Polacy kochają pączki! I to nie tylko od święta. Dowodem tego są długie kolejki ustawiające się pod okienkiem do pączkarni. By takie miejsce cieszyło się popularnością przez cały rok, nie tylko w tłusty czwartek, trzeba zadbać o wyjątkową recepturę. Ta używana w Pączkowni stosowana jest od pokoleń.
Podobne artykuły
Fit Cake pomaga szpitalowi w RzeszowiePączki minionej epokiPączki w polewie z kremem – miks smakówW rodzinie Pelczyk tradycja przygotowywania pączków istnieje od niemal 100 lat. Nazwa „Pączkownia” nawiązuje właśnie do pączków, przygotowywanych w kuchni przez ukochaną babcię, i smaku sprzed lat. Od pokoleń osładzały one życie domownikom, a dziś przypominają właścicielom i wszystkim gościom Pączkowni szczęśliwe chwile dzieciństwa.
Pierwszy zakład produkcyjny powstał dokładnie 2 października 2017 roku w Śremie. Nikt wtedy nie podejrzewał, że będzie on zalążkiem rodzinnej sieci pączkarni. Tymczasem sieć Pączkowni Smak Sprzed Lat liczy obecnie już 20 punktów, z czego 10 zostało otwartych w ubiegłym roku. Wciąż pojawiają się nowe punkty na mapie Polski, ale też poza nią.
Street food w słodkiej wersji
Pączkownia Smak Sprzed Lat to pierwszy w Polsce mobilny koncept mieszczący się na 10 m2. Sprzedaż odbywa się z tzw. okienka. Dzięki temu nie wpływają na nią ewentualne obostrzenia, z jakimi branża borykała się w czasie pandemii. Specjalnie zaprojektowana konstrukcja przyczepy umożliwia sprawne przewiezienie w wybrany punkt. Większość z nich zlokalizowana jest przy dużych centrach handlowych i głównych węzłach komunikacyjnych. – Są też punkty całoroczne w mniejszych miejscowościach, które mają pięknie zagospodarowane ogródki. Można tam posiedzieć ze znajomymi przy drożdżowych wypiekach oraz kawie i obserwować tętniące życiem miasto – mówi właściciel Szymon Pelczyk.
Co ciekawe, firma otwarta jest też na nietypowe zlecenia, takie jak większe zamówienia na przyjęcia okolicznościowe (urodziny, śluby) czy integracje firmowe. Jak podkreśla twórca marki, jest ona nastawiona na potrzeby indywidualnego klienta. – Swój produkt kierujemy do osób ceniących tradycyjny smak, dlatego wśród naszych klientów znajdą się i dzieci, i młodzież oraz osoby starsze. Często przychodzą do nas całe rodziny – dodaje. Pączki są na bieżąco wyrabiane i smażone, a bywa, że klient musi nieco poczekać na zamówienie, jeśli w danym dniu jest duży popyt. Stojąc w kolejce, może obserwować cały proces wyrabiania, nadziewania i smażenia pączków.
Nie tylko z marmoladą
Dbając o marketing i podniebienia klientów, firma stara się urozmaicać swoją ofertę, dostosowując ją do różnych sezonów. W sprzedaży znajduje się ponad 30 propozycji pączków, a oprócz tego na konkretne okazje wprowadzane są nowości, np. na walentynki donuty w kształcie serca. – W 2022 roku świetnie przyjęły się drożdżowe rogale z białym makiem oraz choco pączki. Zimą nasze wyroby wypełniamy słodkim nadzieniem o smaku nutelli, słonego karmelu, prażonego jabłka czy rafaello, z kolei jesienią prym wiodą śliwki, a wiosną i latem pączki wypełnione sezonowymi owocami: truskawkami, malinami, jagodami czy gruszkami. Tegorocznym hitem wśród dzieci i młodzieży były pączki z nadzieniem w postaci nutelli lub rafaello, starsi wybierają raczej tradycyjne smaki, ich faworytem niezmiennie od lat są powidła i róża – wymienia Pelczyk, dopowiadając. – Kto raz spróbuje naszych pączków, często do nich wraca, dlatego co tydzień przygotowujemy grafik nowych smaków, żeby miło zaskoczyć naszych klientów. A dla tych, którzy chcą jeszcze bardziej wzbogacić smak pączków, mamy do wyboru kilka posypek: oreo, lion, biała czekolada lub M&M.
Praca na okrągło
W normalne dni w punkcie jest około 3-4 pracowników. Pączkownia otwarta jest od bardzo wczesnych godzin porannych, dlatego praca zaczyna się jeszcze przed świtem. – Podstawą jest świetne ciasto, a tajemnica tkwi w proporcji składników, które łączą się w jednolitą i zbitą masę. Dalej ciasto dzieli się na tzw. presy, odważone kawałki, na które nakładamy nadzienie, a następnie zwijamy. Uformowane pączki trafiają do garownika, gdzie nabierają objętości. Kolejny etap to do smażenie, następnie lądują w pomadzie, a stamtąd już prosto do sprzedaży na półki Pączkowni i rodzinne stoły – opowiada właściciel.
Okres karnawału to wzmożona praca we wszystkich punktach. W przeddzień tłustego czwartku trzeba pracować na najwyższych obrotach – produkcja trwa przez 24 h, a więc także nocą. Smażenie pączków startuje wieczorem w środę. Trwa nieprzerwanie do późnych godzin w czwartek. Jest to jednak trud warty swojej ceny – w tym dniu punkty generują o 500% większą sprzedaż w porównaniu do normalnych dni. Jeszcze kilka dni później Pączkownie są oblegane bardziej ze względu na końcówkę karnawału. Jak przyznaje właściciel, każdego roku w tłusty czwartek najlepiej sprzedają się klasyki.
– W jednym punkcie mobilnym jest kilka osób, które nakładają nadzienie i formują ciasto. Tyle samo pakuje pączki. Święta wzmożonego popytu, takie jak tłusty czwartek, to dla wielu zakładów rzemieślniczych prawdziwy chrzest bojowy – wyjaśnia Pelczyk.
Nad całym procesem produkcji czuwa główny technolog. Pączki wysmażane są na smalcu według tradycyjnej receptury babci założyciela. Co ważne, są świeżo wyrabiane i smażone, a nie odmrażane, jak robi to większość sieciówek. Jest to najdroższy sposób z możliwych. Mimo to jego finalna cena nie odstrasza. W związku z dwukrotnym wzrostem cen wszystkich surowców, na których dobry pączek się opiera, tj. mąki, nadzienia oraz pomady, pączki nieznacznie zdrożały (aktualnie kosztują 5,90 zł), ale to wciąż jeden z najtańszych produktów cukierniczych jakie może na co dzień może kupić polski konsument.