O problemach branży piekarskiej, o zmianach społecznych i gospodarczych oraz o kryzysie i jego fazach - w analizie Jana Klimka, prezesa Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości w Katowicach.
Podobne artykuły
Wysokie koszty, droższy produktPiekarstwo w obliczu przemian społecznychCzy robimy wszystko, co w naszej mocy?materiał pochodzi z drukowanego wydania Mistrza Branży, luty 2014
Zanim stworzymy nową strategię dla branży, trzeba się zastanowić, jakie są jej problemy oraz z czego one wynikają. Dzisiaj głównym problemem jest to, że „chleb traci zwolenników, a piekarz walczy o byt”. W tych czasach trzeba wielkiej wyobraźni, aby przewidzieć niektóre zmiany, które mają wpływ na prowadzenie biznesu. A jakie zmiany tworzą nowy paradygmat biznesu?
Po pierwsze, globalizacja. Od tego nie uciekniemy. Do niedawna rynek światowy był zdominowany przez Stany Zjednoczone, Japonię i UE, ale teraz w siłę rośnie gospodarka Chin, która zalewa nas swoim niekoniecznie tanim towarem. Po drugie, powstają nowe sektory, wyodrębniają się branże, podczas gdy inne giną śmiercią naturalną, bo stają się nieużyteczne. Po trzecie, zmiany społeczne, które zachodzą dużo szybciej, mają ogromny wpływ na gospodarkę. Rośnie znaczenie interesariuszy oraz indywidualizacja klientów, za czym idzie marketing masowy oparty na segmentacji niszowej, w którym działają wzorce zakupowe dalekie od racjonalności. 80% decyzji zakupowej klienta dokonuje się w sposób nieświadomy i jest stymulowany emocjonalnie.
Kolejna sprawa – to rosnące tempo życia. Co drugi Polak nie znajduje wolnego czasu w ciągu 5 lat, co 8 osoba nie ma w ogóle czasu dla siebie. Na podstawie tego można powiedzieć, że klientowi trzeba zapewnić obsługę „w biegu”. Kiedyś przychodziło się do kawiarni lub cukierni i przesiadywało się pół dnia. To był sposób na spędzanie wolnego czasu. Dziś furorę robi koncepcja coffee to go. Potrzebujemy większej dynamiki w tym, co robimy, jednak niezmiennie jako rzemieślnicy musimy się wyróżniać kwalifikacjami i jakością.
Jak w świecie dynamicznych zmian znajdują się rzemieślnicy i jak reagują na kryzys, który zawsze towarzyszy zmianom?
5 faz kryzysu
Zmiany zawsze niosą ryzyko kryzysu, a każdy kryzys to złożone zjawisko, w którym można wyróżnić 5 faz. Pierwsza faza – szok, utrata klienta i etap zwalniania pracowników. Druga faza – wycofywanie się. Robimy krok do tyłu, a konkurencja wykorzystuje nasze słabe strony, które rzadko kiedy sami dostrzegamy. Trzecia faza to akceptacja stanu rzeczy. W czwartej fazie następuje dostosowanie się, czyli szukanie własnego miejsca na rynku. Piąta, i ostatnia, faza to wzrost.
Pierwszą bolesną lekcję prowadzenia firmy w warunkach wolnorynkowych polscy rzemieślnicy dostali tuż po transformacji w 1989 r. Nowa, ostra konkurencja, otwarcie rynku na towary z zewnątrz stanowiły szok dla firm przyzwyczajonych do klienta, który zawsze jest i wszystko kupi. Wiele firm się wycofało, wiele zakładów nie przetrwało. Firmy rzemieślnicze, które się dopasowały, weszły w fazę wzrostu. Dzisiaj stoimy przed kolejnymi wyzwaniami i zjawiskami, które wymagają od nas nowej strategii działania. I teraz należy się zastanowić, na którym etapie jest nasza firma. Nawet jeśli jest to faza wzrostu, to trzeba mieć świadomość, że kolejnym elementem będzie znowu szok, bo kryzys to nieustający, powtarzający się cykl. Jedynym sposobem na efektywne działanie firmy jest rozwój. Tutaj warto brać przykład z dużych koncernów, które nie przejadają zysków, tylko inwestują je w swoją konkurencyjność na rynku.W kryzysie jest ważne również nasze podejście – stan kryzysu można traktować jako zagrożenie, ale też szansę na zmianę, albo dać się sparaliżować przez strach.
Co robisz, kiedy Twoja firma jest w kryzysie?
Na polskim rynku mamy zakłady rzemieślnicze i spółdzielnie. Przed transformacją na 800 tys. wszystkich firm 600 tys. to były zakłady rzemieślnicze. Obecnie zarejestrowanych jest niemal 4 miliony firm, a funkcjonujących mamy niecałe 2 miliony. Te firmy wytwarzają 55% PKB, zatrudniają ok. 8 mln ludzi (na 15 mln pracujących ludzi w Polsce ogółem). I codziennie są narażone na kryzys…
Obniżanie kosztów
Sześć lat temu robiłem badania, szukając odpowiedzi na pytanie: „Co robisz, kiedy twoja firma jest w kryzysie?”. Najczęstszą odpowiedzią było: „po pierwsze – zwalniam pracownika”. Co ciekawe, rok temu na Europejskim Kongresie Gospodarczym prof. Witold Orłowski przedstawiał wyniki badań przeprowadzonych razem z PARP-em na temat kryzysu i na to samo pytanie przedsiębiorcy najczęściej odpowiadali: „po pierwsze – ograniczam koszty”. Strategia zwalniania pracowników znalazła się na 5. miejscu. Profesor Orłowski wysunął wówczas śmiałą tezę, że pracodawca dojrzał i wie, że pozbywając się pracownika, nie pozbędzie się problemu. Według mnie prawda jest taka, że pracodawca po prostu nie ma już kogo zwalniać. Wszystkich zwolniliśmy – jak zwolnimy kolejnego pracownika, to nie będzie miał kto pracować. Nie ma już przyrostów kadrowych, co jest też sygnałem, że konieczna jest promocja zawodów rzemieślniczych, jak piekarz, cukiernik.
Czy znasz swoją wartość? Czy zbudowałeś silną markę?
W całej Unii Europejskiej mamy 23 mln małych firm, w których zatrudnionych jest 107 mln ludzi. Firmy te – dobrze zarządzane, innowacyjne – też chcą zdobyć rynek. Jako członek Europejskiego Komitetu Funduszu Społecznego wiem, jak zagraniczni przedsiębiorcy oceniają nasz rynek. Bynajmniej nie dostrzegają Polski jako rynku zamkniętego. Odwrotnie – wydaje się im, że jest otwarty i chłonny. Nasuwa się pytanie: jaka jest kondycja naszych zakładów cukierniczych, lodziarni i piekarni i czy są one w stanie obronić swój kapitał przed zewnętrzną konkurencją? I przede wszystkim, czy wiemy, ile jesteśmy warci i ile warta jest nasza firma? Czy zbudowaliśmy silną markę?
Kiedy w latach 90. nastąpiło szaleństwo obniżania kosztów i produkcji na skalę przemysłową, wtedy moja żona zaczęła się zastanawiać: co zrobimy? Jaką przyjmiemy strategię, żeby nasza firma przetrwała na rynku? Niedaleko nas powstał sklep działający w ramach znanej sieci, w której pączek był o połowę tańszy od naszych wyrobów. Wtedy powiedziałem, że musimy utrzymamy jakość, bezwzględnie w oparciu o dobre surowce i receptury mojego ojca. Dzisiaj 90% naszego asortymentu to wypieki, które robiliśmy 50 lat temu. Faktem jest, że klient na chwilę odszedł od nas do konkurencji, ale w końcu wrócił. Dodatkowo zrobiliśmy ankietę, która nas uspokoiła, bo klienci stwierdzili, żeby nic nie zmieniać w naszej firmie, że wyroby są dobre. Jedyne, czego oczekiwali, to dłuższych godzin otwarcia sklepu. To, że nasi stali klienci byli zadowoleni, utwierdziło nas w przekonaniu, że idziemy słuszną drogą.
Jeśli jest się na rynku długo i nie zadbało się o markę, to nie należy oczekiwać, że klient będzie nas uwielbiał. W tym czasie można było nie zrobić nic, oprócz tego, że chciało się szybko wzbogacić, nie dbając o to, że wizerunek i reputację firmy buduje się latami. Chyba że chcemy być jak Amerykanie – szybko wejść na rynek, zarobić i zniknąć. Japończycy budują swoją pozycję długo, ale mówią: jak was już nie będzie, to my będziemy numerem jeden. Jeśli chce się założyć firmę rodzinną, przejąć ją po dziadku czy ojcu, ma się dzieci i chce się im coś przekazać, to nie ma innej możliwości jak długo budować markę i wizerunek firmy. To kosztuje, ale wtedy, nawet jeśli inni wejdą na rynek, to klient nas nie opuści – on ma swoje upodobania i przyzwyczajenia. Może ma do nas niedaleko, a może ktoś go dobrze u nas obsługuje albo wie, że znajdzie tu stoisko, z którego coś potrzebuje. Wszyscy mamy to samo. Wszędzie są pączki – ale w pewnym miejscu są te najlepsze. Dlaczego idziemy do tej, a nie innej cukierni? Bo w tej konkretnej czujemy się dobrze. Są takie miejsca, które zawsze są puste, a są i takie, które zawsze są oblegane. Właściciele tych ostatnich trafili na dobry pomysł i na niszę. Stąd wniosek, że nie należy ignorować podstawowych trendów rynku.
Trzeba też cały czas dbać o markę i wiązać ją z wysoką jakością. Czasem za dużo sił i pieniędzy tracimy na pozyskanie klienta, a jak już go pozyskamy, to mało robimy, żeby go utrzymać. W Polsce nie jest trudno zrobić wyrób o dobrej jakości – trudniej jest utrzymać tę wysoką jakość przez cały czas. Jest w Szwajcarii pewien doskonały cukiernik, Springlich. Mówi się, że wszędzie są dobre wyroby, ale jak chce się kupić naprawdę dobry wyrób, to trzeba kupić właśnie u niego. Ceny ma trzy razy wyższe, ale jego produkty – to jest to. Springlich ma taką zasadę, że nie zakłada swoich filii dalej niż 20 km od zakładu. Uznaje, że im dalej, tym jakość ciastka staje się gorsza. Ponadto, każdego dnia – anonimowo – zamawia coś w firmie. I nikt z jego pracowników nigdy nie wiedział, co szef będzie jadł danego dnia, i w ten sposób prowadził kontrolę jakości. Któregoś dnia, gdy jego brat miał problemy z US i został opisany przez gazety, to ten cukiernik wykupił w każdej gazecie miejsce na całą szpaltę dla informacji, żeby nie mylić go z bratem. Zrobił wszystko, aby jego firma nie straciła na reputacji – i w ten sposób ją uratował.
Poszukiwanie młodych talentów
Dużo firm na Zachodzie – ale także i u nas – mówi o poszukiwaniu talentów. To jest bardzo ważny czynnik, o którym zaczyna się mówić. A czym jest talent? To jest 10 lat pracy i 10 tys. przepracowanych godzin. Niestety, dzisiaj w Polsce tracimy talenty, bo nie inwestujemy w młodych, zdolnych ludzi, za mało otwieramy ich na świat. To jest nasz kapitał.
Kiedyś moim pracownikiem był Janusz Profus – obecnie Maestro Czekolady w firmie E.Wedel. U mnie zdobył Mistrzostwo Polski w Cukiernictwie. Janusz chciał się uczyć i rozwijać, więc wysłałem go do Wojtka Kandulskiego. Po paru miesiącach Kandulski powiedział, że ten chłopak ma talent. Stwierdziłem, że Janusz zmarnuje się u mnie, więc postanowiłem wysłać go do szkoły cukierniczej w Warszawie. Dziś jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w branży, człowiek, który promuje i rozwija cukiernictwo w Polsce, a przede wszystkim otwiera nas na świat. Ten element otwarcia się na świat jest szalenie ważny.
Ważne jest też pozyskiwanie młodych ludzi, co wiąże się z promocją naszej branży. Trzeba wyjść do szkół i zachwalać zawód piekarza, cukiernika, bo być może młodzi ludzie nie wiedzą, że jest taki zawód. Albo wiedzą, ale myślą, że jest to zawód na wymarciu.
Parę lat temu w Katowickiej Izbie Rzemiosła oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości przygotowaliśmy kampanię medialną pod hasłem „Nowa twarz rzemiosła”. Tym sposobem w ciągu roku przybyło nam uczniów, przestaliśmy tracić rynek. Dziś nasza Izba ma najwięcej uczniów . 6700 uczniów we wszystkich branżach. Na 1. miejscu jest fryzjer, na drugim jest branża samochodowa, a na 3. miejscu – spożywcza, w której branża cukierniczo-piekarska jest jedną z najmocniejszych.
Problem sukcesji
Jest kilka powodów niechęci do przekazywania firmy. Po pierwsze, wierzymy, że nikt inny nie poprowadzi firmy tak jak my. Po drugie, boimy się, że nietrafne decyzje następców – córki, syna – zniszczą budowaną latami firmę. Albo odwrotnie: że nowy, bardziej dynamiczny właściciel okaże się skuteczniejszy od nas. Po trzecie, obawiamy się odsunięcia na boczny tor i emerytalnej nudy. Po czwarte i ostatnie, nie chcemy podejmować trudnych decyzji, ponieważ nie chcemy skonfliktować rodziny. Jak przekażemy firmę córce, to syn się obrazi – i vice versa.
Zawsze powtarzałem rzemieślnikom, że są cztery najważniejsze potrzeby człowieka (a więc i rzemieślnika): duma, przyjemność, zysk i spokój. Każdy z nas ma dumę: z tego, że mamy rodzinę, dzieci, wykształcenie, dom... Musimy też mieć przyjemność z wykonywanej pracy, bo jeśli nie jest ona przyjemnością, to nie warto pracować. W przypadku zysku nie zawsze chodzi o finanse, choć każdemu tego życzę. Spokój – mimo że wymieniam go na końcu, to jednak jest bardzo ważny. Jeśli nie ma się w życiu spokoju, można zapomnieć o tym, że do czegoś się dojdzie. Ja miałem szczęście, bo dotychczas miałem spokój pod dostatkiem i mogłem się zrealizować. Moja żona przejęła część obowiązków w firmie, dzięki czemu mogłem się kształcić. Gdyby mi odmówiła, to nie byłbym tym miejscu, w którym się teraz znajduję.
Współpraca – Klaster
Współpraca jest to wypadkowa trzech czynników – zaufania, wspólnoty interesów i komunikacji. Jakie dziś jest u nas zaufanie, wspólnota interesów i komunikacja między nami? Wciąż konkurujemy ceną, a co za tym idzie – obniżamy jakość. A potem dotyka nas kryzys… Nie współpracujemy, więc trzeba zmienić model działania. Słowo klucz: zmiana. Zarządzanie zmianą to też wypadkowa trzech czynników: niezadowolenia ze stanu rzeczy, nowego modelu działania i wdrożenia tej strategii. My jesteśmy na etapie tych dwóch pierwszych: jesteśmy niezadowoleni ze współpracy w branży, każdy z nas ma inne pomysły i nie możemy się dogadać, który realizować i który wprowadzić w życie.
Musimy się liczyć z tym, że nadchodzą trudne momenty w naszej branży. Sieci handlowe działają coraz intensywniej, zweryfikowały już rynek i naszą branżę i stwierdziły, że tu są jeszcze możliwości. W marketach mają ambicję produkować ciastka, pieczywo…. Sieci handlowe, które nie będą wypiekały ciast, i tak będą nimi handlowały. Paradoksalnie, kiedy w marketach powstaną kolejne miejsca do odpieku pieczywa, z naszej branży zniknie ok. 300 piekarni. To jest najwyższy czas, żeby rozwijać w naszej branży klastry, które poprzez wspólne zakupy pozwolą na obniżenie kosztów. Trzeba pamiętać, że pracownik będzie coraz droższy – teraz dojdą nam dodatkowe koszty związane z umowami na zlecenia.
Silna reprezentacja
99,6% przedsiębiorstw to firmy mikro, które zatrudniają do 4-5 osób. 96% jest małymi i średnimi przedsiębiorstwami. To nie jest złe, bo środek ciężkości się przesuwa – z tych dużych firm górniczych i hutniczych w sektor małych i średnich, które są bardziej mobilne i do których, brutalnie mówiąc, państwo nie musi dokładać. Jest też druga strona medalu, co w krótkich i trafnych słowach ujął premier Balcerowicz: „Pisku myszy nikt nie usłyszy”. Kto wysłucha rzemieślnika, który zatrudnia 5 osób, kiedy jego firma upada? Kiedy upada producent samochodów, to premier się tym zajmie – przecież trzeba ratować zakład, w którym pracuje 2-3 tys. ludzi. Rzemiosło musi się zjednoczyć, zrzeszać w działających izbach czy cechach, żeby ten wspólny głos był słyszalny.
wysłuchały: Danuta Bujak i Anna Kania
Jan Klimek |