...

Szanowny Użytkowniku

25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Poniżej znajdują się informacje dotyczące przetwarzania danych osobowych w Portalu MistrzBranzy.pl

  1. Administratorem Danych jest „Grupa 69” s.c. z siedzibą w Katowicach, ul. Klimczoka 9, 40-857 Katowice
  2. W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Administratorem pod adresem e-mail: dane@mistrzbranzy.pl
  3. Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
  4. Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
  5. Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
  6. Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
  7. Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
  8. Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
  9. Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
  10. Administrator informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.

Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności.

dodano , Redakcja PS

W Lodziarni Glorioza ruszył mistrzowski sezon

O tym, jak mistrzostwa zmieniają podejście do lodów, jak rozwijają pomysł na lodziarnię, zaostrzają apetyty i czy zwycięstwo przyszło łatwo, rozmawiamy z Krzysztofem i Sylwią Klapec, Mistrzami Polski w Lodziarstwie 2014 r.

Tuż za dworcem PKP Gliwice-Ła­będy stoi odremontowany żółty budynek w niskiej zabudowie, po­dzielony na dwa lokale. Z lewej strony Kwia­ciarnia Glor, z prawej – Lodziarnia Glorioza. O tej lodziarni zaczęło być głośno, kiedy jej właściciel Krzysztof Klapec wspólnie z cór­ką Sylwią regularnie pięli się w Lodziarskich Mistrzostwach Polski. Prawie zawsze razem, regularnie od 2010 r., z wyjątkiem 2011 r. i 2013 r. Podczas gdy Pan Krzysztof z Iwo­ną Wójcik walczył w eliminacjach do Gelato World Cup, Sylwia, trzymając kciuki za tatę, tuliła do siebie kilkudniową córkę Paulinkę. Jednak mistrzostwo zdobyli razem.

Fragmenty rozmowy z najnowszego numeru Mistrza Branży (marzec 2014 r.)

Mistrz Branży: Nie ma drugiego teamu w Polsce, który startowałby z takim uporem w Lodziarskich Mistrzostwach Polski, jak Krzysztof i Sylwia Klapec. Skąd bierze się u Państwa taka deter­minacja?


Krzysztof: Apetyt rośnie w miarę jedze­nia (śmiech). Pierwszy start w Mistrzo­stwach w 2010 r. był spontaniczny i w za­sadzie na ostatnią chwilę. Konkurencja była fest przygotowana i przede wszyst­kim liczniejsza – wtedy startowało 9 ze­społów. Ku naszemu zdziwieniu otarliśmy się o podium – zdobyliśmy czwarte miej­sce i to nas zmotywowało do dalszych startów.
Sylwia: Dużo mniejszym nakładem pra­cy zdobyliśmy wysokie miejsce, więc to nam dało do myślenia, że poświęcając więcej pracy w przygotowania, możemy sięgnąć po medal. Potem chciało się być coraz wyżej.

 

MB: Co roku rzemieślnicza Lodziarnia Glorioza z Gliwic konsekwentnie pięła się w tabeli wyników. Lata 2011-2012 – 3. miejsce, w 2013 r. podczas eliminacji do Gelato World Cup ustąpiła miejsca jedynie reprezentacji Cukierni Sowa (Ola Sowa i Mariusz Buritta). I w koń­cu złoty medal. Tylko czy zwycięstwo smakuje, kiedy konkurencję tworzyły raptem trzy zespoły?

Krzysztof: Pewnie satysfakcja byłaby więk­sza, gdybyśmy pokonali 9 zespołów, ale zwycięstwo wywalczone uczciwie zawsze jest ważne. Fajnie było znowu zmierzyć się z Bartoszem Jarzyną i Piotrem Pawłowskim, którzy deptali nam po piętach już rok temu. Szkoda, że zabrakło Pani Jadwigi Czerwczak, która zrobiła furorę lodami produkowanymi z surowców z własnego gospodarstwa. Ale za to pojawiła się Cukiernia Heka, która prze­goniła nas 1 punktem w kategorii „lody au­torskie”. Nigdy nie wiadomo, z kim przyjdzie się zmierzyć i co nas zaskoczy.

MB: Jeszcze ważniejszy jest element zaskoczenia przygotowany przez za­wodników. W Mistrzostwach wygry­wają drużyny, które oprócz smaków wybiły się też formą prezentacji de­serów i koktajli. Czy informacja o te­gorocznym składzie jurorów, specjali­stów od efektów „wow”, miała wpływ na Państwa sposób prezentacji prac konkursowych?

Sylwia: Informacja o składzie sędziowskim pojawiła się zbyt późno, ale dała nam po­czucie, że może uda nam się trafić w gu­sta młodych cukierników, którzy w styczniu wywalczyli 3. miejsce w Gelato World Cup. Cztery lata startowania w Mistrzostwach, podpatrywania konkurentów, już nas wy­czuliły na sposób prezentowania (śmiech) i to jest ta część, do której przywiązujemy dużą uwagę. Wiedzieliśmy, że do dyspozy­cji będzie to samo szkło co w latach po­przednich, więc trzeba było ruszyć głową i wymyślić coś innego.

MB: Kto wymyślił probówki na kok­tajl?

Krzysztof: Najwyraźniej ten, któremu nie chciało się pić! Poważnie mówiąc, pomysł z probówkami podsunął mój syn, który spo­tkał się z takim sposobem serwowania drin­ków w lokalach, a raczej ich degustowania. Napić się z tego nie napijesz, w cukierni czy lodziarni tego nie zaproponujesz, ale na potrzeby mistrzostw probówki wpaso­wały się super.

FOT. ANNA KANIA

 

MB: Nie mieli też Państwo proble­mu z wpasowaniem się ze smaka­mi w temat Mistrzostw „Raz na lu­dowo – smaki, wzory i tradycja”. W śląskich tradycjach można prze­bierać jak w ulęgałkach – grunt, żeby umieć je przełożyć na smak lodów. Czy to prawda, że klienci Lodziarni Glorioza weryfikowali śląskie smaki w lodach?

Sylwia: A któż inny miałby to oceniać, jak nie Ślązacy! To m.in. oni decydowali, czy Szpaj­za Cytrynowa jest wystarczająco cytrynowa i jajeczna, czy w makówkach jest odpowied­nia ilość maku. Tylko nie wiedzieli, że właśnie ważą się losy smaków na Mistrzostwa Polski. Naprawdę tych grup, które tworzyły niefor­malny panel sensoryczny dla naszych lodów, było więcej. W pierwszej kolejności lody oce­niała nasza najbliższa rodzina oraz pracownicy. Im więcej osób może zabrać głos w sprawie smaków, tym lepiej dla nas. Wszystkie opi­nie miały wpływ na ostateczne smaki, a tym samym na zwycięstwo.

Krzysztof: Po 23 latach trudno nie znać i nie zaprzyjaźnić się z klientami, których spotyka­my w lodziarni przez cały rok. Zawsze mam na nich „oko” z otwartej części pracowni, w której stoi maszyna do wytwarzania lo­dów. Co to za problem podejść, poczęstować świeżo ukręconymi lodami i jeszcze zapytać o wrażenia?

Sylwia: Tata jest osobą, która lubi spędzać czas z ludźmi. Dla niego największą karą by­łaby izolacja od klientów. Drugą karą byłoby odebranie mu warzechy, którą od lat wyciąga lody (śmiech).

Koktajle w probówkach wyróżniły się na tle konkurencji

 

MB: Czy klienci też dostali coś w na­grodę za swój wkład w mistrzowskie smaki?
Sylwia: Dzień po Mistrzostwach zorganizo­waliśmy w lodziarni mały poczęstunek z szam­panem, żeby uczcić zwycięstwo, ale też po­dziękować naszym klientom.

MB: Czego nauczyły Państwa Mistrzo­stwa i czy miały wpływ na rozwój Lo­dziarni Glorioza?
Sylwia: Mistrzostwa diametralnie zmie­niają myślenie o lodach, nie tylko w za­kresie smaków. Patrząc na pucharek, nie widzisz już szkła, do którego nakłada się lody jak w lodziarni, tylko zastanawiasz się, jak to dodatkowo ułożyć, udekoro­wać, uatrakcyjnić. Dla kogoś z zewnątrz taka zabawa to przerost formy nad tre­ścią, a dla nas ważny punkt w przygoto­waniach do zawodów. Nigdy nie zapo­mnę naszego pierwszego startu w 2010 r. i tego „zderzenia” z konkurencją, która miała doświadczenie w restauracyjnym, czytaj: innowacyjnym, podawaniu de­serów. Dlatego z roku na rok, patrząc na to, co robią inni, jakie oprawy robią wielkie „wow”, zaczęliśmy więcej czasu poświęcać na przygotowania talerzyków i dekoracji.

Krzysztof: Gdziekolwiek nie spojrzę, wi­dzę desery. To już jest chore. Zamiast fil­mów wolę oglądać kulinarne i cukiernicze programy telewizyjne i w ogóle mi się  to nie nudzi.

Sylwia: Najwyraźniej ta choroba rozwija się w dobrym kierunku (śmiech). Na zawodach mamy okazję podpatrzeć pomysły na smaki zaproponowane przez konkurencję. Tu mamy tygiel pomysłów z całej Polski, które od razu są oceniane. Mistrzostwa uczą też walki do ostatniej sekundy.

 

MB: Czy to znaczy, że w tym roku nie wszystko poszło zgodnie z planem? Były momenty mrożące krew w żyłach?
Sylwia: I to parę razy (śmiech). Do listy „cze­go nauczyły Cię Mistrzostwa” można dodać jeszcze jeden punkt: pewne jest to, że ni­czego nie możesz być pewny. Akurat na tych Mistrzostwach byłam spokojna o dekoracje z karmelu – trudno było się spodziewać wil­goci w takim miejscu, w końcu nie pierwszy raz tu startowałam. Dekoracje przygotowa­łam wcześniej, podobnie jak makaroniki, po­układałam je ładnie na blacie, żeby każdy juror miał wgląd, mógł ocenić pracę w bok­sie. Potem jednak sytuacja zmieniła się o 180 stopni. W pobliżu naszego boksu pojawił się Ice Team, który ku uciesze publiczności wy­konywał rzeźbę z lodu. Kiedy widzowie mogli robić efektowne zdjęcia strumieniom wody rozbryzgującej się pod piłą, moje delikatne dekoracje z karmelu nabierały wilgoci, a ma­karoniki miękły. W ferworze pracy nawet nie zwróciłam na to uwagi, dopiero brat mi uświa­domił sytuację. Próby zabezpieczenia goto­wych elementów spełzły na niczym. Przy de­korowaniu deserów karmelowe kółka zaczęły pękać. Adrenalina szybko poszła w górę. Tata mi powiedział „Zostaw już to kółko, bo i tak nie zdążysz”, a mi tylko przemknęło przez myśl jedno proste pytanie: „Komu miałabym dać jeden koktajl bez karmelu?” Powiedzia­łam „Nie, jak walczymy, to do ostatniej se­kundy”. Jestem strasznym nerwusem i zależy mi na perfekcji – ma być tak, jak zaplanowa­łam. Do dzisiaj mam poparzone ręce z karme­lu, ale zdążyłam. Ta nagła zmiana przeorga­nizowała przyjęty podział pracy i tata musiał mi pomóc w dekorowaniu. Co ciekawe, mój brat, który nas obserwował i sprawdzał, czy wyrabiamy się w czasie, w pewnym momen­cie stwierdził, że ja się niczym nie przejmuję. Nic bardziej mylnego…

Krzysztof: Dlatego dla mnie każde kolejne zawody to większa trema. Po tylu latach, jak człowiek startuje, to stara się, aby było jeszcze lepiej. A potem wystarczy chwila nieuwagi, inna temperatura – już coś nie wyjdzie. Tak było, kiedy podawaliśmy koktajl; sorbet tru­skawkowo-rabarbarowy ściął się bardziej niż lody mleczne. To była kwestia paru minut! Wanilia i czekolada były eleganckie, a sorbetu nie dało się wypić. I jak tu zachować spokój?

 

MB: Makówki, Bombony, Maszkety, Szpajza – wszystkie konkursowe lody są już w witrynie. Na honorowym miej­scu widać też koktajl i deser w konkur­sowej oprawie. Czy dzięki zwycięstwu w Lodziarni Glorioza sezon na lody moż­na oficjalnie uznać za otwarty?

Krzysztof: Sezon miał rozpocząć dzień lodów rzemieślniczych 24 marca, u nas wystartował 2 marca, bo nagle zrobiła się piękna, słonecz­na pogoda. Ledwo pojawiliśmy się w Katowi­cach na SweetTargach, a już musieliśmy wra­cać. Dziewczyny z lodziarni dzwoniły, że mamy pełno klientów i była obawa, że nie starczy lodów. Podobnie jak pogoda, mile zaskoczyli nas też klienci. Trzeba przyznać, że zaintere­sowanie lodami, głównie tymi mistrzowskimi, jest duże.

Sylwia: Klienci chcieliby spróbować nie tyl­ko nowych smaków, które prezentowaliśmy na Mistrzostwach, ale również otrzymać je w tej samej formie. Mogę zapewnić, że już nad tym pracujemy.

(...)

MB: Czy jako właściciel kwiaciarni i mi­łośnik kwiatów tworzył Pan lody kwia­towe?
Krzysztof: Nie tylko z kwiatów, ale też z ziół. Wiele takich orzeźwiających sorbetów powsta­je na bazie mięty, melisy czy bratków – lody te zwracają uwagę swoim kolorem, nie mó­wiąc już o smaku i zapachu. Dwa lata temu zrobiliśmy pierwsze lody ze świeżych płatków róż. Z płatkami jest podobnie jak z warzywa­mi czy owocami – muszą być dojrzałe, żeby lody mogły uzyskać intensywną barwę i za­pach, bez konieczności stosowania barwników. Do tych eksperymentów najlepiej nadają się mocno czerwone róże. Poza tym kwiaty nie mogą być pryskane, dlatego warto je zama­wiać u sprawdzonego ogrodnika, który nie używa chemicznych środków ochrony ro­ślin. Lody różane to lody wyszukane, które pokazują się u nas okazjonalnie. Dużo cieka­wiej wygląda sprawa z lodami warzywnymi.

 

 

Sylwia: Jeszcze rok temu, kiedy wprowa­dzaliśmy sorbety warzywne do asortymentu, to sama nazwa w zasadzie dyskwalifikowała nowy produkt w oczach naszych klientów. Ale jak skosztują, to się przekonują. Dlatego najpierw trzeba poczęstować. Dla mnie lody warzywne, jak Królowej Bony (połączenie ogórka, selera i pietruszki) to numer jeden, tuż za lodami, w których znajdują się orzechy czy mak. Sorbet warzywny jest nie do za­stąpienia w upalne lato – orzeźwia i skutecz­nie gasi pragnienie, ale ja mogłabym je jeść na okrągło.

MB: Jakich jeszcze eksperymentów mo­żemy się spodziewać po Mistrzach Pol­ski na ten sezon?

Krzysztof: Wszystko przed nami. W przy­padku lodów innowacje najlepiej wprowadzać latem – wtedy konsumenci są bardziej otwarci na zmiany i chętniej szukają nowych smaków. Prawda jest taka, że więcej pomysłów przy­chodzi mi do głowy, kiedy mam najwięcej pracy w lodziarni. Na pewno będziemy chcieli przygotować lody łączące czekoladę z wasabi. Bardzo spodobało mi się lodowe sushi, któ­re widzieliśmy na stoisku firmy Arlekino. Nie będziemy się nudzić. (...)

MB: Czy Lodziarnia Glorioza szykuje się do zmian, do przyjęcia większej liczby klientów, czy raczej będzie szukała innego lokalu, bliżej cen­trum Gliwic?
Krzysztof: W tym miejscu trudno się roz­budować, bo wszędzie są tory. Przenieść się nie przeniosę, bo tu jest nasza kwia­ciarnia, tu są nasi klienci. Jedyne, co zo­staje, to otwarcie jeszcze jednego lokalu. To miejsce jest naprawdę super. Centrum jest tam, gdzie my jesteśmy.

Sylwia: Przyjechała Pani na koniec świata (śmiech), ale Łabędy to jedno z fajniej­szych miejsc. Dla nas jest to naprawdę dobre położenie - niedaleko mieszkamy, niedaleko znajduje się Kanał Gliwicki, gdzie ludzie chodzą na spacery, po dro­dze mijając naszą lodziarnię. Obok znaj­dują się duże osiedla. Nie ma tu klima­tycznych kamienic, tylko mały dworzec PKP i ogromne połacie lasu ze ścieżka­mi rowerowymi oraz stadniną koni. Nie ma znaczenia, w jakim miejscu jesteśmy, bo to ludzie tworzą miejsca.

MB: Ludzie, którzy na dodatek ro­bią pyszne lody. Dziękuję za roz­mowę i zapraszam Czytelników na mistrzowskie lody do Lodziarni Glorioza. Słowo honoru, Makówki palce lizać.

 rozmawiała Anna Kania

   
 

Z pasji do kwiatów i lodów
Kiedy w 1983 r. Krzysztof Klapec (z zawodu mechanik) otwierał kwiaciarnię, nawet nie przypuszczał, że po paru latach uruchomi Lodziarnię Glorioza. Okazja pojawiła się w 1991 r., kiedy znajomy ojca, prowadzący 30 lat lodziarnię w Niemczech, zdecydował się przejść na emeryturę. Z Niemiec do Gliwic trafiły maszyny i pierw­sze receptury, które Krzysztof Klapec sukcesywnie dostosowywał do potrzeb własnych klientów. Wiedzę zdobywał na kursach, organizowanych m.in. przez firmę Mec i Primulator. Najważniej­szym mistrzem lodziarstwa dla śląskiego mistrza jest niezmiennie Włoch Luciano Ferrari, który „z prostych rzeczy potrafi robić cuda”.
Krzysztof Klapec prowadzi lodziarnię wspólnie z córką Sylwią, która dba o wizerunek firmy i  zaopatrzenie. W lodziarni pomaga również ojciec Pana Krzysztofa, Paweł oraz syn, również Paweł. Lody to działka mistrza Krzysztofa, podobnie jak kwiaty, ale w tej dziedzinie, jak i w wielu innych, mocno wspiera go żona Małgorzata.
Lodziarnia Glorioza to ponad 90 smaków wytwarzanych metodą tradycyjną. Obok podstawowych lodów waniliowych, czekoladowych, bakaliowych nie brakuje takich rarytasów, jak lody pistacjowe, czekoladowe z tabasco, o smaku śląskiego kołocza szefa, kokosowe, o smaku piwa, orzecha laskowego, cytryny, lukrecji czy różane. W tym roku do plejady smaków doszły konkursowe lody: Ogniste Maszkety (czekoladowe), Szpajza Cytrynowa, Bombony (sorbet truskawka z rabarbarem) oraz perła w koronie: Makówki (lody autorskie, nawiązujące do tradycyjnej śląskiej potrawy wigilijnej).

 

 

Bieżące wydanie czasopisma

Za co Polacy pokochali jagodzianki? Czym ustabilizować krem na zimno? Jak projektować słodkie stoły? Skąd się biorą alergie pokarmowe? Do czego dodawać szafranu?

  • Wykup prenumeratę
  • Wspieraj twórczość

  • Zobacz więcej
    Bieżący numer

    Polecamy przeczytać

    Aktualny numer Mistrza Branży, zobacz online lub pobierz PDF >>

    Mistrz Branży

    Maszyny i urządzenia do produkcji