...

Szanowny Użytkowniku

25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Poniżej znajdują się informacje dotyczące przetwarzania danych osobowych w Portalu MistrzBranzy.pl

  1. Administratorem Danych jest „Grupa 69” s.c. z siedzibą w Katowicach, ul. Klimczoka 9, 40-857 Katowice
  2. W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Administratorem pod adresem e-mail: dane@mistrzbranzy.pl
  3. Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
  4. Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
  5. Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
  6. Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
  7. Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
  8. Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
  9. Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
  10. Administrator informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.

Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności.

dodano , Redakcja PS

Putka - rozmowa z prezesem Zbigniewem Putką i Zuzanną Putką-Twar­dowską

Rodzina Putków od czterech pokoleń buduje mocną firmę, opartą na rzemieślniczych tradycjach. Konsekwentnie, rzetelnie i odpo­wiedzialnie. Liczy się przede wszystkim dobra, pewna i rozpozna­walna marka. Co się na nią składa? Jak promować rodzinny znak firmowy i umocnić go na rynku, nie tylko lokalnym?

Oto fragment rozmowy z drukowanego wydania Mistrza Branży, numer listopad-grudzień 2013. Zachęcamy Państwa do skorzystania z prenumeraty.


MB: W październiku 2013 r. minęło 30 lat, kiedy na Grochowie ruszyła pierwsza własnościowa Piekarnia rodziny Putków. Dziś działają trzy zakłady produkcyjne. Firma co roku notuje wzrost. Piekarnia w dzielnicy Wesoła to jeden z największych za­kładów dostarczający pieczywo typu rzemieślniczego. Co złożyło się na dy­namiczny rozwój firmy?
Zbigniew: Bezpośrednią przyczyną jest roz­wój własnych sklepów. Do końca roku będzie­my mieli 51 punktów sprzedaży w Warszawie i okolicach, z czego duża część prowadzona jest wspólnie z producentem wędlin ZM Wie­rzejki. Ta koncepcja sklepów wędliniarsko­-piekarniczych bardzo dobrze funkcjonuje. Wspólnie szukamy atrakcyjnych lokalizacji, a potem dzielimy się kosztami wynajmu. W sklepie są dwie kasy, dwie lady, każda fir­ma dba o wysoką jakość produktów i usług. Swego czasu ZM Wierzejki pracowały również z innymi piekarniami, ale obecnie na terenie Warszawy i okolic współpracują tylko z nami.

 

MB: Jakie są minusy wspólnego pro­wadzenia sklepów?
Zuzanna: Kiedy dwie firmy prowadzą swo­ją działalność w jednym lokalu, to zdarzają się problemy, ale są one przeważnie czysto techniczne i tak niewielkie, że przy odrobi­nie dobrej woli obu stron szybko znajdują się rozwiązania. Podsumowując, mogę tyl­ko powiedzieć, że korzyści z prowadzenia wspólnych sklepów są obustronne i dla­tego obu firmom zależy na rozwijaniu tej współpracy.

MB: Czy franczyza byłaby lepszym rozwiązaniem?
Zuzanna: Niekoniecznie. My proponujemy formułę sklepu patronackiego . to prawie jak franczyza. Dostarczamy regały, okleja­my witrynę, określamy zasady współpracy, wymogi co do standardów pracy, szkolimy pracowników itp.

Zbigniew: Jesteśmy też obecni w wie­lu sklepach zewnętrznych, poczynając od niewielkich punktów na bazarkach, poprzez sklepy osiedlowe, po większe delikatesy i hipermarkety. Każdy z od­biorców ma swoją specyfikę i trzeba do niego podchodzić indywidualnie. Mamy jednak bardzo szeroki asortyment oraz prężny dział handlowy, który potrafi przygotować odpowiednią ofertę nawet dla najbardziej wymagającego klienta.

FOT. POLPAIN-PUTKA SP. Z O.O.

 

MB: A co z konkurencją?
Zbigniew: W zasadzie silna konkurencja to drugi konieczny warunek rozwoju każdej firmy. Nie inaczej jest w naszym przypadku. Nieopodal działa najbliższy konkurent, Pie­karnia Grzybki. Z właścicielami razem wy­jeżdżamy na wczasy, od czasu do czasu spo­tykamy się prywatnie, ale na rynku ścigamy się i w tej kwestii nie ma żadnych sentymen­tów. Jak wybudowaliśmy zakład w Wesołej [przy. red. dzielnica Warszawy], to po jakimś czasie nieopodal pojawił się nowy zakład produkcyjny Grzybków. Jak ich Piekarnia wypuściła ładniejsze kajzerki, to po trzech miesiącach zmieniłem starą, wysłużoną kaj­zerówkę na nową maszynę, lepszą od tej, którą ma konkurent (śmiech). Oni wprowa­dzili nowy gatunek chleba, to my zaofero­waliśmy klientom jeszcze lepsze bułki. Cały czas się ścigamy i w rezultacie wyrośliśmy na dwie największe rzemieślnicze piekarnie w Warszawie. Prywatnie świetnie się ro­zumiemy, ale w biznesie musimy walczyć, oczywiście na zdrowych zasadach. Nauczy­liśmy się walczyć produktem. Najwyższa pora się przyzwyczaić, że to klient decydu­je o tym, co chce kupować. Nie możemy się obrażać na konkurencję, że jest lepsza – tzn. że konsument wybrał inny produkt. Trzeba zrozumieć, że to rynek nami rządzi, a nie my rządzimy rynkiem.

MB: Ciekawe, jak długo może prze­trwać taka przyjaźń?
Zbigniew: Trwa już 25 lat. Każdemu życzę takiej konkurencji – dobry punkt odniesienia w biznesie to podstawa. Raz na kwartał robimy zakup kontrolny od kon­kurencji i porównujemy z własnymi wypie­kami. Jeżeli stwierdzimy, że konkurencja jest lepsza, to my staramy się być jeszcze lepsi. Oczywiście mówimy o doskonaleniu czy proponowaniu czegoś nowego.
W tej chwili, jak ktoś otwiera w Warszawie sklep o wyższym standardzie, to do wybo­ru ma 5 piekarni: SPC, Oskrobę, Lubaszkę, Grzybki i Putkę. I rynek o tym wie, bo zna markę. Liczy się przede wszystkim marka.

MB: Skoro mowa o porównywaniu się z konkurencją… Jednym ze spo­sobów obiektywnej oceny produktów różnych firm i zrozumienia, na czym polega „wyższość” jednych nad dru­gimi, są badania sensoryczne. Czy ce­lem wrześniowej akcji z Sensobusem, zorganizowanej wspólnie z firmą Pu­ratos, było porównanie z najbliższym konkurentem?
Zuzanna: Nie, nie tym razem (śmiech). We wrześniu zbadaliśmy opinię ludzi w odniesieniu do naszego pieczywa. Lu­bię wszelkiego rodzaju ankiety i badania, bo one są bardziej miarodajnym narzę­dziem do oceny rzeczywistości czy oceny szans na wprowadzenie nowego produktu niż nasze wyobrażenia. Do pomysłu z Sen­sobusem przekonał mnie przedstawiciel z firmy Puratos. Zaproponował nam pewien produkt, my uznaliśmy, że to nie zda egza­minu, a on wówczas powiedział: „Nie zabi­jajcie tego produktu przy biurku”. Nam się może wydawać, że coś się sprzeda lub nie, ale poza naszymi wyobrażeniami jest cała masa uwarunkowań, które mają wpływ na to, co smakuje naszym konsumentom. I temu odpowiadają badania sensoryczne.

MB: Jaki jest Państwa sposób na sil­ną markę?
Zbigniew: Reklama, reklama i jeszcze raz reklama, czyli mocna identyfikacja. Stąd m.in. obrandowane żółte Mercedesy, okle­jenie witryn wszystkich naszych sklepów firmowych oraz inne materiały promocyjno­-reklamowe. Drugi warunek to niezawod­ność oraz powtarzalność dobrej jakości pro­duktów – tu dużo zależy od pracowników.

Silna marka jest rozpoznawalna, pozytywnie kojarzona i nie daje o sobie zapomnieć. Po Warszawie i okolicach jeździ już 50 żółtych Mercedesów z napisem Polpain-Putka

 

Zuzanna: Zamiast standardowej rekla­my w prasie stawiamy raczej na nietypo­we formy docierania do konsumentów czy komunikowania się z nimi. Publikujemy praktyczne informacje o pieczywie, które przygotowuje dla nas Centrum Dietetyki. W tych opracowaniach w ciekawej formie można dowiedzieć się, dlaczego chleb nie tuczy, jakie pieczywo podawać dzieciom, a jakie osobom starszym. Mamy ułożone przepisy na kanapki autorskie z naszym pieczywem, przy każdej propozycji jest napisane, dla jakiej grupy osób jest ona dedykowana i podana jest kaloryczność. Staramy się brać udział w imprezach orga­nizowanych w Warszawie, słowem, być tam, gdzie są nasi potencjalni klienci, co wiąże się z dobrą żywnością czy ze zdrowiem.
Pod marką kryje się tak naprawdę to wszyst­ko, nad czym pracujemy od lat, o czym Tata przed chwilą wspomniał. Marka to nie tylko dobry produkt, wysoka jakość obsługi, ale też odpowiednie standardy zachowań biz­nesowych oraz podejście do pracowników.

Zbigniew: Zadowolony człowiek pracu­je dwa razy lepiej niż ten, który pracuje z musu.

MB: Zadowolony, czyli dobrze opła­cony, ubezpieczony, doceniony. Jak to się przekłada na konkrety w Pie­karni Putka?
Zbigniew: Płacimy uczciwie i zawsze ca­łość przelewem na konto, co nie jest ta­kie powszechne w naszej branży. Mamy tzw. pakiet socjalny. Po dwóch przepra­cowanych latach pracownicy mogą gra­tisowo wyjechać na tygodniowe wczasy na Mazury, nad morze lub w góry. Do­datkowo, niezależnie od odprowadzanego ZUS-u, wszystkim pracownikom opłaca­my ubezpieczenie na życie. Pracownicy z dłuższym stażem (5 lat) mają opłacane składki na III filar – jest to nasz Pracow­niczy Program Emerytalny (PPE), który w tej chwili nie jest modny, ale ze wzglę­du na niepewną sytuację z ZUS-em war­to pracownikom zabezpieczyć przyszłość. Na III filar idzie 5% zarobków brutto. To są pieniądze, które pracują na ich przy­szłą emeryturę.

Zuzanna: Co roku organizujemy piknik dla pracowników i ich rodzin, jest lote­ria, w której wygrać można wartościowe nagrody – rowery, zestawy kina domo­wego, wycieczki zagraniczne. Pracownicy otrzymują co roku paczki na święta. Raz w roku wybieramy najlepsze sklepy firmo­we i najlepsze ekspedientki – z czym wiążą się nagrody finansowe i rzeczowe. Kilka razy w roku zapewniamy bilety na różne koncerty.

Zbigniew: Tutaj nie ma większej filozo­fii, każdy zakład, który zatrudnia powyżej 50 pracowników, jest zobowiązany utwo­rzyć fundusz socjalny – to są konkretne pieniądze. Jeżeli firma dobrze prosperuje, a z tych pieniędzy korzystają wyłącznie pra­cownicy, to starcza na to wszystko, o czym mówiliśmy. A niestety wielu pracodawców nie wydaje tych pieniędzy zgodnie z prze­znaczeniem, tylko na własne potrzeby...

(...)

 

Trzecie pokolenie Putków

Czwarte pokolenie Putków

 

(...)

 

MB: Pani i Pani brat, dzięki rodzicom, zdobyliście świetne wykształcenie, a potem - jako specjaliści wysokiej klasy - dobrze płatne stanowiska w firmach zewnętrznych. Jakim cudem udało się Państwa ściągnąć do firmy rodzinnej?
Zuzanna: Tata na początku mnie nie chciał (śmiech). Na 5. roku studiów pracowałam w piekarni jako przedsta­wiciel handlowy i to mi się nie podobało, bo byłam za mało dojrzała, za mało wiedziałam, a pracownicy traktowali mnie jak „córeczkę szefa” i nie wierzyli, że zarabiam tyle co oni. Wtedy było za wcześnie, żeby pracować w firmie rodzinnej, dlatego postanowiłam zdobyć doświadczenie gdzieś na ze­wnętrz. Zawsze wiedziałam, że za jakiś czas wrócę do piekarni i to już na wyższe stanowisko. Nie dlatego jednak, że mam nazwisko Putka, tylko dlatego, że będę na to gotowa. Plany zakładały, że przyjdę jeszcze później, ale krótko po urodze­niu synka stwierdziłam, że nie wytrzymam w domu. Moja poprzednia praca mieściła się 30 km od domu, a piekarnię mam pod nosem, więc zaproponowałam Tacie, że przyjdę do niego na pół etatu. Tata tylko zapytał: Co ty tu będziesz robić? No więc sobie wymyśliłam tyle, że po miesiącu już pra­cowałam na cały etat. W firmie zajmuję się marketingiem. Mój brat Grzesiek skończył Oxford, zagraniczne MBA, po studiach od razu pracował w firmie konsultingowej, ale w końcu też przyszedł do nas.

Zbigniew: Grzegorz pracował na wysokim i odpowiedzialnym stanowisku, a do nas przyszedł, żeby odpocząć, ale szybko zna­lazł sobie wiele obowiązków. Mój syn jest odpowiedzialny za spra­wy rozwoju i krótko mówiąc, zgromadzone pieniądze na razie wydaje (uśmiech). Jak Pani widzi, dzieci same do mnie wróciły i nie miałem zbytniego wyboru, a teraz mam problem, bo co­raz mniej mam do powiedzenia. Syn, córka, zięć i siostrzeniec, do tego jeszcze młody, rzutki technolog – jak młodzi docho­dzą do głosu, to trudno się przebić. Ja rządzę jeszcze płacami i od czasu do czasu pokażę coś palcem. Ponieważ w roku mam 100 dni urlopu, więc korzystam.

Zuzanna: Każdy z naszej czwórki zajął się innym zakresem obowiązków. Mój mąż odpowiada za transport i logisty­kę, Bartek zarządza działem handlowym. Grzegorz dołączył jako ostatni. W poprzed­niej swojej pracy zarządzał dużymi pro­jektami, obracał ogromnym kapitałem, więc z nas wszystkich ma największą odwagę podejmować strategiczne de­cyzje. Ja, mój mąż, kuzyn jesteśmy bar­dziej „operacyjni”. Dla Grzegorza inwe­stowanie ogromnych pieniędzy to chleb powszedni i on się tego nie boi, tylko że my czasem boimy się jego pomysłów i odwagi (śmiech).

MB: Jakie mają Państwo plany na dal­szy rozwój?
Zbigniew: Rozważamy możliwość zbudo­wania nowego zakładu. Najważniejsza jest dla nas teraz kwestia sfinansowania tego przedsięwzięcia. Jestem daleki od kredy­tów, bo to jest duże obciążenie, ale z dru­giej strony mam świadomość, że bez tego trudno mówić o rozwoju. Ani ja, ani moi rodzice nigdy nie mieliśmy zbyt dużych zo­bowiązań wobec banków. Nie chciałbym, żeby to uległo zmianie.

MB: 30 lat temu Janina i Jan Putka założyli spółkę z synami i zięciem, żeby otworzyć własną piekarnię na Tarnowieckiej, na Pradze-Połu­dnie. Dzisiaj to Pan w dobrze pro­sperującej firmie przekazuje pałecz­kę młodym. Jaka jest Pana rada dla młodych, żeby ten wysiłek tworzenia firmy przez parę pokoleń nie poszedł na marne?
Zbigniew: Przede wszystkim firmy rodzin­ne rzeczywiście mają w sobie coś, tj. pew­ną siłę i odpowiedzialność. Takiej firmy tak szybko się nie sprzedaje ani nie dopuszcza się obcych wspólników, więc mam zaufanie do kolejnego naszego pokolenia. Obiektyw­nie oceniając, wszystko idzie w dobrym kie­runku i co do rodziny, i co do firmy. Młodych przestrzegam jedynie przed zbyt szybkim rozwojem. Trzeba się jednak troszkę po­oglądać za siebie.

MB: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Anna Kania

Przeczytaj również Piekarska saga Putków

 

   
 

Piekarnia-Cukiernia Putka
- 3 piekarnie:  ul. Tarnowieckiej 41, ul. Brata Alberta 1, ul. Krymskiej 6
- ponad 350 pracowników, w tym 120 ekspedientek
- prawie 50 oznakowanych samochodów
- ponad 600 odbiorców z Warszawy i okolic
- ponad 80 rodzajów chleba, bułek i bułeczek
- ponad 120 wyrobów ciastkarsko-cukierniczych

 

 

Bieżące wydanie czasopisma

Dlaczego i jak warto fotografować jedzenie? Czy istnieje idealny roślinny zamiennik jaja kurzego? Jaka kawa sprzedaje się najlepiej w cukierni?

  • Wykup prenumeratę
  • Wspieraj twórczość

  • Zobacz więcej
    Bieżący numer

    Polecamy przeczytać

    Aktualny numer Mistrza Branży, zobacz online lub pobierz PDF >>

    Mistrz Branży

    Maszyny i urządzenia do produkcji