W październiku tego roku Piekarnia Cukiernia Putków na warszawskim Grochowie będzie świętować równo 30 lat, ale piekarska saga tej rodziny zaczyna się dużo wcześniej. Ta historia opowiada też o determinacji, poszanowaniu własnych korzeni czy tradycji rzemieślniczych. To też historia ludzi, którzy wciąż ją tworzą.
– Piekarska historia rodziny Putków zaczęła się w 1918 r. Już prawie 100 lat temu mój pradziadek Władysław Putka miał piekarnię w Okuniewie, a potem w Rembertowie – wspomina Zuzanna Putka-Twardowska, przedstawicielka czwartego pokolenia pracującego w firmie. W tym samym czasie w Wesołej dobrze prosperujący zakład piekarski prowadził mój drugi pradziadek Józef Lutoborski. W czasie okupacji piekarnia prowadzona przez Putków została zamknięta przez Niemców. Jan Putka – mój dziadek – zatrudnił się wówczas w piekarni Józefa Lutoborskiego, gdzie poznał moją babcię Janinę. Nowy pracodawca dziadka tak go polubił, że bez wahania oddał mu rękę swojej córki.
Gdy na początku lat 50. znacjonalizowano piekarnię w Wesołej, Janina i Jan Putka podjęli pracę w państwowych zakładach. Od 1968 r. dzierżawili kilka piekarń w okolicach Warszawy, ale zawsze marzyli o własnej. Te plany zostały odłożone na chwilę w latach 70., kiedy wyjechali do pracy do Kanady. Po powrocie wydzierżawili piekarnię w Piastowie, aż w końcu zainwestowali we własny zakład. Najpierw w 1981 r. w Wesołej otworzyli wytwórnię paluszków, w tym samym budynku, w którym ojciec Janiny, Józef Lutoborski, prowadził piekarnię przed wojną. W 1983 r. spełniło się ich największe marzenie ‒ otworzyli własną piekarnię na Grochowie ‒ relacjonuje ze szczegółami Pani Zuzanna.
Do spółki włączyli synów: Zbigniewa i Stefana (obecnie Starszego Cechu Piekarzy w Warszawie) oraz zięcia Andrzeja. Nie była to dla nich łatwa decyzja, ponieważ z wykształcenia nie byli piekarzami. Zbigniew z zawodu jest inżynierem budownictwa, Stefan ekonomistą, zaś Andrzej technikiem samochodowym. Idąc za namową rodziców, zrobili uprawnienia piekarskie i postanowili poświęcić się firmie rodzinnej.
Piekarnia Osiedlowa przy ul. Tarnowieckiej 41
Otwarcie własnej piekarni Putkowie zawdzięczają programowi „Piekarnie Osiedlowe”, który ogłosił wiceprezydent m. st. Warszawy Zbigniew Lippe. Program zakładał powstanie małych zakładów w każdej dzielnicy stolicy i to właśnie dzięki temu w ciągu kilku lat powstało wiele piekarni, które działają do dzisiaj. Urząd Miasta dawał przydział na samochód dostawczy i oddawał chętnym przedsiębiorcom grunt w wieczystą dzierżawę.
Gdy udało się zdobyć ten upragniony kawałek ziemi przy ul. Tarnowieckiej 41, robota ruszyła pełną parą. Były to bardzo ciężkie czasy, więc wszelkie materiały budowlane i maszyny były trudne do zdobycia. Budową, która trwała aż 3 lata, zajmował się głównie Zbigniew Putka z bratem i szwagrem, ale jak zapewniają, bez zapału i zaangażowania rodziców ta piekarnia na pewno by nie powstała.
Kiedy budynek był już gotowy i względnie wyposażony, pojawił się nowy problem: pracownicy, których ciężko było znaleźć. Pracowali więc członkowie rodziny. Niejednokrotnie ramię w ramię po kilkanaście godzin dziennie przy stole piekarskim stali współwłaściciele Zbigniew, Stefan, Andrzej oraz ich mama Janina.
Na początku działalności piekarni wypiekanych było zaledwie 10 gatunków chleba, bułek i bułeczek. Był tylko jeden piec wsadowy, a wszystkie produkty robiło się ręcznie. Od pierwszego dnia funkcjonowania piekarni działał sklep firmowy. Pieczywo było dostarczane również do innych sklepów, ale zaledwie jednym samochodem dostawczym.
– Produkcja nie była zbyt duża, ale nie dlatego, że nie było zbytu, tylko dlatego, że były trudności ze zwiększeniem przydziału na mąkę – tłumaczy Stefan Putka.
Przez lata zmieniła się skala prowadzonego biznesu. Wciąż pozostało jednak przywiązanie do rodziny, jej tradycji i najwyższej jakości wytwarzanych produktów. Sukcesem firmy, jak mówi prezes Zbigniew Putka, jest uczciwa praca oraz znalezienie równowagi pomiędzy tradycyjnymi recepturami i nowymi trendami na rynku.
Dziś Piekarnie Cukiernie Putka to 3 zakłady produkcyjne zatrudniające łącznie prawie 350 osób, w tym czwarte już pokolenie Putków.
Wspomnienia pracowników
Hanna Szymanek – ekspedientka, na Tarnowieckiej pracuje od 1984 r.
– Po obronie pracy dyplomowej i zdaniu matury w Technikum Przemysłu Spożywczego na kierunku technologia piekarnictwa zostałam przyjęta do pracy w piekarni Putka. Rozpoczęłam od produkcji, a konkretnie od pracy przy stole. Pamiętam, pracowało 4, może 5 osób na zmianie. Asortyment nie był duży, robiliśmy chleb zwykły, bułkę wrocławską, chałkę, kajzerkę, tzw. małgośkę oraz chleb razowy. Zaplecze maszynowe nie było za bogate, większość rzeczy robiło się ręcznie. Pamiętam, jak niejednokrotnie szefowie przebierali się „na biało” i pracowali razem z nami przy stole. Praca na produkcji dawała mi dużą satysfakcję. Lubiłam patrzeć, jak z odrobionego przeze mnie kęsa ciasta powstaje chałka, chleb czy bułka.
Po paru latach mojej pracy na produkcji szefostwo zadecydowało, że mam się zająć sklepem przy piekarni. Na początku był to nieduży sklep; mimo małego asortymentu mieliśmy dużo stałych klientów. W okresie Bożego Narodzenia i Wielkanocy ustawiały się kolejki. Klienci potrafili czekać 2-3 godziny na ciepłe i świeże pieczywo. Starałyśmy się stwarzać miłą i dobrą atmosferę, co procentowało w naszych relacjach z klientami. Z dużym gronem klientów znam się już od 25 lat. Pamiętam dzieci przychodzące na zakupy z rodzicami, które teraz odwiedzają nas z własnymi pociechami.
Wiele się u nas zmieniło. Duża konkurencja ze strony sklepów piekarniczych wymusiła stałe podnoszenie jakości i różnorodności pieczywa, jak również profesjonalną obsługę klienta. Osiągamy to dzięki systematycznie organizowanym szkoleniom. Zwiększył się zakres naszych obowiązków. Ale zadowolenie klientów – a myślę, że i szefostwa też – sprawia, że po 30 latach pracy nadal wykonuję ją z taką samą satysfakcją i zadowoleniem. Po prostu: robię to, co lubię.
Co ważne, relacje między szefostwem i pracownikami zawsze były i są bardzo dobre. Czujemy się jak w rodzinie.
Marianna Gała – ekspedientka, na Tarnowieckiej pracuje od 1997 r.
– Asortyment pieczywa jest dziś bardzo bogaty. Kiedyś wystarczyło przyjść do sklepu o 5.30 i do godziny 6.00 wszystko było zrobione. Teraz przychodzimy na 4.30 i do 6.00 mamy pełne ręce roboty, rozkładając towar. Nigdy nie myślałam o zmianie pracy, dzień w którym byłam przyjmowana wspominam z uśmiechem. Słyszę czasami od innych, że nasza praca musi być ciężka, bo... szefowie są cały czas w piekarni i stoją nad nami. Odpowiadam, że są bo lubią, a my do pracy przychodzimy z uśmiechem.
Bardzo miło wspominam pracowników, którzy już są na emeryturze. Odwiedzają nas, a szefostwo o nich pamięta.
Piekarnia teraz
Chleb jemy każdego dnia, ale rzadko zastanawiamy się nad tym, kto go upiekł. A to wcale nie jest bez znaczenia… Piekarnie Cukiernie Putka to rodzinna firma o rzemieślniczych korzeniach – marka, na którą warto zwrócić uwagę.
Piekarnie Cukiernie Putka to ponad 50 sklepów firmowych oraz 3 zakłady produkcyjne. Codziennie firmowa flota obejmująca blisko 50 oznakowanych samochodów dostawczych dowozi pieczywo i wyroby cukiernicze do prawie 600 odbiorców na terenie Warszawy i okolic.
Źródłem sukcesu firmy, poza wieloletnią tradycją, jest wysoka jakość wyrobów oraz bardzo bogaty, staranie dopasowany do potrzeb rynku asortyment. Piekarnie Cukiernie Putka mają w swojej ofercie ponad 80 rodzajów chleba, bułek i bułeczek oraz ponad 120 wyrobów ciastkarsko-cukierniczych.
W naszych zakładach łączymy nowoczesną technologię z tradycyjnymi metodami wypieku. Dzięki zaangażowaniu całego personelu oraz wyborowi tylko stałych, sprawdzonych dostawców, nasze wyroby od lat odznaczają się wysoką jakością i doskonałymi walorami smakowymi.
zdjęcia: Archiwum Piekarnie Cukiernie Putka