W branży lodziarskiej rośnie popularność lodów gastronomicznych – z udziałem warzyw, pikantnych dodatków oraz serów długo dojrzewających. Jak sprzedać taki produkt w lodziarni? I co – prócz lodów – można podać w lodziarni? Tego m.in. dowiedziałam się z rozmowy z mistrzami z niewielkiej lodziarni Glorioza.
Aurora: Lody gastronomiczne są na czasie. W państwa ofercie również ich nie brakuje. Czy to eksperymentowanie z niespotykanymi smakami to wynik ulegania tej modzie?
Krzysztof Klapec.: Niekoniecznie. Kombinowanie ze smakami zaczęło się u nas cztery lata temu. Było wynikiem podjęcia decyzji o udziale w Mistrzostwach Polski w produkcji lodów rzemieślniczych podczas targów ExpoSweet.
Sylwia Nikodon.: Dopiero tam zetknęliśmy się z nowymi możliwościami i zrozumieliśmy, że nie trzeba się ograniczać tylko do produkcji tradycyjnych lodów. Można szaleć smakowo. Zresztą same tematy podsuwały takie pomysły, np. Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, na które wymyśliliśmy, m.in. lody „guarana power” albo temat Woda źródłem życia, kiedy to z kolei podaliśmy lody karmelowe z solą morską oraz malinową kroplę bzu.
Aurora: Konkursy, pokazy to nieco inna rzeczywistość, niż ta, w której żyją zwyczajni konsumenci. Czy Państwa klienci są gotowi na takie eksperymenty?
S.N.: Klienci nas dopingują i pozwalają nam na szaleństwa. Sami przychodzą i pytają, co nowego! Są otwarci, mimo że nie jesteśmy w centrum Warszawy.
K.K.: Ważne, by klient wiedział, czego chce i szuka. Jeśli chce zjeść lody przemysłowe, tradycyjne, u nas ich nie znajdzie i wyjdzie niezadowolony. Nasi klienci są bardzo otwarci i wyrozumiali, znają nasze pomysły, ale mimo wszystko lody kojarzą się ze słodyczami, więc ludzie, przychodząc do nas nie zawsze są przygotowani na te „innowacje”. Stąd te lody wytrawne dedykujemy przede wszystkim gastronomii, gdzie klienci szukają konkretów. Lody wytrawne wprowadzamy tu jako ciekawostkę. W witrynie muszą być przede wszystkim lody słodkie, bo tego oczekują z reguły klienci.
Krzysztof Klapec i Sylwia Nikodon |
Aurora: Jak ludzie reagują na te ciekawostki, np. lody paprykowe lub parmezan?
K.K.: Wiadomo, że ilu ludzi, tyle smaków i nie wszystko wszystkim będzie smakować. Jeśli ktoś nie lubi sera dojrzewającego samego w sobie, nijak nie przekona się go do lodów z tym serem. Tak samo jest z papryką. Dla niektórych osób ona jest niedobra sama w sobie. Natomiast nieco inaczej jest z połączeniami. Niektórzy nie lubią buraków, ale w połączeniu z jabłkami w wersji lodowej wreszcie zaczynają im one smakować. Smak jest przełamany, delikatniejszy. Jest więc to sprytny sposób na „przemycanie” takich innych smaczków.
Aurora: Jak jeszcze można oswoić ludzi z jedzeniem nietypowych lodów?
K.K.: Ważne jest też w jakich ilościach oraz w jakiej kolejności je się takie lody. Klient, który wybiera lody z serem dojrzewającym, powinien zostawić je na sam koniec. W przeciwnym razie zabije kubki smakowe i nie wyczuje smaku innych, delikatnych, owocowych lodów. Najlepiej zjeść taką porcję osobno. Oddzielić to. My zresztą nigdy do niczego nie zmuszamy, a jedynie zapraszamy do degustacji. Można tylko odrobinkę spróbować, by się przekonać, co to za lody. Klient musi mieć tego świadomość i musi wiedzieć, czego chce – czy takie lody przemysłowe czy rzemieślnicze. Tym bardziej cieszymy się z tych klientów, którzy doceniają to, co robimy.
Aurora: Muszę przyznać, że trzeba mieć bujną wyobraźnię, by stworzyć coś pod takie tematy. Skąd czerpać nowe inspiracje, skoro wydaje się, że wszystko już wymyślone?
K.K.: Często świetne pomysły pojawiają się spontanicznie, np. idąc do sklepu patrzymy na różne produkty i nagle łączymy je z sobą w głowie.
S.N.: Sami klienci są spragnieni nowości i to oni często są dla nas inspiracją. Poprzedni sezon był bogaty w smaki z dalekiego wschodu, gdyż dla pewnej restauracji sushi przygotowywaliśmy lody o smaku zielonej herbaty. Pewnego dnia nasunął się pomysł, żeby skorzystać z produktów specjalistycznych dla tej restauracji i tak powstały lody czekoladowe z wasabi, lody na bazie ryżu, z granatem lub imbirem. Inspiracją są też zmieniające się pory roku, a wraz z nimi owoce, warzywa i zioła. Tak powstają smaki sezonowe, np. lody piwne, warzywne i warzywno-owocowe sprawdzają się latem.
Aurora: Wśród tych smaków można odnaleźć wiele takich, które nawiązują do tradycji śląskich...
K.K.: Smaki te powstały specjalnie na ostatnie Mistrzostwa Polski w Lodziarstwie. Zostały jednak na stałe w ofercie, jako że nasza lodziarnia znajduje się na Śląsku. Mamy więc: bombony (landrynka o smaku truskawki z rabarbarem), szpajzę – wanilia z skórką cytrynową, Ogniste maszkyty – czekolada z tabasco i makówki. Makówki to nasz zdecydowany hit ubiegłego roku. Choć pojawiły się na Boże Narodzenia, klienci tak je polubili, że serwujemy je cały rok.
S.N.: Były jeszcze lody kołocz, czyli lody na bazie sernika z posypką kruchą. Sama posypka została w naszych produktach na dłużej, gdyż okazało się, że klienci przepadają obecnie za dodatkami chrupki w lodach. Takie przełamanie struktur jest teraz bardzo modne.
Aurora: Co jeszcze, prócz chrupiących dodatków, będzie modne w tym roku?
S.N.: Będziemy łączyć smaki słodkie z wytrawnymi. Otwieramy kolejny lokal, a w nim umieścimy witrynę, w której będzie można wyeksponować większy asortyment lodów. Tak więc, podążając za potrzebami klientów, zaproponujemy lody wegańskie, dla diabetyków i te o wytrawnych smakach.
K.K.: Zgodnie z obecnym trendem i naszymi upodobaniami w tym roku będziemy pracować więcej z ziołami. Mamy to szczęście, że od lat – prócz lodziarni – prowadzimy też kwiaciarnię, hodujemy sami zarówno kwiaty, jak i zioła. To co rośnie i jest jadalne, zawsze staramy się wykorzystać do produkcji naszych lodów.
S.N.: W tamtym roku mieliśmy już w ofercie lody lawendowe. Jest to także smak sezonowy, jako że do ich produkcji musi być wykorzystana świeża, naturalna lawenda.
K.K.: Podobnie jest z wieloma ziołami, np. popularną u nas miętą, musi być świeża, najlepiej od nas z ogródka. Wtedy ma całkowicie inny smak, znacznie bardziej intensywny. Nawet jej kolor zależy od pogody, od słońca. Są różne jej odmiany, np. ananasowa, pieprzowa i o tym też należy pamiętać, tworząc nowe smaki. Pracując z wszystkimi produktami należy brać pod uwagę ich różnice gatunkowe, ponieważ nie każde jabłko nadaje się do lodów, choć może pięknie wyglądać, ale zarazem szybko ciemnieć… Jedno jabłko może dać wiele efektów. Z jednego produktu można utworzyć wiele różnych smaków.
Aurora: Prowadzą Państwo taki „rejestr smaków”?
S.N.: Oczywiście spisujemy wszystkie smaki i prowadzimy ich katalog. Wiemy, że obecnie tych smaków wyszło już około stu. Musimy pamiętać, że tak jak było wspomniane, na bazie czekolady lub śmietanki stwarzamy kilka wariacji. Podejrzewamy, że w tym roku dojdzie około piętnastu nowych smaków.
Aurora: Nowe, niecodzienne smaki zapewne przyciągną i stałych, i nowych klientów. Czym jeszcze można przyciągnąć do lodziarni?
K.K.: Klienta trzeba zaskakiwać. Chcemy regularnie, raz w tygodniu, organizować taki jeden dzień „innych łakoci”. Można zaskakiwać smakiem, ale też formą. Jest wiele opcji – w planach mamy serwowanie lodowego sushi. Być może będzie też sałatka z lodami i inne desery gastronomiczne.
Aurora: Sądzą Państwo, że klienci z małego miasta, nie z Warszawy, będą mocno zainteresowani taką ofertą?
K.K.: Gliwice to nie takie znowu małe miasto. Poza tym nie sądzę, by to miało znaczenie. Klienta trzeba odpowiednio przygotować i zainteresować ofertą. Często coś jest kwestią mody. Kilka lat temu kupiliśmy specjalną maszynę do robienia sandwichów lodowych, ale nikt tego nie kupował u nas, ponieważ było to za mało popularne. Dopiero teraz widzimy, że zaczynają się one cieszyć zainteresowaniem. Pewnie do nich wrócimy, kiedy zobaczymy, że nasi klienci mają taką potrzebę.
S.N.: Dzięki takim mediom jak Internet możemy śledzić, co jest modne, ale też kreować taką modę. Coś staje się popularne, jeśli pojawia się na Facebooku, ale musi się tam pojawić odpowiednio apetyczne zdjęcie produktu, inaczej on się nie sprzeda. Mieliśmy już i takie doświadczenie. Były to lody smażone. Podjęliśmy się ich przygotowania w związku z mistrzostwami i wyszły bardzo dobrze. Sądziliśmy, że mogą być ciekawe dla klienta, bo tu również mamy przełamanie struktur i temperatury – pod gorącą, chrupiącą skórką skryte są normalne, mrożone lody. Nie mieliśmy jednak odpowiedniej fotografii tego smakołyku, przez co klienci nie potrafił sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądać i nie decydowali się na kupno.
Aurora: Czyli żeby zwiększyć w lodziarni sprzedaż, jest potrzebny dobry fotograf?
S.N.: Dokładnie! Lodziarz rzemieślnik nie musi się na wszystkim znać, tymczasem niektóre lody trudno wyeksponować, apetycznie pokazać. Zdjęcie musi przede wszystkim budzić apetyt. Dopiero po kilku latach intensywnych poszukiwań, w sumie przypadkiem, udało nam się znaleźć odpowiednią panią fotograf, która potrafi opowiedzieć jednym zdjęciem całą historię fotografowanych lodów. Poza tym uważamy, że w dzisiejszych czasach też trzeba umieć się pochwalić tym, co się robi dobrze, wybić się na tle konkurencji, inaczej klienci nigdy się nie dowiedzą, kim jesteśmy i co wyjątkowego robimy.
Aurora: Jaka jest recepta na to, by być wyjątkowym i odnieść sukces?
K.K.: Nie osiąść na laurach!
S.N.: Otwartość umysłu! Tu ogromną wartością był dla nas udział w Expo Sweet i mistrzostwa. Ważne było nie tylko poznanie inspirujących ludzi, ale też uzyskanie opinii o naszych produktach – dodało to nam wiary, że to, co robimy, robimy bardzo dobrze. Warszawa nam przytakiwała, z roku na rok przyznając coraz więcej punktów. To nas dopingowało. Dzięki temu też zaczęliśmy inwestować w siebie, brać udział w szkoleniach.
Aurora: Dziś to Pan jest jurorem i ocenia pracę innych. Czy planują Państwo szkolenia u siebie, by uczyć tej sztuki robienia wyjątkowych lodów?
K.K.: To nasza rodzinna tajemnica i tego nie zdradzimy, chyba że kolejnym pokoleniom. Taką mam nadzieję!
Wywiad pochodzi z drukowanego numeru Mistrza Branży marzec 2015