Tort można nie tylko zjeść. Przekonuje nas o tym Karolina Konopka, która uczyniła z tych ciast, a także z innych znanych słodyczy źródło swoich performerskich inspiracji i obiekt do uwiecznienia na płótnie. Popatrzyła na torty okiem nie konsumenta czy smakosza, ale trochę prowokującego artysty.
Podobne artykuły
Tort migdałowy z truskawkamiUrszula Janusz nominowana do nagrody „Biznes Roku”Tort chałwowy z musem czekoladowymStykając się z terminem hortologia, od razu nasuwa się myśl, że ktoś podszedł do wypieku tortów naukowo. Nie jest to na razie nauka. Jednak tortami zajęła się artystka – performerka Karolina Konopka, absolwentka malarstwa na katowickiej ASP. Jak przyznaje, wolałaby, aby jej Tortologię traktować właśnie jako rodzaj nauki wymyślony na potrzeby projektu artystycznego. Poświęciła tortom pracę dyplomową, uznaną za jedną z najlepszych w 2020 roku. Przyjrzała się im na swój artystyczny, performerski sposób.
Społeczna rola tortu
Niewątpliwie tort odgrywa znaczącą rolę w życiu społecznym. Jest zwieńczeniem uroczystości. Może nawet wyrażać bunt przeciwko niej. Tak było 2 lata temu podczas strajków kobiet, gdy Karolina stworzyła symboliczny tort (z jednego gotowego podkładu posmarowanego bitą śmietaną) z wymownym, pełnym emocji hasłem, jakie wtedy skandowano na ulicach, ułożyła je z literek. Pierwszymi z tortów, które wzbudziły jej zainteresowanie, były te przygotowywane z okazji wieczorów panieńskich czy kawalerskich. Ludzkie genitalia, częsty motyw dekoracyjny na tych ciastach, to dla artystki przykład cukierniczego kanibalizmu. Zainteresowała się także zwyczajem wyskakiwania postaci kobiecej z tortu. To zjawisko również traktuje jako rodzaj kanibalizmu, kiedy kobieta – jak mówiła w jednym z wywiadów – zostaje pożarta w sensie metaforycznym.
Zafascynował ją tort patriotyczny w kształcie godła bądź flagi, jego pokrojenie i zjedzenie to było symboliczne zjedzenie Polski z jej wszystkimi problemami, które bolą i mogą boleć także w sensie fizycznym, jeśli zjedzony tort będzie niesmaczny. Performerka dopatruje się głębszego sensu w tym, co dla nas jest zwyczajne, albo ten sens dopowiada. Prace nad pomysłem plastycznym z cukierniczym wypiekiem/produktem w roli głównej Konopka rozpoczyna od napisania tekstu, później na jego kanwie tworzy instalacje, rzeźbę bądź obraz.
Absurd w sztuce
Karolina nie przepada za tortami. Są dla niej synonimem ciężkiego, niesmacznego deseru, jedzonego z grzeczności, by nie sprawić przykrości gospodyni. Pamięta przyjęcia w swojej śląskiej rodzinie, kiedy poczęstowana tym nielubianym ciastem wynajdowała sposoby, by się od tego wymigać lub tak go zmiażdżyć na talerzu, by wyglądał na choć trochę zjedzony. – Od dziecka byłam przesiąknięta tłuszczem ze śląskiego biesiadowania, uczestniczyłam w imprezach okolicznościowych, ale zamiast jeść, obserwowałam – mówi.
Na jedne ze swoich urodzin zamówiła tort, a z jego konsumpcji postanowiła zrobić nietypowy performance. Zjadła go w całości sama w krótkim czasie, nagrywając reakcje organizmu, które były przykre i łatwe do przewidzenia. – To była walka o przetrwanie – opowiada. – Świętowanie urodzin jest pewnego rodzaju przymusem, z którym chcąc nie chcąc, musimy się pogodzić. Osobiście nie lubię obchodzić urodzin, odczuwam w tym dniu pewien dyskomfort i niezręczność.
Ten rodzaj perfomance’u, z góry skazujący organizm na cierpienie, jest po prostu absurdalny, ale właśnie na tym bazuje absolwentka malarstwa. Przyznaje, że tematy, które porusza w swojej twórczości, opierają się na zamierzonym absurdzie, który – według niej – jest częścią życia. Choćby wspomniane urodziny. – Większość sytuacji można przewidzieć, ale wciąż w nich uczestniczymy. Tak jest np. z uroczystościami rodzinnymi.
Inspiracją do artystycznych, czasem żywych instalacji ze sobą w roli głównej jest dla niej nowojorski artysta – perfomer o pseudonimie David Henry Nobody, który na swoim instagramowym profilu obchodzi się z żywnością w sposób prowokujący – W swoich działaniach wykorzystuje jedzenie w bardzo angażujący, bezpośredni, mięsiście brutalny sposób. Masuje sobie twarz parówką, ketchup wypływa z jego ust, a z policzka wystaje kręcący się donut. Mogłabym oglądać to godzinami – dodaje.
Tort – czy tylko cierpienie?
Dla Karoliny tort to cierpienie. Jego przygotowanie wydaje się jej za trudne, więc żadnego nie upiekła ze strachu przed kulinarną porażką i smakową wpadką, zaś jego konsumpcja to dla niej sztuka udawania, że jej smakuje, lub wymigiwanie się od zjedzenia. A co jeśli tort jest dobry i ktoś go zwyczajnie lubi, nie mogąc zrozumieć tych, którzy odsuwają talerzyk z niesmakiem? – Przyjemność jedzenia tortu, jeżeli taka występuje, jest zazwyczaj krótkotrwała. Jeśli cukierniczy wytwór nam smakował, będziemy cierpieć, że mamy tylko kawałek. Decydując się na dokładkę, będziemy cierpieć z przejedzenia, następnie pojawią się wyrzuty sumienia. Otrzymując urodzinowy kawałek tortu, o który nie prosiliśmy, będziemy cierpieć podwójnie, jedząc i udając, że nam smakuje. Cierpienia nie unikniemy. Takie podejście skłoniło do zastanowienia się, czy rzeczywiście nie uda się uniknąć cierpienia? Gdy zjemy tylko kawałka ciasta, możemy być dumni ze swojej wstrzemięźliwości, więc to nie musi być cierpienie, a raczej radość, że daliśmy radę się nim zadowolić. Jednak artystkę i może wielu z nas niedosyt na pewnym etapie nie satysfakcjonuje. Docenimy go na drugi dzień, kiedy nie obudzimy się ociężali, ze świadomością, że poprzedniego dnia przesadziliśmy. – Niedosyt mnie nie cieszy – zaznacza. – Trudno jest mi go również zaakceptować. Otrzymanie porcji degustacyjnej rozdrażnia mnie. W danym momencie będę cierpieć. Cierpienie może zakończyć się dnia następnego, kiedy uświadomię sobie, że przez otrzymanie małej porcji czuję się ok, ale wcześniej już fakt cierpienia wystąpił.
PeTiTKi, SezamKi i olbrzymia bajaderKa
Karolina nie zajmuje się tylko tortami, ale także innymi wyrobami, które znamy, kupujemy i często jemy – możemy zobaczyć je na jej obrazach lub jako rzeźby. Niczym Andy Warhol uwiecznia to, co kultowe i funkcjonujące jako niemalże część pop-artu. Tak było z herbatnikami „Petitki”. Popularne, tanie, dostępne w każdym sklepie spożywczym doczekały się obrazu artystki. – Przed namalowaniem petitków zrobiłam przegląd, a następnie osobisty ranking wszystkich tego typu ciastek, które znalazłam na polskim rynku. Badałam poziom masła, liczbę zębów, dziur i wagę. Petitki zdecydowanie zaliczyłabym do ciastek kultowych. Na jej artystyczny warsztat trafiła także bajaderka. Dla jednych synonim porażki, bo to ciasto zrobione z odpadów cukierniczych, dla innych doskonały przykład zero waste, w którym wykorzystano wszystko, co zostało przy produkcji. Bajaderka Karoliny jest duża, jej rozmiar może przygniatać, bo w swoich rzeźbach stosuje większą skalę aniżeli ta naturalna. Jedynie torty występujące w instalacjach pozostają naturalnych rozmiarów. Niektóre wyroby cukiernicze w witrynach wydają się niesmaczne, bardziej straszą, niż zachęcają do kupna, ale są na trwałe wpisane w cukierniczy krajobraz. Zapytana, czy brzydota tych wyrobów w jakimś sensie budzi jej opór, odpowiada, że nie. – Otaczając się tego typu wytworami cukierniczymi, często nie widzę ich brzydoty, raczej są to fascynacja i szczery zachwyt.
Artystyczny zamysł
Smakosz wyrobów cukierniczych może być trochę zdziwiony sposobem prezentacji jego ulubionych słodyczy, jaki proponuje performerka, zwłaszcza jeśli nie ma złych skojarzeń z pewnymi wypiekami czy deserami, ale Karolinę bardziej pociągają wydarzenia, które mają jakiś ładunek emocji. Tych emocji, które są związane z konsumpcją słodkości. – W swojej twórczości bazuję na wspomnieniach, buduję narracje i analizuję stołowe sytuacje. Zazwyczaj zapamiętuję te najbardziej dramatyczne. Znane jest jej performerskie wideo zatytułowane „Kopa ornotowicka” prezentowane na wystawach. Kopa to śląski deser. Najpopularniejsza jest ta z Ornontowic, która została wpisana na Listę produktów tradycyjnych prowadzoną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Karolina była zafascynowana pewną zabawną sytuacją związaną z jedzeniem kopy przez jej wujka, który na rodzinnych uroczystościach wybierał z niej najlepsze kawałki, tak długo drążył w deserze tunele, aż wszystko się zapadło. Na wideo artystka prezentuje te ruchy aż do całkowitej degradacji, czyli zapadnięcia się kopy. Jej prace opierają się na przerysowaniu, na posługiwaniu się absurdem, czasem mamy wrażenie, że Konopka kpi z naszych kulinarnych preferencji i przyzwyczajeń, ale jak popatrzeć na to z dystansem, to można dojść do wniosku, że to, co nie zaprząta tak naszej uwagi, czyli: sezamki, kocie języczki, petitki, torty, bajaderki, napoleonki, może być obiektem instalacji, przemyśleń społecznych, filozoficznych czy choćby uwiecznienia w sztuce tego, co znane i popularne, lubiane bądź nie.
Katarzyna Szarek