Miały być śluby i wesela, tymczasem cała branża została pogrzebana. Jak radzą sobie w czasie epidemii pracownie tortów i pierników ściśle związane z wielkimi uroczystościami? Czy realizowane są złożone wcześniej zamówienia? I czy wiemy, kiedy sytuacja się zmieni?
Statystyki i opinie specjalistów badających wpływ epidemii koronawirusa na gospodarkę są jednoznaczne – sytuacja ta najbardziej dotknęła branże turystyczną i eventową. Zamrożenie branży eventowej, w tym weselnej, oznacza nie tylko utratę zleceń przez restauracje, zespoły muzyczne, fotografów, ale też osoby specjalizujące się w przygotowywaniu słodkości na tego typu okazje. Właściciele wielu pracowni tortów i pierników otwierali je tylko i wyłącznie z myślą o wielkich uroczystościach. Specjalizują się w tortach gigantach, słodkich stołach, dekoracjach w masie cukrowej i piernikach dedykowanych specjalnym okazjom.
Niestety polski rząd nadal nie wydał oficjalnego oświadczenia, w którym określiłby przybliżony termin przywrócenia tradycyjnych wesel, czyli na kilkadziesiąt (albo i kilkaset) osób. Szacuje się, że nie zmieni się to wcześniej niż jesienią bieżącego roku. Jak w tej sytuacji radzą sobie właściciele i właścicielki tortowych firm? Czy realizują jakiekolwiek zamówienia i co robią z tymi odwołanymi? O to między innymi zapytaliśmy nasze rozmówczynie: Kingę Jakimowicz, Marię Łapę, Ewę Wajs i Agnieszkę Paczóską.
KINGA JAKIMOWICZ (Torcik.net) – ambasadorka sugarcraftingu w Polsce, pomysłodawczyni i współorganizatorka Cake Festival Poland, redaktor naczelna Mistrza Dekoracji
EWA WAJS – właścicielka pracowni cukierniczej Mielone Migdały. Prowadzi indywidualne szkolenia z wypieku makaroników oraz organizacji słodkich stołów
AGNIESZKA PACZÓSKA – właścicielka warszawskiej pracowni Planeta Tortów. Laureatka The Best of Cake Festival Poland II edycji konkursu oraz I miejsca Mistrzostw Europy w Dekoracji Tortów Expo Sweet 2018
Będę walczyć o pracownię do końca!
Dla wielu właścicielek pracowni tortów tworzenie słodkich dzieł to nie tylko biznes, ale też pasja. Zaczynały od domowego pieczenia i lepienia w masie cukrowej, by po kilku latach wejść oficjalnie na rynek. Dlatego nawet w tak krytycznym momencie trudno jest im podjąć decyzję o nagłym zamknięciu firmy. Z taką myślą nie może się pogodzić Maria Łapa, właścicielka gliwickiej pracowni Słodkości Tusi. – Będę walczyć, nawet nie przewiduję takiego scenariusza. Dochodzą mnie jednak słuchy, że niektóre dziewczyny (zwłaszcza te, które niedawno otworzyły pracownię) zastanawiają się nad zamknięciem biznesu, ponieważ nie mają jeszcze zbudowanej wystarczającej bazy klientów oraz nie posiadają awaryjnych środków finansowych na utrzymanie, bo zainwestowały w wyposażenie.
Mimo rozpoznawalnej marki nawet u niej liczba zamówień w pierwszej fazie epidemii spadła praktycznie do zera… Zamiast załamywać ręce, przedsiębiorcza cukierniczka postanowiła wykorzystać czas (i zalegające surowce!) na pieczenie słodkości dla medyków z okolicznej stacji pogotowia ratunkowego. Z czasem, gdy restrykcje zostały nieco poluzowane, zaczęły wpadać pojedyncze zlecenia, co i tak ostatecznie dało 90-proc. spadek liczby zamówień. – To głównie zamówienia na torty i małe ciasta, bo dziecku, któremu obiecaliśmy tort z „Psim patrolem”, nie wytłumaczymy, że go nie dostanie z powodu koronawirusa…
Małe jest cenne
Mimo zakazu organizacji wieloosobowych zgromadzeń, niektóre pary decydują się na skromny ślub kościelny lub cywilny. – Sporadycznie pary decydują się na ślub w minimalnym gronie, a co za tym idzie – z minimalnym poczęstunkiem – mówi właścicielka znanej warszawskiej pracowni Planeta Tortów. – Wprowadziliśmy więc do oferty mniejszy rozmiar tortów, niż dotychczas były dostępne. To odpowiedź na wielokrotne zapytania klientów. Pytanie, czy to wystarczy, bo w najbliższym czasie o dużych zamówieniach możemy zapomnieć. Myślę, że małe, jednoosobowe pracownie sobie poradzą, bo niestety im większe koszty stałe, tym trudniej – mówi zwyciężczyni II edycji Cake Festival Poland.
Jak wygląda praca u niej? – Pracujemy ciągle, choć oczywiście mniej, nie w pełnym wymiarze godzin. Nie mogę sobie pozwolić na przestój, bo mam do utrzymania pracowników. Każdy miesiąc bez zamówień to nie tylko brak dochodu, to wciąż narastający koszt. Nie mam jeszcze konkretnego planu na dalszą przyszłość, na razie staramy się utrzymać zespół, bo niełatwo było go zbudować, być może pomoże nam w tym tarcza, ale jak na razie to nic pewnego, nie dostaliśmy odpowiedzi od żadnego urzędu – mówi Paczóska, której obroty na przełomie marca i kwietnia spadły o 70%, a obecnie do 50% w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku.
Jeszcze więcej zmian
Jedyną pewną w chwili obecnej jest… niepewność. Z tygodnia na tydzień zmieniają się różne obostrzenia i restrykcje, a to wpływa na zmiany w pracowniach. Również u Ewy Wajs z Mielonych Migdałów zmniejszyła się – jak u wszystkich – liczba zamawianych tortów i ich wielkość. Co jeszcze? – Zmieniły się również terminy zamówień. Zwykle to weekendy były najbardziej okupowane. Teraz torty zamawiane są również w tygodniu. Musiałam również odwołać wiele terminów szkoleń i przełożyć je na bardziej optymistyczny czas. Nie zmieniłam natomiast szczególnie oferty. Choć z racji tego, że odeszło mi wiele zamówień na torty, mogłam przeznaczyć ten czas na przygotowywanie większej ilości makaroników na sprzedaż, co mnie akurat cieszy, bo makaroniki uwielbiam – opowiada o adaptacji do nowej rzeczywistości Ewa Wajs.
Kinga Jakimowicz, niekwestionowana ambasadorka tortowej branży w Polsce, dodaje głosem wszystkich rozmówczyń: wiele pracowni zdecydowało się na robienie babeczek i sweetboksów, które sprawdzają się w małym gronie rodzinnym.
Recesja znaczy rewolucja?
Czy kryzys wywołany zastopowaniem branży spowoduje także długofalowe zmiany? O to również zapytaliśmy Kingę Jakimowicz, która od początku epidemii bacznie obserwuje rynek. – Nie sądzę, że dojdzie do jakiś drastycznych zmian. Dziewczyny, które mają otwarte pracownie, dostosowały się do potrzeb klienta. Wymyślają kolejne oferty na różne okazje. Jedno jest pewne – ludzie wciąż chcą jeść słodkie. Owszem, niektórzy zaczęli piec sami. Jednak gdy wszystko wróci do normy, znów zajmą się swoimi obowiązkami. Być może będą pracować nawet ciężej i dłużej. Innymi słowy, najprawdopodobniej znów wrócą do zamawiania tortów i słodkości. Odbędą się zaległe komunie i wesela. Pojawią się nowe wesela, chrzciny, jubileusze. Z całą pewnością, jak tylko wrócimy do normy, przygotuję też nowy festiwal. Spotkamy się i będziemy wspominać ten ciężki czas. Bardziej doceniać to, co mamy. Trzeba myśleć i otaczać się dobrą energią. Wierzę, że wszystko wróci na swoje miejsce. Może nie tak od razu i spektakularnie, ale trzeba będzie się cieszyć z tego, że w ogóle wróci normalność. I trzeba chwytać to, co jest.
Zły kryzys, dobry moment
To wykorzystywanie kryzysu oznacza nie tylko dopasowywanie się do aktualnych potrzeb klientów i tworzenie nowych ofert, ale też skupienie uwagi na sobie. Tak by spożytkować dany czas na wszystkie sprawy, na które nigdy go nie starczało w normalnym trybie zleceniowym. – W wolnym czasie staram się tworzyć projekty tortów, które wykorzystam w przyszłości, szukam też nowych przepisów i inspiracji – mówi Maria Łapa, która ogląda, m.in., szkolenia online udostępniane przez wiele akademii na Facebooku.
Z bogatej oferty szkoleń skorzystała też Agnieszka Paczóska, ale nie tych słodkich. – Nie mam tyle czasu, ile bym chciała, bo na pierwszym miejscu jest teraz rodzina, ale zapisałam się na kilka kursów online z zakresu mediów społecznościowych. Wiem, jak to brzmi, ale okazuje się, że nie wystarczy siedzieć w pracowni jak ten świstak, trzeba zaistnieć w „Instaświecie”. Mały remoncik też zaczęłam… Chyba bardziej po to, by oczyścić umysł… – relacjonuje swoje działania właścicielka Planety Tortów.
Remont myśli robi też Ewa Wajs: – Dla mnie to moment na dużo przemyśleń na temat tego, co dalej, w jakim kierunku rozwijać obecną działalność, jak najlepiej przygotować się na czas po „pandemii”. Chyba najważniejsze to zaakceptować sytuację i spróbować się z nią pogodzić, nie tęsknić za tym, co było, poszukać nowych możliwości i na ich rozwoju się skupić. Nie jest to proste. Bywają gorsze dni, ale naprawdę warto poszukać innych możliwości i odkryć plusy tej niekomfortowej dla nas sytuacji.
Osłódźmy sobie
Kryzys to niewątpliwie czas solidarności w wielu branżach. Widać to w mnożącej się liczbie hashtagów dodawanych do postów promujących kolejne akcje na Facebooku lub Instagramie. Gesty wzajemnej pomocy widać też w branży tortowej. – Jako sklep Torcik.net udostępniamy różne dzieła naszych klientów czy ambasadorów na naszych profilach w mediach społecznościowych. Prosimy innych o wzajemne wspieranie i polubienie profili koleżanek. Hasztag #torciknet coraz częściej pojawia się w postach. – opowiada o działaniach swojej firmy, Kinga Jakimowicz.
Wdrożyliśmy też specjalny hashtag #wspieramtorciary i poprosiłam pod postem o linki do swoich pracowni. Być może ktoś z ich znajomych może potrzebować w jakimś mieście w Polsce tortu, a ten post to info o działających w tych czasach pracowniach. Otrzymałam sygnały, że faktycznie to działa! Jako Torcik.net doceniamy i dziękujemy każdemu z osobna za zakupy u nas, za oznaczanie nas w postach, a także za wiadomości z zapytaniami, jak sobie radzimy. To daje wiarę, że jesteśmy w tym razem.
ANNA KOMISARCZYK – w swojej firmie A ja to pierniczę! piecze i dekoruje pierniki, a także uczy tej sztuki podczas szkoleń. Jurorka konkursów i branżowy autorytet
MARIA ŁAPA – prowadzi pracownię cukierniczą specjalizującą się w tortach weselnych i okolicznościowych Słodkości Tusi
ANNA DZIEDZIC – hobbystycznie zajmuje się dekorowaniem pierników lukrem królewskim. Zdobywczyni licznych nagród w konkursach branżowych
A co z piernikami?
Skoro mowa o byciu razem, nie można też zapomnieć o współistniejących z tortami okolicznościowymi piernikach robionych także na specjalne okazje. Czy z tym produktem jest równie trudno jak z tortami, a może trudniej? – Trudno powiedzieć, czy pierniki będą cieszyły się powodzeniem. W moim pojęciu, jako że w przeważającej części jest to produkt dekoracyjny, jest raczej bezpieczny. Jednak jest to równocześnie towar luksusowy. W sytuacji kiedy wielu ludzi traci pracę, to raczej nie będzie to produkt pierwszej potrzeby, niestety… – mówi Anna Dziedzic z Lukrowanki Anki. I dodaje: – Miałam zamiar poświęcić ten czas przesiadywania w domu na pierniczenie, które jest moim hobby, ale pracuję zdalnie, więc nie jest łatwo godzić prace domowe z tą własną, szkołą i piernikami.
O swojej sytuacji opowiada też Anna Komisarczyk, właścicielka firmy A ja to pierniczę: – Pandemia namieszała trochę w moim pierniczkowym biznesie. Zakaz zgromadzeń ogłoszono, gdy byłam w środku wiosennej tury szkoleń. Na szczęście szkolenia udało się przełożyć na inny termin, za co jestem bardzo wdzięczna kursantkom. W międzyczasie nagrywam dla nich filmiki szkoleniowe, by czas do spotkania nie dłużył się za bardzo. Jeśli chodzi o zamówienia, to odczuwam spadek zamówień związanych z komuniami, bo je po prostu odwołano lub przesunięto. Na szczęście zrekompensowały mi to zamówienia na pierniki z okazji Dnia Matki. Nie wiem, co będzie dalej, bo czerwiec to zazwyczaj zamówienia z okazji zakończenia roku szkolnego, a dzieci na razie nie wracają do szkół. Lipiec, sierpień i wrzesień to z kolei zamówienia na podziękowania weselne. I tu też raczej czarno to widzę. W tej chwili korzystam ze zwolnienia ze składki ZUS, więc nie zawieszam działalności. Nie mam zamiaru się poddawać.
Aurora Czekoladowa