90 par oczu, 900 słodkich kul i butelki z wodą, które można otworzyć dopiero po zakończeniu… Ilość kalorii z pewnością dużą, ale kto by się tym przejmował. Liczy się czas, w którym zwycięzcy uda się zjeść jak najszybciej 10 pączków. I tak jest w Poznaniu, tuż przed tłustym czwartkiem już od 7 lat.
Reguły mistrzostw w jedzeniu pączków na czas są niezmienne i surowe – nawet dla wielkich łasuchów brak wody po czwartym, piątym pączku staje się wyjątkowo dokuczliwym warunkiem. Ale uczestników wcale to nie zraża. Konkurs cieszy się ogromnym zainteresowaniem poznaniaków, a także mediów.
Punktualnie o godz. 11.00 pod obstrzałem kamer i mikrofonów i czujnym okiem jurorów zaczęło się wielkie święto miłośników pączków. Wszyscy czekali na to, czy będzie pobity ubiegłoroczny, wyśrubowany rekord. Już wkrótce okazało się, że nie jest to możliwe. Być może wpływ na to miał fakt, że w tym roku jedzono pączki z różnych cukierni. Każdy ważył po 6 dekagramów, ale różniły się nieco kształtem, konsystencją i nadzieniem. Każdy też musiał opracować swoją własną metodę ich jedzenia…
Najszybszy okazał się Tomasz Judkowiak, który zjadł swoją dziesiątkę w niecałe 5 i pół minuty. Drugi był Piotr Frąckowiak, a trzeci Michał Kubaś, który pochłonął pączki w ciągu 6 minut.
Zwycięzca miał podwójną satysfakcję, bo choć do tej pory w tych zmaganiach zawsze zajmował miejsce medalowe, to nigdy nie stanął na najwyższym podium. Pytany o to, jaką metodą jadł, odpowiedział, że „na płasko i powoli” – czyli najpierw spłaszczał każdą słodką kulę, a potem metodycznie połykał małe kęsy. Na pytanie, czy popołudniu w domu zje pączka, odparł dyplomatycznie, że poczeka na diecie do tłustego czwartku… ale za rok pojawi się na mistrzostwach na pewno!
Organizatorami tego słodkiego szaleństwa był Cech Cukierników i Piekarzy w Poznaniu. Wspomagała go Wielkopolska Izba Rzemieślnicza w Poznaniu i Urząd Miasta Poznania. Konkurs odbył się dzięki wsparciu sponsorów: Lesaffre Polska, Zakładów Tłuszczowych Kruszwica SA, Młynów Szczepanki, a także poznańskich cukierników.
W oczekiwaniu na sygnał do startu.
I co tu wodzi na pokuszenie? Pączki czy woda, po którą można było sięgnąć dopiero po zjedzeniu ostatniej słodkiej kulki.
Technika jedzenia pączków dowolna, ale najskuteczniejsza okazała się metoda "na płasko i powoli".
Szkoda, że organizatorzy nie uwzględnili kategorii wiekowych.
Uczestnicy pod czujnym okiem jurorów i paparazzich.
Słodki smak zwycięstwa.