Dariusz Pozorek – jedyny spadkobierca prywatnego Muzeum Chleba w Warszawie – opowiada o miejscu stworzonym przez ojca, mistrza piekarstwa Mariana Pozorka, o bieżącej sytuacji i planach rozwijania idei dalekiej od komercji.
Piotr Goszczycki: Ponad rok temu zmarł Marian Pozorek, szanowany mistrz piekarstwa i założyciel prywatnego Muzeum Chleba w Warszawie. Nie da się ukryć, że przez ostatni rok muzeum wegetowało; chodziły nas nawet słuchy, że zamierza Pan sprzedać dorobek ojca.
Dariusz Pozorek: Nagła śmierć ojca była dla mnie szokiem i trudno mi było pogodzić dotychczasowe obowiązki z prowadzeniem piekarni oraz muzeum. Tym bardziej trudno było się zmierzyć z legendą ojca, który był inicjatorem, promotorem, kolekcjonerem i kustoszem muzeum. Jako mistrz piekarstwa świetnie opowiadał o tym zawodzie i jego historii, w ten sposób tworzył klimat tego miejsca. I jego najbardziej tu brakuje. Choć muzeum nadal istnieje, nie ma tej marketingowej siły przebicia. Niestety, poświęcam muzeum dużo mniej czasu niż mój ojciec. Nie mam również takiego doświadczenia. Pomału jednak godzę wszystkie obowiązki – łatwo nie jest, bo działam sam, ale myślę, że z czasem wszystko się ułoży. Na pewno nie chciałbym, żeby praca mojego ojca odeszła w zapomnienie. W tym roku już kilka razy wystawiłem się z eksponatami z kolekcji ojca, ale to wciąż za mało jak na promocję.
Muzeum Chleba jest bardzo łakomym kąskiem. Zapewne wiele instytucji czy osób chciałoby je przejąć.
Rzeczywiście są tam prawdziwe perełki. Mój ojciec zgromadził przedmioty związane głównie z dawną pracą piekarza, rolnika, młynarza. Skupował stare maszyny, na których pracowało się w latach 50. XX w. czy nawet przed I wojną światową. Są tam również bezcenne pamiątki ze stołecznego Cechu Piekarzy i z Izby Rzemiosła, dawne książki piekarskie czy dyplomy mistrzowskie. Eksponatami już interesują się różne osoby, ale trudno by mi było oddać w obce ręce rodzinne zbiory kolekcjonowane przez lata.
Nie myślał Pan, żeby powierzyć komuś opiekę nad muzeum? Przyznał Pan, że samemu ciężko zająć się wszystkim.
Na dzień dzisiejszy dostałem kilka propozycji, ale z żadnej jeszcze nie skorzystałem. Jestem otwarty na rozmowę czy współpracę, ale to nie mogą być pomysły mające na celu komercjalizację tego miejsca. Ojciec stworzył muzeum, które jest taką kolebką piekarstwa, otwartą dla wszystkich i dostępną bez żadnych opłat. Dzielił się swoją pasją i przez tyle lat nie zamienił muzeum w żaden biznes. Nie chciałbym, aby idea Mariana Pozorka została zaprzepaszczona i poszła w stronę komercji.
Gdyby miał Pan fundusze, co by Pan zrobił, żeby muzeum nie odeszło do lamusa?
Odnowiłbym, rozbudowałbym, a może nawet przeniósł w inne miejsce. Niestety, warunki tu panujące nie pozwalają na rozszerzenie muzeum, a warto by było, bo część eksponatów nie mieści się w środku. Na tym etapie planuję zrobić centralne ogrzewanie pomieszczeń – nie jest to wielki koszt, tylko nie jestem pewien, czy piec w piekarni udźwignie takie obciążenie i dostarczy ciepło do budynku obok. Ze względu na liczne wycieczki, zwłaszcza dzieci, konieczne są też toalety. Jak widać, jest kilka niezbędnych inwestycji, dlatego przez zimę chciałbym się zastanowić, w którą stronę muzeum powinno pójść.
Gdy żył Marian Pozorek, muzeum licznie odwiedzały wycieczki szkolne. Czy dzieci nadal chętnie tutaj przyjeżdżają?
Tak, do muzeum wciąż przyjeżdżają wycieczki z całej Polski. Głównie są to dzieci ze szkół podstawowych. Organizuję dla nich lekcję o zbożu i chlebie, taka podróż przez piekarnictwo jest przydatna i wiele wyjaśnia. Bolączką są jedynie grupy, które zgłaszają się z dnia na dzień i nie potwierdzają przyjazdu, o czym dowiaduję się na godzinę przed. Mam dość napięty plan dnia i nie zawsze udaje mi się pogodzić oprowadzanie wycieczki z codziennymi obowiązkami. I to – nie ukrywam – jest dla mnie problemem.
Przy organizacji wycieczek szkolnych warto też te dzieci poczęstować bułką, żeby tę pracę piekarza poznały nie tylko od strony muzeum. Wydaje mi się, że są to pewne perspektywy, które wszystkim się opłacą.
Poczęstunki będą robione, w tej chwili jeszcze tego nie ma, ponieważ, jak już wspomniałem, jestem sam z muzeum, z piekarnią i zwyczajnie nie mam na to czasu. Drugą bolączką jest strona internetowa, która wymaga odnowienia i uatrakcyjnienia. Po nowym roku planuję rozbudowę witryny, która zyska nie tylko na nowych funkcjonalnościach, ale też wzbogaci się o nowe, profesjonalnie zrobione zdjęcia. Zakładam, że strona – podobnie jak samo muzeum – będzie się rozwijała.
Tymczasem już wiadomo, że w przyszłym roku pojawi się książka o Panu Marianie Pozorku pt. „Piekarskie drogi”.
Tak, to już jest zaplanowane. Książka „Piekarskie drogi” opisuje życie Mariana Pozorka. To wspomnienia, które pokazują, jak w moim ojcu rodziła się miłość do piekarstwa. Zapiski sięgają czasów dzieciństwa – w jego przypadku piekarstwo zaczęło się w wieku 8-10 lat. To droga wyjścia z domu, w którym się urodził, w poszukiwaniu właśnie chleba.
Książka ukaże się na wiosnę 2017 r. Czy dochód ze sprzedaży ma pomóc w dofinansowaniu muzeum?
Tak to można nazwać. Książka będzie pierwszym etapem, pierwszą jaskółką rozwoju. Będziemy ubiegać się o dotacje, które pozwolą muzeum rozbudować się bądź przenieść w inne, bardziej korzystne miejsce. W drugiej kolejności może wydamy płytę. Myślę, że przy tej okazji zaproszę do współpracy pewne osoby i będziemy to robić razem.
Czy rok 2017 będzie należał do Warszawskiego Muzeum Chleba?
Tak myślę. Będzie to przełomowy rok. Po nagłej śmierci ojca cały 2016 był rokiem stagnacji, którą należało przeczekać. Muzeum jest nadal nieodpłatne, więc nie jest dochodowe, a ja nie mogłem poświęcić mu całego swojego czasu. Teraz należy uzbroić się w cierpliwość i poczekać do wiosny. Będą zmiany na lepsze.
Za pasem Boże Narodzenie i nowy rok. Czego życzyłby Pan innym piekarzom?
Myślę, że dla każdego rzemieślnika piekarstwa ważne jest, by ludzie nauczyli się szanować chleb i naszą pracę. Dlatego wszystkim piekarzom, i sobie, życzę minimalnych zwrotów pieczywa, większego popytu oraz ciągłego rozwoju. A na czas Bożego Narodzenia – zdrowych spokojnych świąt w gronie najbliższych.
Rozmawiał: Piotr Goszczycki