Jego czekolady są idealnym wyborem dla osób nietolerujących laktozy, diabetyków, ale też miłośników wyrafinowanych smaków. Do produkcji używa tylko trzech wyselekcjonowanych składników: miazgi kakaowej, tłuszczu kakaowego pochodzącego z Wybrzeża Kości Słoniowej oraz fińskiego ksylitolu.
Podobne artykuły
Słodycz na gorzkie czasyCzekoladowe 30-lecieKu czekoladowej perfekcji własnymi ścieżkamiSwoje tabliczki otula w opakowania w 100% biodegradowalne, bo dla Pawła Sobieraja z Manufaktury Sobieraj ChoColate każdy szczegół ma znaczenie.
Anna Olszewska: Jak zaczęła się Pana przygoda? Skąd wziął się pomysł na manufakturę czekolady? Czy miał na to wpływ jakiś niezapomniany smak czekolady, który wywarł duże wrażenie na Panu i tym samym zapoczątkował pasję, czy też analiza rynku, a może jedno i drugie?
Paweł Sobieraj: Uważa się, że czeko lada jest romantyczna. Zatem to na nią padł wybór, gdy chciałem zaimponować swojej dziewczynie. Wiedziałem, że zdrowo się odżywia, więc postanowiłem zrobić zdrową czekoladę na gorąco z owocami.
Poszukałem przepisu i tak powstała pierwsza czekolada, w której skład wchodziło kakao w proszku, tłuszcz kokosowy i miód.
Później było kilka nieudanych prób i temat odszedł w niepamięć. Po roku wróciłem do niego, robiąc prezenty na święta ze zdrowymi słodkościami. Wtedy zacząłem zadawać sobie pytanie: jak to jest, że sklepowe czekolady są takie gładkie, a moja jest ziarnista? W poszukiwaniu odpowiedzi trafiłem na targi wegańskie we Wrocławiu, na których poznałem Sebastiana z Gangu Czekoladożerców – to on zdradził mi pierwsze tajemnice czekolady. To był etap, w którym szukałem czegoś, co mógłbym tworzyć sam, tak jak lubię. Te informacje wystarczyły mi, aby na rok zaszyć się w domowej kuchni i krok po kroku uczyć się czekolady. Nie interesowały mnie półśrodki i robienie czekolady z kuwertury. To miał być mój produkt od początku do końca.
A.O.: SobierajChocolate oferuje nieoczywiste połączenia smakowe, takie jak: prażony sezam z solą, owoce liofilizowane z migdałem czy żurawina z papryczką piri-piri. Jak wygląda w Pana manufakturze etap poszukiwań, proces łączenia takich smaków i składników?
P.S.: Od gimnazjum chciałem zostać kucharzem, chociaż wtedy chyba nie rozumiałem jeszcze dlaczego. Po latach stwierdziłem, że to etap tworzenia pociągał mnie najbardziej. Komponowanie składników, dodatków, przypraw i ziół. Nie lubię powtarzalności i nudy, dlatego szukam czegoś oryginalnego i interesującego. Często wykorzystuję składniki, które lubię, i staram się je połączyć z innymi – tak powstała wiśnia z orzechem nerkowca. Najczęściej jednak pomysły rodzą się podczas przeglądania oferty sklepów z bakaliami, przyprawami, ziołami itp. Kombinacji produktów jest wiele. Później wszystkie pomysły trzeba zweryfikować. To kwestia prób, zmian proporcji, czasem dostosowania techniki. Nie zawsze wszystko się udaje, czasem brakuje odpowiedniego sprzętu, ale to pobudza kreatywność.
A.O.: Sezam, pomarańcza, truskawka, kawa – jak wygląda selekcja składników do czekolady i wybór dostawcy?
P.S.: Przy doborze produktów ważne jest dla mnie, by nie zawierały cukru ani konserwantów. Wybieram kilku dostawców, których oferty wydają mi się najciekawsze. Od każdego zamawiam produkty i sprawdzam, który odpowiada mi najbardziej. Szczególną uwagę zwracam na skład i smak, czasem strukturę oraz cenę. Na przykład suszona żurawina: w większości przypadków jest dosładzana cukrem, więc odpada. Liofilizowana jest najzdrowsza, ale po testach okazało się, że nie bardzo pasowała do koncepcji czekolady. Niesłodzona żurawina leśna była zbyt sucha i twarda. Dopiero żurawina słodzona sokiem z jabłek przekonała mnie jako produkt. Taka selekcja dotyczy każdego produktu, czasami udaje się go znaleźć szybciej, a czasem żaden się nie nadaje.
A.O.: Gdzie leżą granice zaskakiwania kubków smakowych smakiem czekolady?
P.S.: Pytanie brzmi, czy w ogóle są jakieś granice? Myślę, że nie znajdzie się na świecie smak, który pokochają wszyscy. Nie znajdzie się też taki, który wszyscy jednogłośnie znienawidzą. Granice nie są potrzebne, a nawet najbardziej zwariowany pomysł znajdzie swojego amatora. Gdybyś miała wskazać najbardziej absurdalne połączenie smakowe, co byś wybrała? Zastanów się nad tym chwilę. Czy nie pomyślałaś właśnie, że każdy pomysł, który wymyśliłaś, okazał się zbyt mało zwariowany?
Jakiś czas temu widziałem zdjęcie – tabliczka czekolady z małymi rybami. Połączenie niby dziwne, ale czy dziwniejsze od skorpiona w czekoladzie? To drugie jest przysmakiem w Azji, a na pierwsze jest mnóstwo przepisów na polskich stronach kulinarnych. Oba szalone i oba pokazują, że granicą jest nasza wyobraźnia.
A.O.: A co z magią kakao? Co warto o nim wiedzieć?
P.S.: Magia to zazwyczaj coś, czego nie jesteśmy w stanie dostrzec na pierwszy rzut oka. W kakao magią będzie praca. Uprawa, zbiory, fermentacja, suszenie, selekcja, w dalszym procesie prażenie, śrutowanie, konszowanie i rafinacja, dojrzewanie, temperowanie, a na samym końcu formowanie tabliczek i pakowanie. Każdy proces wymaga dużej wiedzy i równie dużo pracy. Nie można niczego pominąć ani przyspieszyć. Trzeba być cierpliwym, a przy okazji na każdym etapie okazywać wystarczająco dużo uwagi. W zamian za naszą ciężką pracę otrzymamy produkt różnorodny, wszechstronny i luksusowy, który działa na prawie wszystkie nasze zmysły. Czekoladowe rzeźby i ozdoby, które cieszą oczy. Relaks dla ciała podczas masażu czekoladą, zmysłowy zapach czekolady w perfumach. Na koniec smak, który rozpieszcza podniebienie. Ciężko o inny surowiec, który daje tak wiele możliwości.
A.O.: Jedną z najważniejszych cech Pana wyrobów jest to, że w żadnej czekoladzie nie znajdziemy cukru. Do jej produkcji wykorzystywany jest ksylitol, a żaden z dodatków nie jest sztucznie dosładzany. Skąd taka filozofia i podejście do produktu?
P.S.: Wiem, jak trudno znaleźć autentycznie zdrowy zamiennik dla słodkości. Sam ich szukałem, gdy zmieniałem nawyki żywieniowe . Dla mnie w tym temacie nie ma kompromisów. Decydując się na produkcję zdrowego produktu, powinniśmy go tworzyć tak, by był zdrowy w stu procentach. Myślę, że to jest fair wobec konsumenta. Nie musi się on zastanawiać, czy może sobie pozwolić na dany produkt, czy jednak w środku jest jakiś dodatek, który go dyskwalifikuje. Dla mnie to tylko tyle, dla innych może być aż tyle.
A.O.: Elegancki wygląd Pana produktów sprawia, że świetnie nadają się na wyjątkowy upominek. Skąd pomysł na kastomizację czekolady? Czy sprawdza się ona na polskim rynku?
P.S.: Wybór formy do czekolady to była długa i żmudna przeprawa. Dziesiątki lub nawet setki godzin przez ponad miesiąc spędzone na poszukiwaniach formy do czekolady. Dziesiątki firm i portali sprzedażowych, a w tym setki, jak nie tysiące przeklikanych stron w internecie. Na pamięć znałem ofertę większości firm oferujących formy do czekolady. Znałem nawet całą ofertę popularnych chińskich portali sprzedażowych – wszędzie było to samo. Wiedziałem, że nie chcę klasycznej tabliczki czekolady, nie chcę tego, co jest wszędzie. Wciąż bez powodzenia szukałem inspiracji. Z pomocą przyszła moja dziewczyna, która nie mogła już słuchać gadania, że wszędzie jest to samo. Znalazła belgijską firmę produkującą formy do czekolady. Nie jest to projekt stworzony dla mnie, ale nie jesteś pierwszą osobą, która tak pomyślała – to znaczy, że udało mi się osiągnąć cel. Osobiście nie wiem, czy kastomizacja sprawdza się na polskim rynku. Część klientów kompletnie nie zwraca uwagi na kształt tabliczki, jest im to obojętne, inni chwalą i głośno wyrażają swoją aprobatę. Przyznam jednak szczerze, że przy wyborze formy kierowałem się własnymi odczuciami i wybrałem ją dla siebie.
A.O.: Dziękuję za rozmowę.