Mogli stworzyć każdy produkt, bo dla specjalistów od marketingu i reklamy to żaden problem. Wybrali lody na patyku. Ice Pops to koncept prosty i przejrzysty, jak opakowania i skład lodów produkowanych w Pracowni Lodziarskiej Burda & Walasek, a jednak jest w nich coś awangardowego.
Podobne artykuły
Jakość rzemiosła w makro skaliZimne cukiernictwo. Filozofia lodziarstwa według Mattia MainardiRzemieślnik z wyróżnieniemMistrz Branży: Póki co, mało o was słychać…
Kuba Walasek: Mamy początek marca (rozmowa przeprowadzona 7 marca br.), więc jesteśmy dopiero w trakcie przygotowań do sezonu.
MB: Przybliżmy zatem Waszą markę, którą zamierzacie podbić rynek. Czym są Ice Pops'y?
K.W.: Ice Pops to w 100% naturalne, owocowe lody na patyku. Jest to produkt innowacyjny w kategorii lodów impulsowych – bez konserwantów, stabilizatorów, emulgatorów czy barwinków. Nasz wyrób to czysty, zmiksowany owoc z dodatkiem odrobiny wody i nierafinowanego cukru trzcinowego, czasem przypraw lub ziół. Na pomysł z wprowadzeniem marki Ice Pops wpadliśmy w grudniu 2012 roku. Szukaliśmy takiej kategorii spożywczej, w której można jeszcze rozwinąć skrzydła i zaskoczyć konsumenta.
MB: Czym zajmowaliście się wcześniej?
K.W.: Szeroko pojętym marketingiem i reklamą – ale nie tylko.
MB: Ice Pops to od początku do końca Wasz wspólny projekt?
Filip Burda: Tak, od koncepcji po realizację. Obaj zawsze czuliśmy miętę do branży spożywczej. Dosyć długo zastanawialiśmy się, który obszar byłby dla nas ciekawym wyzwaniem i okazało się, że branża lodowa to jest to. No, a – oprócz tego – lody to produkt wdzięczny i bardzo sexy (śmiech).
MB: Czy zamierzacie wejść na rynek tylko z Ice Popsami?
F.B.: W tej chwili Ice Popsy są naszym priorytetem, ale chcielibyśmy także w tym sezonie zaprezentować lody rzemieślnicze przygotowane w oparciu o tradycyjne składniki: mleko, śmietankę, jajka (jeśli potrzebne) oraz prawdziwe owoce – bez proszków, koncentratów czy innych chemicznych substytutów. Tutaj również czysta etykieta jest dla nas priorytetem.
MB: Jaką macie paletę smaków?
K.W.: Nasze portfolio to kilka stałych, podstawowych smaków, które są regularnie dostępne w naszej ofercie: truskawka (jeden z najpopularniejszych smaków wśród Polaków), malina z jeżyną, pomarańcza z czerwonym grejpfrutem, lemoniada z lawendą… W ciągu roku uzupełniamy ofertę o smaki oparte na owocach sezonowych. Dzisiaj w mroźni znajdziemy popsy z kiwi, mango z imbirem, pieczoną śliwkę z cynamonem, za którą dostaliśmy wyróżnienie na targach Natura Food 2013. Robiliśmy także krótkie serie lodów alkoholowych – alko popsów, inspirując się klasycznymi koktajlami, np.: Pinacolada, Mojito, Margarita truskawkowa. Rozeszły się bardzo szybko (śmiech).
MB: Jak wyglądało kompletowanie sprzętu i tworzenie Waszej pracowni lodziarskiej?
K.W.: Rozpoczęliśmy od bardzo intensywnego planowania. Uruchomienie zakładu oraz skompletowanie zestawu urządzeń i narzędzi w fazie początkowej wymagało przede wszystkim wiedzy. Kilka pierwszych miesięcy poświęciliśmy na zbieranie niezbędnych informacji: dotyczących istniejących na rynku rozwiązań, urządzeń oraz dostawców. Ustalaliśmy plany technologiczne, ułożenie całego lokalu, braliśmy pod uwagę wydajność i ergonomię pracy. Dzisiaj, z perspektywy przepracowanego roku, większość wyborów i rozwiązań okazało się trafnych.
F.B.: Sporo podróżowaliśmy, uczestnicząc w szkoleniach, targach, odwiedzając producentów maszyn i zakłady lodziarskie. Nasze potrzeby były dość specyficzne – na realizację pomysłu, jaki mieliśmy, nie było gotowych rozwiązań. Część urządzeń musieliśmy dostosować we własnym zakresie. Samo pakowanie lodów na patyku jest sprawą niezwykle kłopotliwą – przy naszej wydajności robienie tego w sposób ręczny jest rzeczą zupełnie niemożliwą. W obliczu tego, niezbędna okazała się pakowarka typu flow pack, która również wymagała dostosowania do pracy z delikatnym i głęboko zamrożonym produktem.
MB: Jak zamierzacie dystrybuować Wasze produkty?
K.W.: W tej chwili jesteśmy na etapie dopinania wszystkich naszych pomysłów związanych z dystrybucją, więc póki co nie chciałbym zdradzać jeszcze wszystkich szczegółów, aby nie zapeszyć. Mamy kilka pomysłów na to, żeby Ice Pops były dostępne dla jak największej grupy konsumentów, począwszy od sklepów, punktów gastronomicznych, a kończąc na różnego rodzaju eventach.
MB: Do kogo chcecie trafić?
K.W.: Produkt ma bardzo szeroką grupę docelową – założyliśmy to już na samym początku, opracowując koncept marketingowy i strategiczny na całą markę. Życie to potwierdziło – Ice Pops rzeczywiście dociera do szerokiej i zróżnicowanej grupy docelowej, zaczynając od małych dzieci, przez ludzi, którzy poszukują naturalnych produktów – w tym również bezglutenowych i bezlaktozowych, kończąc na grupie, która po prostu poszukuje czegoś nowego.
MB: Gdzie do tej pory mieliście okazję pojawić się ze swoimi lodami?
K.W.: W zeszłym sezonie bywaliśmy chociażby na Le Targu, czyli miejskim targu organizowanym w warszawskim Wilanowie oraz w Soho Factory podczas Warsaw Design Festiwal. Ponadto pojawiliśmy się na kilku targach branżowych, między innymi na Natura Food 2013 w Łodzi, na trójmiejskich targach Food to Go oraz na kilku wydarzeniach modowych i muzycznych. Warto wspomnieć jeszcze o gościnnych występach w kilku warszawskich klubach, w show-roomie Młodych Polskich Projektantów i w jednym z ekluzywnych butików przy ul. Mokotowskiej. Tam zaproszono nas na jedno wydarzenie, tymczasem klientkom tak zasmakowały nasze lody, że zostawiliśmy pełną lodówkę na cały sezon. To pokazało nam, że Ice Pops doskonale sprawdza się zarówno na rodzinnym bazarku, jak i w przestrzeni ekskluzywnego butiku.
MB: Warto wspomnieć, że Ice Popsy zdobyły wyróżnienie już na Waszych pierwszych targach Natura Food…
K.W.: W 2013 r. Ice Pops otrzymało wyróżnienie w kategorii „produkty naturalne nie certyfikowane”. Do gustu jury szczególnie przypadła śliwka pieczona z cynamonem. Targi odbyły się w październiku, dlatego chcieliśmy przygotować produkt bardziej sezonowy, jesienno-zimowy – stąd takie korzenne aromaty.
F.B.: To wyróżnienie to dla nas wielka satysfakcja i przyjemność, bo grono uczestników było naprawdę znakomite.
MB: Branża cukiernicza wciąga?
F.B.: Zdecydowanie tak! To jest trochę case Willy’ego Wonki (śmiech). Na pewno chcemy wiązać naszą przyszłość z tą branżą.
K.W.: Prywatnie mamy dużo różnych zainteresowań, ale kuchnia i gotowanie od zawsze zajmowały ważne miejsce w naszych sercach. Kiedy poznaliśmy ten segment i sprawdziliśmy, co można zrobić, jakich rzeczy jeszcze brakuje, a na które my już mamy pomysł – zaczęliśmy tym żyć. W spożywce, a w szczególności w cukiernictwie, jest bardzo wiele obszarów, które wciągają.
MB: Jak na chwilę obecną oceniacie rynek lodów w Polsce?
K.W.: Naszym zdaniem, rynek lodów zaczyna się u nas powolutku rozwijać, natomiast nadal jest kilka takich obszarów, w których są jeszcze pewne braki i w których potrzeba większej świadomości – przede wszystkim ze strony konsumenta. Pierwsza kwestia: rynek lodów w Polsce jest wyjątkowo sezonowy i jest to sezonowość raczej niespotykana w innych krajach na taką skalę. Za granicą ludzie jedzą lody mniej więcej w podobnych ilościach przez cały rok. Oczywiście, w ciągu lata wielkość sprzedaży nieco rośnie, ale u nas jest to zbyt mocno zauważalne – tak naprawdę, trzy czwarte sprzedaży przypada na okres letni. Druga sprawa: Polacy nadal nie są przekonani do lodów jako alternatywnego deseru. Pokutuje przekonanie, że jak deser – to np. ciasto. Tymczasem lody też mogą być świetnym deserem. Są dużo mniej kaloryczne niż ciasta, i – jeżeli są dobrze przyrządzone – również znacznie zdrowsze.
F.B.: Jeżeli porównamy spożycie lodów w Polsce i w innych krajach Europy, to wypadamy dosyć blado, dlatego tu zobaczyliśmy ogromnne możliwości i potencjał wzrostowy. Mamy jeszcze problem z tym, że branża lodowa – nawet w tym obszarze, który jest określany jako rzemieślniczy – z naturą ma coraz mniej wspólnego. Dziś, w większości wypadków, lody to produkt oparty o gotowe komponenty przemysłowych producentów. Etos prawdziwego rzemiosła i lody wykonane z podstawowych składników odchodzą w zapomnienie. Na szczęście konsumenci są coraz bardziej świadomi, coraz częściej czytają etykiety i zwracają uwagę na to, co jedzą.
MB: Gdzie, według Was, można w Polsce kupić tradycyjne lody?
F.B.: Oczywiście, są w Polsce takie punkty, choć dziwi nas fakt, że akurat Warszawa jest praktycznie lodową pustynią. Ostatnio odwiedziliśmy Bar Lodowy w Poznaniu – świetne miejsce. Będąc w Krakowie, koniecznie trzeba zajrzeć do legendarnej już lodziarni na Starowiślnej. Warto zwrócić uwagę na produkty firmy Consonni z Kamyka, która z sukcesem łączy tradycję z nowoczesnością. Koniecznie należy wspomnieć o lodach Adama Sowy – w mojej opinii, w ostatnim czasie nikt tak wiele nie zrobił dla rozwoju branży jak on.
MB: Pozostaje mi życzyć Wam sukcesu i podbicia lodowego rynku – nie tylko w Polsce.
wywiad został przeprowadzony do kwietniowego numeru drukowanego Mistrza Branży.
rozmawiał: Jacek Baliński