Jeszcze do niedawna pomysł ten wydawał się szaloną ideą rodem z filmu science fiction albo snem leniwego cukiernika. Dziś drukowanie figurek z prawdziwej czekolady stało się możliwe. Tylko czy rzeczywiście potrzebne?
Podobne artykuły
Czekoladowe złotoTemperometr – wyznacznik indeksu perfekcyjnej krystalizacjiNagroda World Food Innovation Award dla czekolady WholeFruit EvocaoChoć wydaje nam się, że druk 3D to zupełna nowinka technologiczna, tak naprawdę ten wynalazek pojawił się już w latach 80. ubiegłego wieku za sprawą firmy 3D Systems. Dopiero jednak w połowie 2013 roku dwoje projektantów w maleńkim studio w Stanach Zjednoczonych wymyśliło druk figurek cukrowych. Zamysł funkcjonowania był bardzo prosty – rozsypywany warstwowo cukier należało spoić specjalnym lepiszczem dopuszczonym do użytku spożywczego.
Pomysł okazał się nieskomplikowany, ale zarazem genialny. Na tyle, by gigant, jakim stała się na rynku światowym wspomniana już firma 3D Systems, chciał przejąć tamto studio. Tak też się stało. W krótkim czasie, bo na początku 2014 roku, opatentowano na podstawie tego pomysłu nową, ulepszoną wersję drukarek do cukru – zaczęły powstawać nawet kilkunastocentymetrowe figurki, do tego kolorowe i o różnych smakach!
Świat dosłownie oszalał na punkcie druku 3D! Tak ogromny sukces technologiczny spowodował, że zaczęły powstawać kolejne drukarki spożywcze. Największą ambicją było stworzenie takiej, która mogłaby drukować... czekoladki. Pierwsze sukcesy na tym polu odnotowano już jesienią 2014 roku.
Czekoladowe czary mary
W styczniu tego roku czekoladowa potęga i światowy lider branży, firma Hershey, zaprezentowała najnowszy model drukarki 3D, który powstał w wyniku kolaboracji z inną światową potęgą, jednak z branży technologicznej – 3D System. CocoJet, bo tak nazywa się to urządzenie, daje nam możliwość użycia białej, mlecznej lub ciemnej czekolady. Drukuje czekoladowe śruby, nakrętki i każdy inny kształt, który tylko mu zadamy. Podobno. Czy urządzenie rzeczywiście jest tak rewelacyjne, jak przedstawili to producenci w krótkim spocie reklamowym, przekonamy się zapewne dopiero za jakiś czas. Firmy nadal nie ujawniły daty wprowadzenia maszyny do sprzedaży. Póki co, możemy skorzystać z innych tego typu wynalazków, nawet polskich!
We Wrocławiu w ubiegłym roku również powstała drukarka do czekolady! W zasadzie to urządzenie wielofunkcyjne o nazwie ZMorph, które służy głównie do drukowania z plastiku; można również zainstalować do niego frezarkę. Nakładając masę warstwa po warstwie, można wydrukować czekoladkę, ale zaledwie kilkumilimetrową. Gdyby obiekt był nieco większy, najprawdopodobniej zacząłby się rozpadać. Urządzenie bardziej zatem przypomina amatorską zabawkę aniżeli profesjonalną maszynę do druku 3D.
Kolejny tego typu polski sprzęt to drukarka o nazwie GAJA Multi Tool. Ma ona jeszcze więcej funkcji i jest na wyższym poziomie – może drukować z ceramiki, można do niej zainstalować laser, a nawet noże! Mimo że teoretycznie również można dzięki niej drukować przy użyciu czekolady, nie przeszła jeszcze testów, dzięki którym zostałaby dopuszczona do użytku w przemyśle spożywczym.
Jak się okazuje, większość tego typu urządzeń prawie w ogóle nie spełnia wymogów sanitarnych! Państwo – póki co – tego nie reguluje. Przeciętny zjadacz czekolady może drukować w swoich czterech ścianach z każdego tworzywa, które znajdzie (w tym wypadku) w lodówce. Problem zacząłby się, gdyby elementy wydrukowane przez takiego robota miały trafić do użytku komercyjnego, np. do cukierni. A niektóre nie przeszły nawet podstawowych testów CE (certyfikat bezpieczeństwa użytkowego), dlatego trudno te urządzenia wypuścić na rynek. Wobec tego sukces technologiczny i zachwyt, jaki wywołują prezentacje takich drukarek, nijak nie przekładają się na sukces komercyjny. Wciąż zatem trwają prace nad ulepszeniem i uproszczeniem urządzeń.
Jak smakuje wydrukowana pralinka?
Tak naprawdę technika druku czekoladowego jest równie banalna, jak w przypadku druku w cukrze. Wystarczy półpłynna masa, którą – warstwa po warstwie – nakładamy na głowicę, która „rysuje” kształt na stole roboczym, również warstwa po warstwie, podnosząc się stopniowo do góry (tzw. technologia FDM). Maszyna ma ograniczenia – nie może drukować „w powietrzu”, tzn. nie wydrukuje kubka z uchem, które nie ma swojej podpory. Nie przyjmie też każdej „czekolady”, jaką włożymy do głowicy. Cała sztuka tkwi w tym, by wyprodukować taką masę czekoladową, która miałaby właściwą konsystencję, tak, by dało się ją ekstrudować przez głowicę, oraz będzie następnie szybko zastygać, ale nie na tyle, by nie zespoić się z kolejną warstwą. I najważniejsze – musi mieć odpowiedni smak. Niestety, te, które są obecnie dostępne jako „wkład” do drukarek 3D, mają smak wyrobu czekoladopodobnego – zapewnił w rozmowie Paweł Ślusarczyk. W tym wypadku jednak czynnik smakowy jest na samym końcu. Ta informacja powinna ostudzić zapał pracowników kawiarni lub cukierni, którzy chcieliby zapewnić swoim klientom tego typu atrakcje.
Drogi kaprys
Kto zatem skusi się na zakup takiego urządzenia? Z całą pewnością nie będą to klienci detaliczni, którzy zechcą mieć taką drukarkę dla własnego kaprysu. Koszty bowiem wynoszą ok. 50 tys. zł i nie zmienią się przez najbliższe 5 lat. Póki co, na całym świecie takich urządzeń sprzedało się niewiele, marża jest więc wysoka.
Czy drukarka 3D pozostanie więc luksusową zachcianką? Na to wygląda. Technologia 3D od początku służyła innym celom, głównie do przemysłu – do wytwarzania elementów potrzebnych w medycynie i chirurgii, których produkuje się ogromne ilości. Wszystkie inne eksperymenty związane z tą technologią stanowią niszę i traktowane są jako ciekawostka.
Jak długo przyjdzie nam zatem czekać na jedzenie z drukarek? Znawca technologii, Paweł Ślusarczyk, komentuje to następująco: – Takie drukarki 3D funkcjonują już od bardzo, bardzo dawna. I nazywają się automaty do lodów – podkładamy wafelek i automat buduje nam, warstwa po warstwie, jadalny element przestrzenny.
Will Papa, dyrektor ds. badań i rozwoju firmy Hershey, broni jednak drukarek, mówiąc: – Dają one konsumentom niekończącą się pulę możliwości do tworzenia swoich własnych, personalizowanych łakoci na bazie ulubionej czekolady.
Dlatego firma Hershey będzie nadal prowadzić prace nad ulepszeniem CocoJet. Czyżby w przyszłości roboty miały rzeczywiście wyręczyć w pracy najzdolniejszych chocolatiere? Oby te próby się nie powiodły!
Aurora Czekoladowa; konsultacje: Paweł Ślusarczyk
Paweł Ślusarczyk - twórca i redaktor naczelny CD3D. Ma ponad 10-letnie doświadczenie w biznesie, zdobyte w branżach: IT, reklamowej i poligraficznej. Od 2008 roku prowadzi firmę consultingowo-marketingową WHITE NOISE PRODUCTIONS. Od stycznia 2013 roku związany z technologią druku 3D.
Materiał pochodzi z drukowanego wydania Mistrza Branży, numer kwiecień 2015