Czy zawsze i za wszelką cenę należy walczyć o firmę? Czy decyzja o zamknięciu piekarni musi być bolesna? Jak – krok po kroku – przygotować się na tak ważną życiową zmianę?
Podobne artykuły
WEBINAR #2: Zarządzanie czasemPrezydent zatwierdził kasy fiskalne online!Kiedy Twoja firma potrzebuje pomocy (cz. 2 oszczędności)Prawda czasami bywa brutalna, dla wielu z nas nie ma innego wyjścia: trzeba zamknąć zakład tak szybko, jak to tylko możliwe. Przed decyzją o zamknięciu piekarni lub cukierni stoją różni ludzi. Kim są współcześni właściciele piekarni/cukierni w Polsce i co ich łączy? Kim są polscy piekarze?
Współcześnie właścicielem piekarni lub cukierni jest:
• starszy mistrz w branży ostatnie lata przed emeryturą, zniechęcony, zmęczony przepisami, pracą po naście godzin, kłopotami i życiem;
• starszy mistrz przed emeryturą, pełen pasji i radości z tego, co robi, pracujący ciężko i zarabiający skromnie, cieszący się rodziną, każdym dniem, przepełniony satysfakcją z pracy. Wdzięczny za wszystko i szczęśliwy;
• starszy mistrz tuż przed emeryturą, prowadzący średniej wielkości warsztat z kilkudziesięcioma pracownikami, bez następców, z coraz większą frustracją i żalem z racji zmian, jakie przyniósł czas, z mnóstwem nagromadzonych dóbr, bez oszczędności, za to z mnożącymi się kłopotami i zaległościami. Niezadowolony z sytuacji, żyjący w dostatku, ale bez radości i wdzięczności;
• młody człowiek, spadkobierca, z wykształcenia ekonomista. Przejął zakład po rodzicach z powodu ich nacisków, nie ma branżowej wiedzy. Pamięta piekarnię, bo bawił się tam jako dziecko, ale widząc ciężko pracujących rodziców, nigdy nie marzył, żeby iść w ich ślady;
• młody człowiek po studiach, wrócił do domu i… zainteresował się tym, co dzieje się w piekarni lub cukierni. Pomyślał, że zajmie się nią i ulży rodzicom, a że nauka szła mu dobrze, więc pomyślał, że w najbliższych latach zgłębi wiedzę na temat chleba i przyłoży się do pieczenia bez względu na dochodowość, dziwi się sobie, że nie zauważył tego potencjału wcześniej;
• mechanicy, taksówkarze, prawnicy, ekonomiści i przedstawiciele wszelkich innych zawodów, których przemiany ustrojowe i modyfikacje przepisów uczyniły właścicielami zakładów produkujących chleb. Ich branżowa wiedza rzadko urosła do rangi pasji, bo otwarcie zakładu miało zupełnie inny cel. Miał on przynosić pieniądze, spore pieniądze;
• cała reszta osób, jakie z różnych powodów po przebranżowieniu zostały właścicielami zakładów, które nazwali piekarniami i cukierniami, nigdy nie kalając swoich rąk surowym ciastem. Byli jedynie dyrygentami organizmu, a ten nigdy nie widział ich w trakcie ciężkiej pracy.
Mam świadomość, że przedstawiona charakterystyka jest bardzo ogólna, bo każdy pracuje w innych warunkach, ale jedno mamy wspólne, a mianowicie: realia rynkowe, w których przyszło nam żyć i funkcjonować. To one właśnie najbardziej wpływają na sytuację naszego warsztatu pracy. Jakiś czas temu odwiedziłem piekarnię po GS-ie, której dzierżawcy to młodzi ludzie pracujący po kilkanaście godzin 6 razy w tygodniu. Schorowani, przepracowani, niemający czasu dla rodziny i dorastającego nastolatka. Pracują tak od 8 lat. Siła i entuzjazm bycia właścicielem gdzieś zniknęły. Spodziewane pieniądze nigdy nie przyszły, pożądanego prestiżu praca nie przyniosła. Bo kimże jest piekarz? W tej sytuacji pytanie nie powinno brzmieć: „czy zamknąć”, tylko „kiedy zamknąć zakład?”.
Czas na zmiany
Sprawa jest dosyć prosta, jeśli możemy zlikwidować działalność, a w konsekwencji nie zostajemy z wielkim zadłużeniem i obciążeniem finansowym. Jeżeli nadal posiadamy majątek i oszczędności, to jest to tylko kwestia podjęcia decyzji i wprowadzenia jej w życie. Pamiętajmy, że musimy rozliczyć się z dostawcami, pracownikami, fiskusem, ZUS-em i wszystkimi, którzy mają wobec nas oczekiwania i wobec których my mamy zobowiązania. To kluczowe sprawy, jeśli chcemy odejść zgodnie z prawem, etyką i z podniesioną głową patrzeć w lustro. Wierzcie, proszę, to jest możliwe. Oczywiście, że mamy wiele pytań do przyszłości, która ma nadejść, pełno rozterek i niepewności. Nie musimy tego etapu traktować jako porażki. To zmiana. Nie przegraliśmy, po prostu kolejny raz musimy się dostosować. Rozmawiajmy o tym z bliskimi i… przyjaciółmi, o ile nie udało nam się wszystkich do siebie zrazić. Sam proces zmian, z zamknięciem włącznie, nie musi wydarzyć się jutro. Uwalniające jest już samo podjęcie decyzji, że „zamykamy”. To przynosi ulgę, a tej najbardziej nam potrzeba. Potem już tylko wprowadzamy plany w życie. Osoby bez branżowego wykształcenia, które były właścicielami zakładu, dokonają zmiany po raz kolejny, bo kiedyś zostawiły swoje dotychczasowe zajęcie, żeby prowadzić piekarnię lub cukiernię. Traktujmy to jako kolejną zmianę przynoszącą coś nowego, ekscytującego, coś, co da nam więcej spokoju.
Często powtarzam, że najdroższym towarem jest „spokój” – warto za niego zapłacić. Czas też pogodzić się z tym, że okres kupowania chwilowej ulgi minął. Przyszedł okres żniw, zbierania owoców naszych nieudanych zasiewów, nietrafionych decyzji, błędnych inwestycji, ignorancji, arogancji, pychy i… (w wykropkowane miejsce wstawmy to, co jeszcze było właściwe dla naszego sposobu życia i bycia). To nie jest łatwy czas, bo któż z nas lubi ponosić przykre konsekwencje. Prawda jest jednak taka, że co siejemy, to będziemy zbierać, czy nam się to podoba, czy nie.
Kontroluj finanse
Kolejny etap to wdrażanie wszystkich możliwych rozwiązań. Sprzedajemy, co się da z rzeczy, które po zamknięciu nie będą już nam potrzebne. Na pewno coś możemy wynająć, oddać w dzierżawę nawet w niskiej cenie, żeby nieruchomości nie generowały dodatkowych kosztów. Wszyscy wiemy, że pustych zakładów do wynajęcia jest wiele, nie czas na kaprysy i stawianie na swoim. Zapytajmy pracowników, czy któryś z nich nie byłby gotów przejąć naszego zakładu, wszak zawsze myślał, że zarabiamy krocie. Zapytajmy też naszych odbiorców, właścicieli sklepów, do których dostarczamy nasze wyroby – może oni zdecydują się go wynająć. Bądźmy wobec potencjalnych zainteresowanych uczciwi, żebyśmy ratując siebie, nie pogrążyli tych, co przyjdą po nas. Bądźmy też uczciwi wobec siebie, jeśli się nie udało, pogódźmy się z tym. W tym roku powie tak do siebie zapewne kilkuset właścicieli zakładów z naszej branży. Najważniejsze jest sprawdzenie wyników finansowych, żeby zatrzymać szybkie lub nawet powolne pogrążanie się w coraz większe długi. Jeśli wynik dalej mamy dodatni, ale niezadowalający, to proces zamykania możemy opóźnić. Kluczowy jest nasz wiek, to, czy mamy 40, 50, 60 lat lub więcej.
Oczywiście wiek i stan zdrowia będą determinowały nasze działanie, jednak pamiętajmy, że już po wszystkim przystosujemy się do każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy. Możemy być prawie pewni, że zamknięcie zakładu nas nie zabije, bardzo szybko zobaczymy wiele pozytywów. Na pewno szybko pozbędziemy się poczucia posiadania wirtualnych pieniędzy, które widać było li tylko w deklaracjach podatkowych, a w kieszeni już niekoniecznie. Decydujemy z rozwagą. Decyzja w jedną czy drugą stronę przyniesie nam przynajmniej namiastkę spokoju.
W następnej części odpowiemy sobie na pytanie, kto z nas powinien dalej walczyć, szukać rozwiązań i tym samym wykluczyć możliwość zamknięcia. Czy i kiedy warto pracować na swoim, bo to może się udać.
Bogdan Smolorz „Biopiekarz”, mistrz piekarstwa
Prowadzisz rzemieślniczą piekarnię? Potrzebujesz pomocy, wsparcia, rady?
Porozmawiaj z mistrzem piekarstwa Bogdanem Smolorzem, tel. 602 788 186 e-mail: biopiekarz@gmail.com