1655 kontroli, głównie w szkolnych sklepikach, przeprowadziła Państwowa Inspekcja Sanitarna w całym kraju. Kontrola dotyczyła znakowania barwników na artykułach spożywczych w związku z niedawną aferą wokół słodyczy, które nie pozostawały bez wpływu na zachowanie uczniów. Efekt: w świetle obowiązującego prawa wszystko jest OK.
Główni winowajcy całej afery to: syntetyczne barwniki z grupy Southampton (E 110 żółcień pomarańczowa, E 104 żółcień chinolinowa, E 122 azorubina/karmoizyna, E 129 czerwień allura, E 102 tartrazyna, E 124 pąs 4R), czyli substancje dozwolone do stosowania w środkach spożywczych. Ich użycie wymaga od producenta zamieszczenie konkretnej informacji na etykiecie: "może mieć szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci".
"Znajdujące się w tych wyrobach barwniki to dozwolone substancje dodatkowe, całkowicie bezpieczne dla zdrowia. Można stosować je do produkcji żywności, o ile robi się to zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Ważne, że wyniki badań, które przeprowadziliśmy po publikacjach prasowych, nie wykazały przekroczeń limitów barwników" - twierdzi rzecznik GIS Jan Bondar. Sanepid wycofał ze sprzedaży produkty niewłaściwie oznakowane. Jakie antidotum proponuje sanepid? Przede wszystkim edukację w zakresie zdrowego żywienia i świadomych wyborów żywieniowych u dzieci.
PAP