badawcze, które w przypadku zakończenia ich sukcesem skutkują przyznanym certyfikatem i znakiem najwyższej jakości. Sześćdziesięcioletnia działalność instytutu, potwierdzona trafnością do-konywanych ocen, oraz rzeczywisty udział w jego strukturach organizacji konsumenckich dają mu pełne zaufanie społeczeństwa. Stąd też możliwe było wypromowanie przyznawanego znaku kontroli jakości, który stał się bardzo pożądanym symbolem związanym z najlepszymi producentami i produktami o najwyższej jakości. Ideą, która przerodziła się w standard przyznawania znaku kontroli jakości, jest zasada, że tworzone dla produktów parametry wymagań biologicznych, chemicznych i fizycznych muszą być co najmniej równe, a są zwykle wyższe, niż powszechnie obowiązujące. Podobne odniesienie stosuje się do certyfikowanych przedsiębiorstw; akceptowane normy muszą być ostrzejsze, jak mówią przepisy.
Instytut Kontroli Jakości – struktura
|
Piekarski case study
Czytelników „Mistrza Branży” powinien zainteresować przykład możliwości, jakie system stwarza dla branży piekarniczej. Producent pieczywa otrzymał propozycję współpracy z siecią hoteli. Sieć stawia warunki dotyczące składu surowcowego, gramatury produktów, rodzaju opakowania itp. Znając wymagania hoteli, producent opisuje dokładnie produkt i przedstawia całą technologię produkcji. IQC (Instytut Kontroli Jakości) na podstawie zawartej z producentem umowy zlecenia sprawdza w zakładzie proces technologiczny i pobiera próbki do badań laboratoryjnych. Całą dokumentację dotyczącą sprawdzanych produktów przekazuje swojemu organowi, tzw. Komitetowi Technicznemu, który składa się z zespołu ekspertów. Komitet analizuje zgodność produktów z obowiązującymi wymogami, zasięga opinii organizacji branżowych i wspólnie z producentem tworzy dla badanych produktów wyższe normy, które ostatecznie zadowolą odbiorcę i pozwolą na przyznanie pieczywu znaku jakości. Certyfikat wydawany jest zawsze na rok, a potem wymaga przedłużenia. Warto podkreślić, że jeżeli podczas niezapowiedzianych, kontrolnych badań kontrolerzy stwierdzą odstępstwa od ustalonych norm i procedur, IQC cofa nadany certyfikat.
IQC a służby państwowe
Najpoważniejszymi zleceniodawcami, zwła-szcza w ostatnim czasie, są duże firmy produkujące żywność oraz popularna w Belgii sieć sklepów COLRUYT. Tutaj certyfikacja produktów spożywczych odbywa się zgodnie z zasadą pełnej kontroli „od pola aż do stołu”. W tym miejscu należy podkreślić, że działalność IQC w żaden sposób nie koliduje z nadzorem pełnionym przez urzędowe służby, a wręcz przeciwnie, jest wspierana przez urzędową belgijską Agencję Bezpieczeństwa Żywności. Agencja, podobnie jak rzecz się ma w innych krajach, cierpi na chroniczny brak własnej kadry. Stąd też w przypadku niektórych zadań kontrolnych państwowy nadzór przekazuje zlecenie IQC, oczekując w zamian szczegółowych raportów z wykonanych czynności.
* * *
Obecne procesy globalizacyjne, a zwłaszcza rozszerzenie Unii w Europie, niosą za sobą wiele pozytywów. Jednym z nich jest swobodny przepływ towarów, w tym produktów żywnościowych. Wszystko ma jednak swoją cenę, a w odniesieniu do handlu żywnością jest nią zjawisko coraz większego zagrożenia dla zdrowia lub życia konsumentów. Nie można się zatem dziwić, że zarówno Komisja Europejska, jak i rządy poszczególnych państw członkowskich zastanawiają się nad wprowadzeniem jak najbardziej skutecznych systemów, które zagwarantowałyby bezpieczeństwo zdrowia konsumentów.
W Polsce od pewnego czasu toczy się dyskusja nt. działalności inspekcji nadzorujących szeroko pojęte bezpieczeństwo żywności. Często wyrażane opinie są krytyczne i stanowią przyczynek do rozważań o konieczności powołania nowych, skuteczniej działających instytucji. Czy zamiast wprowadzania kolejnych, kosztownych zmian w systemie urzędowego nadzoru, nie lepiej byłoby nam skorzystać ze sprawdzonych doświadczeń belgijskich?
Jacek Leonkiewicz, QUATTRO Biuro Doradcze
ds. przeciwdziałania szarej strefie w gospodarce żywnościowej. Z wykształcenia lekarz weterynarii, długoletni pracownik Inspekcji Weterynaryjnej, od 2002 r. radca Głównego Lekarza Weterynarii w Warszawie, w latach 1999-2003 ekspert w przedakcesyjnych pracach legislacyjnych w Sejmie i Senacie RP. Na co dzień wykładowca Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, właściciel firmy konsultingowej QUATTRO Biuro Doradcze.